Zapamiętaj to nazwisko. 18-latek z Polski z najlepszym wynikiem na świecie. Wielka nadzieja na medal olimpijski

Dominik Senkowski
Ksawery Masiuk - warto zapamiętać to nazwisko. 18-letni pływak jest już medalistą mistrzostw świata seniorów, a w tym roku ma najlepszy wynik na świecie na dwóch dystansach. Celuje w medal olimpijski na przyszłorocznych igrzyskach w Paryżu. - Taką mam mentalność - opowiada w rozmowie ze Sport.pl.

W lutym na zawodach Arena Grand Prix Puchar Polski w Lublinie 18-letni Ksawery Masiuk wywalczył minima na tegoroczne mistrzostwa świata seniorów. Nastolatek ma najlepszy w tym roku wynik na świecie na 50 m i 100 m stylem grzbietowym. Na tym pierwszym dystansie zdobył w grudniu brązowy medal MŚ. Na drugim ma być polską nadzieją na medal olimpijski w Paryżu 2024.

Sport.pl: Niedawno w Lublinie wywalczył pan minimum na tegoroczne mistrzostwa świata w Japonii (14-30.07). Był pan zaskoczony, że tak szybko udało się zdobyć przepustkę czy taki właśnie był plan?

Ksawery Masiuk: Już tydzień przed zawodami dość szybko pływałem, co było niespodziewane, bo byłem na etapie wysokiej intensywności treningów i nie spodziewałem się świetnych wyników. Nie jechałem do Lublina z niesamowitymi oczekiwaniami, choć liczyłem na wyrobienie minimum na 50 i 100 metrów stylem grzbietowym. Najbardziej liczyłem na 100 metrów. Udało mi się wywalczyć minimum na obu dystansach, a także na 200 metrów. Dodatkowo na 50 metrów wyrównałem swój rekord życiowy (24,44 s.), na co zupełnie nie liczyłem. Ten czas daje mi aktualnie pierwsze miejsce na listach światowych (drugi Włoch Thomas Ceccon ma czas 25:08 - przyp. red.).

Mówił pan, że najbardziej nastawiał się na wyrobienie minimum na 100 metrów. To dlatego, że docelowo to dystans, na którym może pan mieć największe szanse podczas przyszłorocznych igrzysk olimpijskich w Paryżu?

Zdecydowanie tak. Jestem brązowym medalistą mistrzostw świata w pływaniu z zeszłego roku na 50 metrów grzbietem, ale ta konkurencja nie znajduje się w programie olimpijskim. 100 metrów to będzie mój główny dystans w Paryżu. Na tym dystansie też mam na razie najlepszy czas w tym roku (52:81, drugi Apostolos Christou ma 53.72). 

A dystans dwa razy dłuższy?

Sądzę, że powinienem się załapać do kadry na igrzyska na 200 metrów i wówczas oczywiście dam z siebie wszystko. Zobaczymy, co uda się osiągnąć. 

Wróćmy do 2023 roku. Główny cel na ten sezon to, jak rozumiem, mistrzostwa świata?

Tak. Mistrzostwa świata to jedyna duża impreza w tym roku. Na uniwersjadę nie pojadę, bo nie jestem jeszcze studentem. Na mistrzostwa Europy do lat 23 raczej się nie wybieram, bo chcę sobie zrobić dłuższe wakacje przed igrzyskami, by zdążyć się zregenerować. Mistrzostwa świata to główny cel, bo raz, że mogę obronić swój medal albo osiągnąć jeszcze lepszy wynik, a dwa, że to szansa na wywalczenie kwalifikacji olimpijskiej. 

Jakie są zasady kwalifikacji na igrzyska?

Z każdego kraju jadą po dwie osoby na dany dystans. W Polsce jeszcze niewiele osób wywalczyło minimum olimpijskie, ale nigdy nie wiadomo. Minimum kwalifikacyjne na setkę grzbietem to 53:70, a ja jestem w stanie popłynąć 52:50. Jeśli popłynę poniżej 53:70 w Japonii, to będę brany pod uwagę w kadrze na igrzyskach. Wtedy będę miał kwalifikację, ale jeśli dwie osoby popłynęłyby szybciej ode mnie, to wyrzucą mnie z tego dystansu. 

Jak rozumiem, te dwie osoby musiałyby też startować na mistrzostwach świata, bo właśnie na tej imprezie trzeba osiągnąć czas poniżej 53:70, by uzyskać kwalifikację olimpijską?

Tak. Będą jeszcze w listopadzie mistrzostwa Polski seniorów, na których także można wywalczyć przepustkę na igrzyska. 

Jest pan jedną z naszych medalowych nadziei w Paryżu. Jak się pan z tym czuje?

Mam świadomość oczekiwań, ale sądzę, że większą presję nakładam na siebie sam. Jeśli ktoś uważa, że powinienem zdobyć medal, to oczywiście cieszę się, że tak myśli i dopinguje mnie w tym. Ale mam taką mentalność, że po prostu sam wiem, że chcę być jak najlepszy i nic tego nie zmieni. Nie czuję większej presji, gdy o tym wszystkim myślę.

A pracuje pan z psychologiem?

Mam zamiar. Zbieram się do tego od grudnia i cały czas mi coś umyka (śmiech). Igrzyska mocno weryfikują sportowca. To impreza, której w pływaniu nie można porównać do żadnej innej. Dotychczas nie miałem na zawodach problemów z „głową", stąd nie czułem takiej potrzeby. No dobrze, miałem taką jedną sytuację: przed startem na 100 metrów stylem grzbietowym nie mogłem zasnąć i to mocno utrudniło mi start w finale. Ale już na 50 metrów poprosiłem naszego fizjoterapeutę, by mi coś polecił na sen, bo chyba za dużo myślałem. Zadziałało i w finale było dużo lepiej (śmiech). Na igrzyskach przyda się nie tylko fizjoterapeuta, ale także wsparcie psychologiczne, tego jestem już pewien.

Brzmi pan bardzo dojrzale jak na swój wiek. Ma pan wiele medali największych imprez juniorskich, od grudnia zeszłego roku także pierwszy krążek seniorskich mistrzostw świata. Trudno jest przejść w pływaniu z etapu juniora do seniora?

U mnie to wyszło dosyć sprawnie. Moja pierwsza impreza międzynarodowa to były mistrzostwa Europy seniorów w 2021 roku w Budapeszcie. Tam się dostałem do półfinału, to była dobra zapowiedź. W wieku 16 lat z kawałkiem byłem wśród najlepszych. Jako niedawny junior wszedłem gładko na poziom finałów mistrzostw świata, ale nie jest to zasada. Jak popatrzymy na innych naszych zawodników, to jest kilka osób, które osiągały wielkie sukcesy jako juniorzy, a teraz mają problemy z przebiciem do dorosłej kadry. Dlatego jestem realistą, wiem, że muszę dużo trenować i pracować. Nie mogę niczego odpuścić.

Na igrzyskach w Tokio polscy pływacy bardzo narzekali na przygotowania olimpijskie. Zamieszanie z wycofaniem części zawodników padło cieniem na całą kadrę pływacką. Jak dziś wygląda organizacja ze strony związku?

To smutne, że afera z wycofaniem naszych pływaków tuż przed igrzyskami była chyba najgłośniejszą sprawą związaną z polskim pływaniem w ostatnich latach. To pokazuje ogromną różnicę między tym, co było, a jest teraz. Wtedy w czasie przygotowań olimpijskich basen kadrowiczów był totalnie nieprzygotowany do startów, zbyt płytki. Nie można było robić skoków czy ćwiczyć zmian sztafetowych. Przed mistrzostwami Europy juniorów byłoby to niedopuszczalne, a co dopiero przed igrzyskami. 

Teraz jest już o wiele lepiej. Powołano nowego trenera głównego Pawła Wołkowa, który jest także moim trenerem. Do tego jest też asystent Jakub Karpiński. Szkoleniowcy mają już plan działania, nie będzie "spontanu". Można w nich dostrzec pasję, którą niekoniecznie widać było u ich poprzedników. Do tego nasi nowi opiekunowie są charakterni. Myślę, że jak trzeba będzie złożyć na zawodach protest albo dyskutować z sędziami, to świetnie sobie z tym poradzą. To dla zawodników też jest bardzo ważne, kiedy wiemy, że mamy prawdziwe wsparcie w wielu obszarach.

Kiedy zaczął an pływać?

W wieku ośmiu-dziewięciu lat. Wcześniej trenowałem karate. To były czasy, gdy sporty walki były bardzo modne. Nie pasowało mi to jednak, bo jestem dość spokojnym człowiekiem, nie lubię agresji. Dobrze, że ta przygoda się skończyła. Wtedy mama wysłała mnie na pływanie.

A kiedy pojawił się pomysł, by na tym zarabiać?

Przełom nastąpił dwa lata temu, gdy pojechałem na pierwsze mistrzostwa Europy juniorów i zacząłem zdobywać medale. Wtedy zacząłem myśleć o pływaniu bardzo poważnie. A ostatecznie przekonałem się do tego jeszcze bardziej po medalu na ostatnich mistrzostwach świata seniorów. Początkowo miałem plan, by polecieć do USA na studia i trenować tam równocześnie pływanie, ale zdecydowałem, że chcę zostać w Polsce i tu się rozwijać jako zawodowy pływak.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.