Jamie Cail była amerykańską pływaczką. W 1997 roku jako nastolatka startowała w reprezentacji Stanów Zjednoczonych na Mistrzostwach Pacyfiku, zdobyła tam złoty medal w sztafecie. W sezonie 1998/1999 wywalczyła srebro podczas zawodów pływackiego Pucharu Świata w Rio de Janeiro. Osiągała także liczne sukcesy w stanowych mistrzostwach szkół średnich.
Amerykański "The Sun" podał, że we wtorek 21 lutego Cali została znaleziona martwa w swoim domu na wyspie Saint John (amerykańskie Wyspy Dziewicze). Po północy czasu lokalnego partner Cail wrócił do mieszkania i zastał ją leżącą na podłodze. Kobieta nie reagowała na próby nawiązania kontaktu.
Dalszy przebieg zdarzeń został opisany w raporcie policyjnym. "Z pomocą przyjaciela mężczyzna był w stanie zabrać Cali do pobliskiego pojazdu i przetransportować ją do kliniki Myrah Keating-Smith. Po przybyciu przeprowadzono reanimację i powiadomiono 911, jednak nie udało się jej uratować " - przekazano. Teraz sprawa jest badana przez Biuro Kryminalne.
Śmierć Cali skomentowali jej bliscy w rozmowie z amerykańską stacją WMUR. - Tutaj wszyscy bardzo ją lubili. Od starszych ludzi, przez lokalne rodziny, po najmłodszych - powiedziała jej przyjaciółka. - Była po prostu wspaniałą osobą. Miała wielkie serce. Była naprawdę kochająca, miła, a przy tym popularna. Na wyspie wszyscy ją znali - dodał przyjaciel rodziny.
42-latkę pożegnał także Jooyoung Lee, jej kolega z czasów licealnych, obecnie pracujący jako socjolog na Uniwersytecie w Toronto. "Dotarła do mnie bardzo przykra wiadomość o śmierci mojej koleżanki z czasów licealnych, z którą byłem w drużynie pływackiej. Jamie miała niezrównaną etykę pracy. Na każdym treningu dawała z siebie wszystko i dzięki temu została klasową pływaczką. Spoczywaj w pokoju" - napisał.
Więcej podobnych treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl