Pływanie. Sprawa Alicji Tchórz. Paweł Słomiński: Pływacy i lekkoatleci to nie są zawodowi sportowcy

Zwykły podatnik może powiedzieć Alicji Tchórz: "Pani bawi się w pływanie od 16 lat za moje pieniądze i jeszcze narzeka na nagrody. A kim pani jest? Nigdy o pani nie słyszałem"

Nowy Sport.pl wkrótce! [SPRAWDŹ]

Paweł Słomiński - prowadził reprezentację Polski, dwukrotnie na igrzyskach, w Ministerstwie Sportu zajmował się sportem wyczynowym.

Dominik Szczepański: Ilu mamy w Polsce zawodowych pływaków?

Paweł Słomiński Z biznesowego punktu widzenia ani jednego. Z punktu widzenia wielkości i jakości wykonywanej pracy - są nimi wszyscy.

Jak to?!

- Zawodowi pływacy zarabiają na pływaniu i sami płacą za wszystko, a polscy są opłacani z publicznych pieniędzy. Lekkoatleci zresztą też - nie dają ani złotówki za przygotowania, a w Diamentowej Lidze mogą zarobić ogromne pieniądze. Dla mnie to nie zawodowi sportowcy. Takim sportowcem jest Agnieszka Radwańska, która od małego ponosiła koszty swojego szkolenia. Znana jest też historia Jerzego Janowicza, którego rodzice sprzedawali sklepy i mieszkanie, by syn mógł trenować.

90 proc. trenujących pływanie na uniwersytetach w USA też robi to, bo rodzice tak zdecydowali. Koszty edukacji są tam bardzo duże, ale jeśli dobrze pływasz, dostajesz stypendium. Nie przebijesz się do światowej czołówki? Nie szkodzi. Masz wykształcenie zdobyte taniej niż normalnie.

W Polsce wszystko jest bezpłatne, młodzi więc tego nie szanują. Często nie chce im się uczyć, skoro są sportowcami, a kiedy dajemy im płetwy do treningu, nie dbają o nie. Po czterech miesiącach przychodzą i chcą następne, bo im się należy. W USA jakoś się nie należy.

Jak pan ocenia wybuch Alicji Tchórz, którą ubodło 200 zł nagrody za wygrane zawody?

- Rozumiem, że była zbulwersowana, choć reguły były wszystkim znane. Ale najpierw powinna zgłosić swoje uwagi do trenera, który jest w zarządzie Polskiego Związku Pływackiego. Mogła też pójść do prezesa. Wybuch na Facebooku nie przysłużył się pływaniu, pokazał nasze środowisko i jego problemy jednostronnie.

Tchórz jest młoda, zareagowała impulsywnie. Ale dzięki temu media zajęły się pływaniem, które w świadomości Polaków pojawia się raz na cztery lata.

- Byłoby inaczej, gdyby media realizowały misję, o której tyle mówią. Gdyby promowały aktywność fizyczną, ilustrując ją również, choć nie tylko, przykładami sportowców wyczynowych.

Aktywność fizyczną promują, o pływaniu, faktycznie, piszą mniej. Sport funkcjonuje jak biznes, na zasadzie: dobry produkt, wysoka sprzedaż. Może pływacy powinni sami dbać o promocję?

- Robią to ci, którzy myślą nowocześnie. Ale nie każdy musi to umieć. Mam ogromny niedosyt związany z mediami. Zawody tej samej rangi co w Ciechanowie odbywały się wiosną w Warszawie. Do wielkich redakcji wysłaliśmy informację, że wystartują medaliści MŚ i będzie można z nimi porozmawiać. Pies z kulawą nogą nie przyszedł. Po wpisie Ali na Facebooku na basen przyszedł za to TVN. Nie pokazał jej w normalnej sytuacji, podczas ciężkiej pracy. Przybył po sensację. Kto z dziennikarzy zwrócił uwagę, że Radosław Kawęcki od dwóch lat z każdej wielkiej imprezy przywozi medale? Jest mistrzem świata na krótkim basenie, wicemistrzem na długim (obronił ten tytuł z 2013 roku), mistrzem Europy. Został jednym z czterech najlepszych pływaków na kontynencie w tamtym roku.

Aleksandra Urbańczyk-Olejarczyk, multimedalistka ME, mówi, że związek nie promuje odpowiednio zawodników, bo nie ma działu, który by się tym zajął.

- PZP to kilku pracowników w administracji. W 95 proc. finansowany ze środków publicznych, czyli z dotacji ministerstwa, które przeznaczamy na szkolenie pływaków takich jak Ala czy Ola. Nie ma budżetu na zatrudnianie ludzi od PR czy marketingu. Staramy się znaleźć firmę, ale rozmowy wyglądają zawsze tak samo, chcą pieniędzy. My mówimy: znajdźcie sponsora, to dostaniecie prowizję. Nie chcą się zgodzić.

Co na to ministerstwo?

- Decyduje, na co i na jakich zasadach można wydawać publiczne pieniądze. Finansujemy cały proces szkolenia reprezentantów Polski. Przygotowania do igrzysk, ME i MŚ we wszystkich kategoriach wiekowych. Wypłacamy stypendia zawodnikom. Nie wolno nam jednak opłacać specjalistów od reklamy i marketingu, co jest zrozumiałe i logiczne.

Gry zespołowe sprzedają się, bo co tydzień jest liga, tysiące osób na trybunach. W sportach indywidualnych to bardzo trudne. Ile mamy regat wioślarskich w roku? Kto je ogląda? Na pływackie MŚ do Kazania pojechał z Polski jeden dziennikarz. Na MŚ w lekkoatletyce do Pekinu - przynajmniej kilkudziesięciu.

Ilu sponsorów ma pływanie?

- Kilku. To głównie firmy produkujące sprzęt pływacki i wyposażenie pływalni. I one tym sprzętem nas sponsorują. W niewielkim stopniu dając żywą gotówkę.

Ala podzieliła środowisko. W pierwszym odruchu napisałem, że dziwię się jej, bo na tych zawodach startowało 150 zawodników i nikt nie rościł sobie prawa do nagród, tym bardziej że regulamin był znany. Nieźle ujął to we wpisie na Facebooku Maciej Rutkowski [jedyny polski zawodowy windsurfer].

Napisał m.in.: "Sam podejmuję decyzję, na które zawody jadę, a na które nie. I jeżeli organizator zapewnia 1000 euro do podziału dla 16 najlepszych, to po prostu nie jadę. Jak stolarz zrobi stół wart 1000 zł i ktoś przyjdzie i zaproponuje 200 zł, to go nie sprzeda".

- W regulaminie zawodów w Ciechanowie, o których rozmawiamy, było napisane, że wynagrodzonych zostanie sześciu najlepszych zawodników i sześć najlepszych zawodniczek. Nie było mowy o stawkach. Mógł to być np. ręcznik, może lepiej by to nawet wyglądało.

Trzeba powiedzieć jasno: wielu zawodników nie chce trenować za darmo. To nie przypadek Radwańskiej, która płaciła za trenera, odnowę biologiczną, samolot i hotel. Teraz wiele dostaje od sponsorów, ale wcześniej wszystko pokrywała sama. A pływacy nie płacą za nic. Ani za wynajęcie trenera i pływalni, ani za sprzęt, zgrupowania i odżywki. I bardzo dobrze, tylko muszą to docenić.

Ala nie dostała 200 złotych, tylko 16 lat szkolenia. Jeśli to przeliczyć na złotówki, wyjdzie ogromna suma. Nie dopłaca do pasji. Robi, co lubi, i publiczne pieniądze jej to umożliwiają. Pływanie jest dla fanatyków, musisz wiedzieć, w co się pakujesz.

Za granicą pływacy mają lepiej?

- W Wielkiej Brytanii, żeby dostać stypendium, przynoszą zeznania podatkowe. Jeśli duża część dochodu pochodzi od sponsorów, to stypendium jest odpowiednio zmniejszane. I zaoszczędzone pieniądze trafiają do tych, którzy dodatkowych funduszy nie mają. Ministerstwo rozważało wprowadzenie podobnego systemu w Polsce. Propozycja trafiła do związków, ale najlepsi sportowcy nie zgodzili się, by obciąć im stypendia.

Po wpisie Alicji skontaktowałem się z naszym wybitnym pływakiem Mariuszem Podkościelnym, olimpijczykiem z Seulu i Barcelony. Dziś jest trenerem w USA. Tam do reprezentacji powoływanych jest sześciu pływaków w danej konkurencji. Jeśli jednak studiują, to nie dostają od federacji ani dolara, bo uczelnie wypłacają im stypendia. Siedem razy w roku odbywają się tam zawody Grand Prix. Jeśli wygra je zawodnik z uniwersytetu, nie dostaje nic. A każdy z reprezentantów dostaje pieniądze od federacji, tylko jeśli znajdzie się w najlepszej dwunastce na świecie.

Ile?

- 40-50 tys. dolarów rocznie. Z tych pieniędzy Ryan Lochte i Michael Phelps opłacają przejazdy, treningi, trenera, odżywki, odnowę biologiczną, zgrupowania. My za to wszystko płacimy zawodnikom.

Ile Amerykanin może zarobić na Grand Prix?

- 1000 dolarów.

Na czym zarabiają więc Lochte i Phelps?

- Są najlepsi na świecie. Oprócz premii za mistrzostwo świata i mistrzostwo olimpijskie ich wpływy pochodzą od sponsorów, często regionalnych. Ala na mistrzostwach Polski reprezentowała Dolny Śląsk. I stamtąd powinna dostawać wsparcie (zresztą otrzymuje). Region powinien się chwalić: "Ala Tchórz jest od nas, leje wszystkich w Polsce". Ale burmistrzowie i prezydenci mają to gdzieś. Dadzą 300 zł stypendium i chcą, żeby zawodnik osiągnął najwyższy poziom.

Jak wygląda podział pieniędzy w polskim pływaniu?

- Ministerstwo przyznaje stypendia zawodnikom, finalistom igrzysk olimpijskich, paraolimpijskich i głuchych, MŚ i ME. Ośmiu najlepszych zawodników z tych imprez dostaje stypendia.

Ile?

- 2300 zł brutto to podstawa dla seniora. Złoty medalista IO otrzymuje 3,3 razy więcej. Państwo finansuje wybitnego sportowca, by skupił się na przygotowaniach do kolejnej imprezy.

Może o to chodzi w sprawie Alicji Tchórz. Wyobrażamy sobie, że mistrz olimpijski zarabia fortunę...

- Wolałbym, żeby mistrz olimpijski dostawał co miesiąc 20 tys. zł, a nie siedem, ale to są środki publiczne. Ministerialne stypendia pobiera ponad 800 osób, to w sumie kilkanaście milionów. Pływanie wyczynowe może funkcjonować tylko dzięki państwu, więc trzeba się pogodzić, że nie będzie stypendiów za medale MP. Sposób finansowania jest uczciwy. Ministerstwo nagradza odnoszących sukcesy międzynarodowe. Zakłada, że dobry pływak reprezentuje jakiś klub, miejscowość. Jego sukcesy to promocja regionu, miasta, gminy, więc samorządy powinny je docenić.

Mówi pan zawodnikom na pierwszym treningu, że przed nimi długa droga, na której końcu raczej nie leżą pieniądze?

- Też byłem pływakiem, ale nigdy nie zastanawiałem się nad tym, czy się na tym dorobię. Pewnie czasy były inne, końcówka lat 70., wtedy już wyjazd za granicę był zachętą.

Wygląda to tak, jakby Alicja stanęła na rozdrożu. Zastanawia się, czy nie za dużo daje od siebie jak na to, co dostaje w zamian. Tylko że takie są realia. Zwykły podatnik może jej przecież powiedzieć: "Przepraszam, pani bawi się w to od 16 lat za moje pieniądze i jeszcze narzeka na nagrody. A kim pani jest? Mistrzynią Polski, półfinalistką mistrzostw świata? Nigdy o pani nie słyszałem". Brutalne, ale realne. Moja dziesięcioletnia córka kocha gimnastykę artystyczną, pływa w małym uczniowskim klubie i gra w siatkówkę. Nie chce słyszeć, że nie pojedzie na treningi, spędza na nich 20 godzin tygodniowo. To jeszcze dziecięce i wiem, że za 15 lat będzie miała inne priorytety. Sam też musiałem wybierać. Na studiach założyłem rodzinę i kiedy przestałem dostawać stypendium, zakończyłem karierę, by utrzymywać rodzinę.

Czy pływak, który chce osiągać sukcesy, ma szansę to pogodzić? Tchórz wstaje kwadrans po piątej, o szóstej jest w basenie, trenuje do 8. Potem jedzie na uczelnię, naukę kończy o 15. W samochodzie je zimny obiad. O 16 jest na siłowni, potem pływa dwie godziny. Kończy o 19 i siada do nauki.

- Wiem, co czuje, ale proszę popatrzeć. Rozmawiamy na pływalni, nie ma jeszcze dziewiątej rano. Widzi pan ludzi, którzy pływają? Grupa masters. To biznesmeni, przychodzą codziennie o 6, trenują, idą do pracy.

To nie ta intensywność, co u Kawęckiego.

- Jasne, on trenuje więcej, mocniej, częściej. Może dlatego jest mistrzem świata i ma umowę z KGHM. Jak napisał Rutkowski: "Chcesz zarabiać na sporcie? Musisz być wybitny". Dzięki Kawęckiemu i Konradowi Czerniakowi pływanie ma niezłe finansowanie ze środków publicznych. Ala nie zdaje sobie sprawy, że bez ich wyników nie miałaby być może na zgrupowania i odżywki. Powiedzmy, że ministerstwo ma 100 mln zł na przygotowania olimpijskie. O te środki ubiega się 40 związków. To prosty algorytm: wprowadza się medale wielkich imprez, miejsca finalistów etc. i system wyrzuca kwotę, która się należy związkowi. Wynik, promocja Polski, rozpoznawalność sportu są wyznacznikami.

Sportowcy nago, czyli ESPN Body Issue [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.