Otylia Jędrzejczak: To prawda. Konrad zdobył medal na dystansie, na który się nie nastawiał. I niespodziewanie dla większości obserwatorów taki sam sukces odniósł Świtkowski. Pozostali nasi pływacy pobili wiele życiówek i rekordów Polski, a przecież przed nami jeszcze starty tych, na których od początku liczyliśmy najmocniej.
- Dla Radka to pierwszy poważny sprawdzian, odkąd trenuje z Pawłem Słomińskim. Wynik z eliminacji - 1:58,09 - był daleki od tego, czego oczekujemy, ale w półfinale Radek był już przecież czwarty z dużo lepszym czasem 1:55,54. Poza tym Kawęcki jest pozytywnie nieobliczalny, on naprawdę swoje sto procent może pokazać dopiero w finale. Bardzo na niego liczę, bo to zawodnik z dużymi możliwościami i talentem do stylu grzbietowego. Mocno ściskam kciuki.
- Wynik w Kazaniu jest ważny. Kawęcki i Słomiński trenują razem ponad rok. Mówimy, że do 12 miesięcy owocuje praca poprzedniego szkoleniowca, jeśli była ciężka. A Radek z Jackiem Miciulem ćwiczył na ogromnych obciążeniach. Kazań to pierwszy sprawdzian dla Radka i Pawła na dużej pływalni, tu zobaczymy efekty ich pracy. Oni sami bardzo chcą się sprawdzić przed Rio.
- To prawda, choć na pewno bardzo dobrze przygotowany jest też László Cseh. Węgier świetnie popłynął na 50 i na 200 m motylkiem, zdobył brąz i złoto. Ale Konrad na 50 m zdobył brąz, pobił rekord Polski o 0,34 s, na 100 m bardzo ostro się przetarł, płynąc kraulem w sztafecie. Nie mam wątpliwości, że jest w formie. Czuję, że walka będzie od początku do końca. Ważne może się okazać to, że Czerniak jest od Węgra wyższy, ma dłuższe ręce i dzięki temu może wygrać. Może też być tak, że László jest już trochę zmęczony, ale z drugiej strony dobra passa pomaga. Jak ci idzie, masz więcej siły.
- Tak, co nie znaczy, że można go skreślić. Nie jest w swojej szczytowej formie, ale w bardzo słabej również nie jest. On też będzie groźny, a i inni zawodnicy spróbują poszukać swojej szansy, w tym Paweł Korzeniowski, o ile znajdzie się w finale. Jak już jesteś w decydującym wyścigu na 100 m, to wiesz, że na sprinterskim dystansie może się wydarzyć bardzo dużo.
- Jestem pod wrażeniem jego występów. Gdyby był bardziej doświadczony, pewnie umiałby lepiej taktycznie zaplanować finał na 800 m. Na tym dystansie końcówka jest szczególnie ważna, co pokazał Sun Yang. Chińczyk długo płynął spokojnie, a na ostatnich 200 m przycisnął i wygrał. Patrząc na Wojdaka, na to, jak walczy, byłam dumna. Przed nim jeszcze 1500 m, gdzie też stać go na finał, co byłoby kolejnym świetnym rezultatem. Czy medalowym? Nie ma rzeczy niemożliwych, ale byłoby to duże zaskoczenie. Jednak nawet bez tego Wojdak już zrobił niesamowite rzeczy. Osiąga cudowne wyniki, urywa po kilka sekund ze swoich życiówek, a szóste miejsca na 400 i 800 m w debiucie na mistrzostwach świata to rewelacyjne osiągnięcia. Jest takim samym objawieniem jak Świtkowski.
- Ewidentnie posłużył mu powrót do kraju z USA i praca pod okiem taty. System spokojnego treningu bez studiowania dał bardzo dobry efekt, bo przecież miejsce na podium obok Cseha i Le Closa to bajka. Trochę tylko martwi mnie, że zdecydował się wrócić do USA i tam spędzić czas do igrzysk w Rio. Takie igrzyska i taka szansa na medal mogą mu się nie powtórzyć.
Świtkowski z Wojdakiem stali się naszymi nadziejami nie tylko na igrzyska w Rio, ale też na następne. W 2020 r. w Tokio raczej nie zobaczymy już 30-letniego dziś Korzeniowskiego, nie wiadomo, co będzie z 24-letnim Kawęckim i 26-letnim Czerniakiem. Dobrze, że mamy młodych ludzi, dla których warto tworzyć programy, w których warto inwestować. Po odejściu najlepszej trójki nie będzie pustki.
- Tak, procentują wspólne treningi dużej grupy. Samotnie do mistrzostw przygotowywali się tylko Kawęcki, Czerniak i Korzeniowski, reszta ekipy wszędzie jeździła razem, choć zawodnicy byli przypisani do mniejszych grup albo odbywali zgrupowania ze swoimi trenerami. To daje efekty.
Gdzie jest skoczek? Niesamowite widoki na MŚ w Kazaniu [ZDJĘCIA]