Rados³aw Leniarski: Czy sprinter my¶li przed startem z obaw±, ¿e jeden drobny b³±d, którego nikt nawet nie zauwa¿y z trybun, mo¿e zdecydowaæ o pora¿ce?
Konrad Czerniak, 22-letni wicemistrz ¶wiata na 100 m st. motylkowym, najwiêksza nadzieja polskiego p³ywania na olimpijski medal w Londynie: - U mnie takich desperackich my¶li nie ma, ale faktycznie w eliminacjach pogubi³em siê technicznie. Mia³em niby dobry czas, ale wiedzia³em, ¿e staæ mnie na du¿o wiêcej. Ten b³±d powtarza³em przy ka¿dym ruchu, ale móg³ go wychwyciæ tylko mój trener - nie wynosi³em barków w górê i nie atakowa³em nimi do przodu, podczas przerzucania ramion nad wod±...
Nie umiesz tego robiæ?
- Umiem. Ale w trakcie sprintu decyduj± detale. O czym¶ siê zapomina, czego¶ siê nie zauwa¿a.
Czyli sprinter nie zamyka po prostu oczu i nie p³ynie do przodu, ile Bozia da?
- Nie. Gdyby kto¶ lecia³ "na ¿ywio³", toby przepad³. Zw³aszcza w finale, gdzie jest potê¿ny ³adunek adrenaliny, trzeba zostawiæ sobie sporo zimnej krwi i zdrowego rozs±dku, ¿eby nie pomy¶leæ: "Kurczê, jestem w tym finale, no to teraz lecê od razu na wariata". Widzia³em w finale dwóch zawodników na bocznych torach, oni w³a¶nie zaczêli tak, jak nie powinni. Przep³ynêli pierwsz± d³ugo¶æ basenu, jakby tam by³a meta. Ja p³ywam na 50 m tak szybko, jak oni tê po³owê setki. Ale ich b³±d pozwoli³ mi w drugiej czê¶ci dystansu dopa¶æ ich i przegoniæ.
Faktycznie masz chyba zimn± g³owê, bo nawet na podium nie by³o widaæ u ciebie emocji.
- Wszystko mam przemy¶lane. Na ka¿dy wy¶cig mam inn± taktykê, w ka¿dym inaczej p³ynê po to, aby mieæ jak najwiêcej si³ na fina³. Fina³ te¿ mia³em przemy¶lany.
Je¶li ju¿ mówimy o zimnej analizie - sk±d wiesz, ¿e p³yniesz o 0,2 s wolniej od rekordu ¿yciowego? Przecie¿ jest to mgnienie oka roz³o¿one na dystansie 100 m.
- Znam swój organizm, startowa³em przez ostatnie trzy lata w wielu zawodach miêdzynarodowych. One da³y mi do¶wiadczenie i obycie.
Ale to, ¿e znalaz³em siê w finale z tak dobrym czasem, by³o zaskoczeniem nawet dla mojego trenera. Pobity rekord Polski o pó³ sekundy jednak go trochê zdziwi³. Wyliczali¶my sobie z nim - przy dobrych wiatrach - czasy sporo gorsze. 51,15 s w finale to by³ ju¿ szok. Po nawrocie pop³yn±³em 50 metrów w 27,2 s, co jest naprawdê dobrym
wynikiem. Wy¶cig na 100 metrów wygrywa siê drug± po³ow±. Jak kto¶ zacznie szaleñczo, postawi go w pionie i bêdzie umiera³. Moja druga piêædziesi±tka jeszcze nie wygl±da tak jak u Phelpsa, bo on rozbija ni± wszystkich przeciwników, ale postêp zrobi³em. Jestem zadowolony.
Co znaczy obcowanie z Phelpsem? Czy to, ¿e stoisz na s³upku obok niego, a potem p³yniesz na s±siednim torze, ma wp³yw na twój start?
- Na pocz±tek - to cz³owiek pomnik. Najlepszy p³ywak w historii.
Dla mnie by³a to ca³kowita abstrakcja - ja, najm³odszy finalista, ch³opak z Pu³aw, stojê obok Phelpsa i w dodatku mogê mu zagroziæ, a na pewno z nim powalczyæ. Fajne uczucie, bardzo motywuj±ce. Przecie¿ przez ostatnie cztery-piêæ lat w³a¶nie do tego d±¿y³em.
Ale ju¿ dawno siê przekona³em, ¿e podczas zawodów nie mo¿na my¶leæ w ten sposób.
Phelps zachowuje siê w charakterystyczny sposób przed startem. Wchodzi na basen ze s³uchawkami na uszach, niby na nikogo nie zwraca uwagi, czy¶ci sobie s³upek... Patrzysz wtedy na niego? Nie patrzysz? Nie patrzysz, bo sobie tak postanowi³e¶?
- Nie patrzê, zachowujê siê normalnie. Je¶li zerknê, to wychodzi to samo z siebie. Gdyby kto¶ ca³y czas my¶la³ o tym, ¿e p³ynie obok Phelpsa: "O Jezu, co to bêdzie?!", to nic by ze startu nie wysz³o. Pomys³, ¿e mo¿e go postraszê na pierwszych 50 metrach, móg³by nie wypaliæ, poza tym jest bez sensu. Trzeba zachowaæ zimn± krew do koñca dystansu i odetchn±æ dopiero wtedy, gdy siê dotknie ¶ciany. W³a¶nie to da³o mi srebrny medal.
I rozlu¼nienie - nie podchodzi³em do startów z wielkim napiêciem. Rok temu w Budapeszcie by³o gorzej. Za bardzo siê spi±³em. Potem szukali¶my z trenerem metody, ¿eby wszystko dobrze wysz³o w tym roku i przysz³ym. Chodzi o zachowanie w czasie zawodów, o to, co siê je, o czym siê my¶li, co siê mówi, a nie o to, ¿eby mieæ jedynkê w hotelu i od wszystkiego siê odci±æ.
Jak mo¿na siê tego nauczyæ?
- Z ka¿dymi kolejnymi zawodami. Kiedy pierwszy raz by³em na mistrzostwach ¶wiata, otacza³y mnie kamery, t³um ludzi. Trzeba siê z tym oswoiæ. Chyba ju¿ umiem. Mistrzostwa w Szanghaju by³y dla mnie pod tym wzglêdem wielkim skokiem do przodu. Umia³em siê skoncentrowaæ.
Czy wiesz, jak trenuje Phelps? Czy da siê tak± wiedzê wykorzystaæ?
- Kiedy¶ z ciekawo¶ci przeczyta³em artyku³ o jego treningach, ale trudno wyci±gn±æ wnioski. S±dzê, ¿e powiedzia³ o krótkim okresie przygotowañ, prawdopodobnie o czym¶, co mia³o miejsce jaki¶ czas temu. Poza tym my nie jeste¶my skoncentrowani na nim. To nie maszyna, mo¿na go pokonaæ, jak siê okaza³o w Szanghaju, ale nie chodzi o to jak trenowaæ, aby pokonaæ Phelpsa, tylko o to, aby p³ywaæ coraz szybciej. Skupiamy siê na sobie.
Jego bajeczn± technikê mo¿esz sobie obejrzeæ na zawodach. Albo w internecie. Na przyk³ad jego p³ywanie pod wod± albo nawroty lub ostatnie metry.
- Wiedzia³em, ¿e po nawrocie mogê zobaczyæ na torze ko³o mnie rybê szybko przemieszczaj±c± siê pod wod±. Wiêc nie zdziwi³em siê, nie da³em ponie¶æ emocjom i nie rzuci³em w bezmy¶ln± pogoñ. Nie straci³em do niego tyle, ile inni zawodnicy na przyk³ad na olimpiadzie w Pekinie. Ale wci±¿ mam mnóstwo zapasu.
Wszystko jest analizowane. Bartek [Kizierowski, trener Czerniaka] bardzo du¿o rozmawia z innymi trenerami z Australii czy w³a¶nie z trenerem Phelpsa Bobem Bowmanem. Pyta, co robi± nowego, czego próbuj±, jak trenuj±. Zbiera ró¿ne klocki i uk³ada sobie to w g³owie, a potem przekazuje nam. To bardzo u³atwia treningi.
W Londynie Phelps prawdopodobnie nie bêdzie broni³ swoich wszystkich o¶miu z³otych medali z Pekinu. Byæ mo¿e wypadnie mu z programu w³a¶nie 100 m delfinem. To co¶ dla ciebie znaczy?
- Michael nie podda siê ³atwo. Je¶li bêdzie czu³, ¿e zwyciêstwo jest w zasiêgu jego rêki, pop³ynie w ka¿dej konkurencji. Sk±d on bierze motywacjê? Przecie¿ wyznaczy³ ju¿ dla p³ywania niebotyczne granice.
On ma Bowmana, ty te¿ znalaz³e¶ guru... Z Bartoszem Kizierowskim pracujesz od trzech lat, kilku innych zrezygnowa³o z treningów pod Madrytem. Czym on ciê przekona³?
- U p³ywaka czêsto zdarzaj± siê gorsze chwile. Dla mnie by³ to start w Pary¿u przed mistrzostwami ¶wiata. Nawet nie wszed³em do fina³u, pop³yn±³em ponad trzy sekundy gorzej od wyniku z Szanghaju. Niby wiedzia³em, ¿e mam za sob± ciê¿ki trening, ¿e nied³ugo bêdê p³ywa³ szybciej i mo¿e to byæ cisza przed burz±, ale jednak ten wynik mnie za³ama³. Czu³em siê pogubiony. W takich chwilach Bartek przychodzi i mówi: "No, Kondziu, co¶ tu nie gra, co¶ trzeba poprawiæ". I rzuca detal, który okazuje siê absolutnie kluczowy. Dla zwyk³ego cz³owieka mo¿e byæ nawet niezauwa¿alny, a tymczasem ja po poprawieniu tego, na co zwróci³ uwagê, p³ynê sekundê szybciej. Tak te¿ by³o w Szanghaju.
W finale stoczy³e¶ fantastyczn± walkê o srebro z Amerykaninem Tylerem McGillem. Pomog³o ci idealne trafienie w ¶cianê. W stylu motylkowym, w którym cykl pracy ramion jest d³ugi, to szalenie wa¿ne.
- Ale wiesz, ¿e to nie szczê¶cie, tylko trening? Takie rzeczy siê planuje. Na ostatnich kilku ruchach trzeba wiedzieæ czy je wyd³u¿yæ, czy skróciæ. W tym roku czêsto zdarza³o siê na treningach, ¿e wpada³em na ¶cianê jak pocz±tkuj±cy. Bartek by³ nieraz za³amany i powtarza³: "Kondziu, nie mo¿esz tak koñczyæ. Musisz siê tego nauczyæ, bo w finale w Szanghaju trzeba bêdzie dotkn±æ ¶ciany idealnie".
Nie wychodzi³o mi d³ugo. Pierwszy raz uda³o siê wszystko zgraæ na mistrzostwach w Hiszpanii. Po raz drugi w³a¶nie w Szanghaju.
Ciekawi mnie, dlaczego zdecydowa³e¶ siê na wyjazd do Hiszpanii. By³a to decyzja obarczona sporym ryzykiem. Polscy p³ywacy nie zbadali tego kierunku tak dobrze jak amerykañskiego, zaj±³ siê tob± trener, który nie ma wielkiego do¶wiadczenia.
- Ka¿da decyzja o kierunku dalszej kariery jest ryzykowna. Zdecydowa³ Bartek - tyle lat do¶wiadczenia zawodnika na najwy¿szym ¶wiatowym poziomie, wiele lat p³ywania pod okiem Mike'a Bottoma, jednego z najlepszych trenerów sprintu na ¶wiecie, sporo samodzielnego trenowania innych p³ywaków.
Teraz nawet nie potrafiê sobie wyobraziæ, co by ze mn± by³o, gdyby Bartek nie zapyta³, czybym z nim nie chcia³ trenowaæ. By³o to po finale mistrzostw Polski na 50 m st. dowolnym w 2008, jeszcze przed igrzyskami w Pekinie. On wygra³, ja by³em trzeci. Dla niego pierwszy dzieñ zawodów by³ zarazem ostatnim. Zaraz po dekoracji zaproponowa³ mi wyjazd, studia i treningi. Mo¿e zauwa¿y³, ¿e powinienem byæ w przysz³o¶ci szybki, ¿e mam dobre warunki fizyczne.
Przez ostatni rok mieszka³em sam w akademiku. To du¿y kampus, jest na nim 25-metrowy basen. Na d³ugi basen doje¿d¿amy do Madrytu. W grupie Bartka jest siedem osób. Jeden z naszych kolegów z Hiszpanii na ME juniorów wygra³ 50 m st. dowolnym. By³ to dla nas sygna³, ¿e i z nami jest dobrze.
W Szanghaju zdoby³e¶ medal z zaskoczenia, bez nadmiernej presji. W Londynie wystartujesz z innej pozycji. Jaki ta zmiana mo¿e mieæ na ciebie wp³yw?
- Liczê siê z tym, ¿e w mediach mo¿e byæ g³o¶niej o moich szansach. Sam nie chcê tego robiæ, ale przygotowujê siê do tego. Nie zacz±³em my¶leæ o igrzyskach w chwili zdobycia srebrnego medalu. My¶limy z trenerem o igrzyskach ju¿ od dawna, od pierwszych treningów w Hiszpanii.
Wytatuujesz sobie kó³ka olimpijskie?
- Mo¿e po zawodach. To nie jest decyzja z gatunku hop-siup.