Piłka nożna. Kiełbasy zamiast kasy, czyli krótki instruktaż dla klubów przed oknem transferowym

Jesteś prezesem klubu i otwiera się okno transferowe. Wszystkich ogarnia szał zakupowy, a ty jesteś bez grosza. Nie wiesz, co robić? Spokojnie! Plik banknotów mogą zastąpić futbolówki, dresy, a nawet kiełbasa, krewetki czy też lody.

Pierwszego lipca wystartuje zakupowe szaleństwo piłkarskich klubów. Zawodnicy pozmieniają drużyny, gigantyczne pieniądze pójdą w ruch. Ale czy zawsze ci najdrożsi są najlepsi? Przykład pierwszy - Denilson. W 1998 roku Brazylijczyk przeszedł z Sao Paulo do Betisu za 31,5 mln euro. Stał się wówczas najdroższym piłkarzem świata i zarazem najdroższym rezerwowym. Przykład drugi - Andy Carroll. Za angielskiego napastnika Liverpool zapłacił rekordowe w historii klubu 35 milionów funtów. Miał strzelać gola za golem, a trafił do siatki raptem sześć razy i został wypożyczony.

Ale są przykłady zawodników, którzy radzili sobie całkiem nieźle, a kluby nie zapłaciły za nich żadnych pieniędzy. Środkiem płatniczym zamiast banknotów były np. produkty żywnościowe.

Piłkarza za mięso wymienię

W 1928 roku Manchester United sprowadził Hugh McLenahana za zamrażarkę pełną lodów. A stało się tak, bo poprzedni klub piłkarza, Stockport, miał problemy finansowe. Nie był w stanie realizować kontraktu zawodnika, dlatego zgodził się go oddać za mrożone smakołyki. Nie bez znaczenia było też to, że asystent trenera "Czerwonych Diabłów" Louis Rocca prowadził jednocześnie lodziarnię. McLenahan może nie był wybitnym zawodnikiem, ale jak na cenę, jaką klub za niego zapłacił - genialnym. Kilka razy był nawet kapitanem zespołu.

Takiej kariery nie zrobił rumuński piłkarz Ion Radu, ale jego transfer z Jiul Petroszany do drużyny Valcea w 1998 roku był jeszcze bardziej spektakularny. Nowy pracodawca zapłacił za pomocnika dwiema tonami mięsa wołowego i wieprzowego. - Sprzedaliśmy mięso i dzięki temu mieliśmy za co wypłacić naszym pozostałym zawodnikom pensję - przyznał potem prezydent klubu z Petroszan.

Transfer szczególnej wagi

Rumuńskie kluby chyba specjalizują się w tego typu transferach. Co prawda Cristian Balgradean w końcu nie trafił z Minerul Lupeni do Jiul za budowę gazociągu (a marzył o tym prezes i burmistrz miasta), ale za to Marius Cioara w 2006 roku został sprzedany z drugoligowego UT Arad do czwartoligowego Regal Hornia za 15 kilogramów kiełbasy wieprzowej. Zawodnikowi jednak bardzo się to nie spodobało. Uznał całą transakcję za nomen omen świński żart i dzień po podpisaniu umowy ogłosił zakończenie kariery. - Dla mnie to była zniewaga. Zdecydowałem, że wyjeżdżam do Hiszpanii, gdzie mam pracę na farmie - powiedział dziennikarzom przed wyjazdem. Ten akurat transfer kompletnie się więc nie opłacił, co oznacza, że i w tej materii trzeba uważać.

A co powiecie na krewetki? Nimi też płacono za piłkarza. Jedenaście lat temu w jednej z niższych lig w Norwegii Kenneth Kristensen zmienił klub z Vindbjart na Floey. Umowa była jasna - Floey da za zawodnika tyle kilogramów krewetek, ile on sam waży. Ostateczna cena? 75 kilogramów skorupiaków.

Znacznie skromniej wycenił za to swojego piłkarza angielski Peterborough. - Sprzedaliśmy go za trzy paczki chipsów i batona Mars - powiedział o Gulianie Graziolim prezes klubu Paul Fairclough. To prawdopodobnie był jednak tylko jego żart, Grazioli został do drużyny Stevenage FC tylko wypożyczony. Ale kto go tam wie. Po tych wszystkich przykładach naprawdę we wszystko można uwierzyć.

Macie ciężarki? Napastnik jest wasz

Innym rodzajem transferów bezgotówkowych są wymiany za sprzęt sportowy. I tu pojawią się już naprawdę znane nazwiska. Ian Wright to były reprezentant Anglii i drugi najlepszy w historii strzelec Arsenalu Londyn. Do drużyny "Kanonierów" trafił z Crystal Palace, a ta drużyna pozyskała go w 1985 roku z Greenwich Borough za... zestaw ciężarków.

Wright strzelił kiedyś gola naszej reprezentacji, podobnie jak były gracz Liverpoolu John Barnes. Zanim trafił do tej drużyny, grał w klubie Watford FC, który zrobił interes życia, sprowadzając go Sudbury Court za zestaw strojów meczowych. W 1987 roku Watford sprzedał Barnesa Liverpoolowi za niespełna milion funtów.

Inny eksreprezentant kraju Gary Pallister zaczynał karierę w nadmorskim Billingham Town. Kopał amatorsko, a zarabiał pieniądze, pracując w porcie. Jego talent dostrzegli jednak w 1984 roku wysłannicy Middlesbrough i zapłacili za transfer zestawem strojów, piłkami oraz bramkową siatką. Pięć lat później kupił go Manchester United. Cena - 2,3 mln funtów.

Ile chcecie piłek za tego piłkarza?

W Polsce oczywiście takie transfery też się zdarzały. Legendy o tym, że Jacek Krzynówek przeszedł z LZS Chrzanowice do RKS Radomsko za skrzynkę wina, można raczej włożyć między bajki. Prawdą jest natomiast, że nastoletni Grzegorz Krychowiak trafił do Stali Szczecin za 20 piłek, a Krzysztof Bizacki do Ruchu Chorzów za kilka ton węgla. Najsłynniejsza jest jednak historia Andrzeja Niedzielana. W 2001 roku Zagłębie Lubin puściło napastnika do Górnika Zabrze, biorąc w zamian 30 futbolówek. Niedzielan zrobił potem dużą karierę, kilkanaście razy wystąpił w reprezentacji Polski, grał też w lidze holenderskiej w zespole NEC Nijmegen, który kupił go z Dyskobolii za równowartość kilkunastu tysięcy futbolówek.

Kiedy w jednym z wywiadów Niedzielan wspominał tamten transfer do Górnika, stwierdził, że widocznie był tyle wtedy wart. I że nie ma nic przeciwko, by za piłkarzy płacono towarami. "Statek sardynek za Ronaldo!", "Kurtki puchowe za Messiego!", "Damy wam Lewego, jak dacie nam meblościankę" - czy takie tytuły w gazetach to nie byłaby miła odmiana?

piotr.kalisz@agora.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.