Nowa rola Zbigniewa Bońka w PZPN? Marek Koźmiński chce kontynuować jego wizję. "Nie jestem kameleonem"

Marek Koźmiński oficjalnie potwierdził, że wystartuje w październikowych wyborach na prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Chce kontynuować wizję ustępującego Zbigniewa Bońka. Niewykluczone, że mianuje go wiceprezesem.

- Dużo dobrego zrobiliśmy przez ostatnie lata ze Zbigniewem Bońkiem, ale dużo jest jeszcze do zrobienia. Mam szerokie doświadczenie i uważam, że mam prawo ubiegać się o stanowisko prezesa PZPN - zaczął spotkanie z dziennikarzami na Stadionie Narodowym Marek Koźmiński. - Grałem w polskich klubach, grałem w reprezentacji, zarządzałem Górnikiem Zabrze, a przez ostatnie niemal osiem lat byłem wiceprezesem PZPN. Moim zdaniem piłka jest jak narkotyk. Uzależnia. I mój przypadek to potwierdza - stwierdził.

Zobacz wideo Tak Koźmiński ogłosił swój start w wyborach na prezesa PZPN [WIDEO]

Drugiego kandydata oficjalnie nie ma, ale po cichu już prowadzi kampanię

Wybory odbędą się pod koniec października 2020 roku. Dotychczasowy prezes, Zbigniew Boniek nie weźmie w nich udziału, bo Ustawa o Sporcie ogranicza okres sprawowanej władzy prezesów związków krajowych do dwóch czteroletnich kadencji. Na razie Koźmiński jest jedynym kandydatem, który oficjalnie potwierdził swój udział w wyborach. W kuluarach mówi się jednak, że drugim kandydatem będzie Cezary Kulesza, prezes Jagiellonii Białystok. To, że nie ogłosił jeszcze swojego startu, nie znaczy, że nie rozpoczął kampanii. Już ruszył w teren, odbywa spotkania i stara się przekonać do siebie lokalnych baronów, czyli szefów wojewódzkich związków piłki nożnej, którzy mogą przesądzić o tym, kto zwycięży.

Nowego prezesa wybierze na zjeździe PZPN 118 delegatów. 60 z nich to właśnie baronowie z terenu, 50 głosów mają kluby z ekstraklasy i I ligi. Pozostałe głosy oddadzą przedstawiciele środowiska sędziowskiego, trenerskiego, futbolu kobiecego i futsalu. Żeby wygrać w pierwszej rundzie, należy osiągnąć bezwzględną większość, czyli 60 głosów (50 proc. +1). W kolejnych rundach wystarczy większość zwykła.

Koźmiński ogłosił swój udział w wyborach w przeddzień spotkania PZPN-u z przedstawicielami klubów ekstraklasy, na którym mają dojść do porozumienia co do formatu ligi. Koźmiński jest zwolennikiem rozszerzenia ekstraklasy do 18 zespołów i odejścia od ESA-37. A to może nie przysporzyć mu poparcia wśród prezesów ekstraklasowych klubów. Większość z nich jest przeciwna reformie i woli pozostać przy obecnym formacie. W wyborach prezesi prawdopodobnie poprą więc Cezarego Kuleszę, jednego ze swoich, od lat zasiadającego we władzach Ekstraklasa SA.

- Moje stanowisko od początku jest takie samo: jestem przeciwko ESA-37 z podziałem punktów. Cel był taki, żeby podnieść w ten sposób emocje. I to się udało. Ale nie poszły za tym wyniki sportowe i biznesowe. Wręcz przeciwnie. Kluby nie mogą na dłuższą metę nic planować, w ciągu kilku minut ich sytuacja może się zmienić, tak, jak w przypadku Podbeskidzia, które było bezpieczne w górnej połowie tabeli, ale w ostatnim momencie spadli do dolnej części. I co? Na koniec wylądowali w pierwszej lidze. Nie może o tak ważnych sprawach decydować dyspozycja chwili, kilku ostatnich tygodni. Poza tym prowadzi to do tego, że kluby chcą kupować gotowych zawodników, którzy będą w stanie pomóc w walce o punkty tu i teraz. Nie patrzą przyszłościowo - krytykował obecny system rozgrywek.

A gdy jeden z dziennikarzy zasugerował, że tak stanowcze podejście w tej kwestii może zniechęcić część delegatów, którzy w październiku zdecydują, kto zostanie nowym prezesem PZPN, odpowiedział: - Nie jestem kameleonem i nigdy nie będę zmieniał zdania, żeby się przypodobać. Przedstawiam swoje argumenty i chętnie poznam argumenty drugiej strony w tej sprawie. Zależy mi na merytorycznej dyskusji, bo argumentu "nie, bo nie" nie uznaję. Zawsze swoje zdanie będę przedstawiał wprost, patrząc prosto w oczy - deklarował Koźmiński.

Zmiana miejsc: Koźmiński prezesem, Boniek wiceprezesem?

Koźmiński to były piłkarz m.in. Hutnika Kraków, Górnika Zabrze, Udinese, Brescii i PAOK-u Saloniki. Reprezentował Polskę na mundialu w 2002 roku, a dziesięć lat wcześniej wywalczył z reprezentacją olimpijską srebrny medal igrzysk w Barcelonie. Po zakończeniu kariery pozostał blisko piłki, ale zajął się też rozwijaniem biznesu. Specjalizuje się w działalności deweloperskiej na rynku nieruchomości komercyjnych i mieszkaniowych: buduje centra handlowe, biurowce i całe osiedla mieszkaniowe. Do PZPN-u wciągnął go Boniek. W jego pierwszej kadencji był wiceprezesem ds. zagranicznych, a w drugiej wiceprezesem ds. szkoleniowych. Zamierza więc kontynuować jego wizję i nie wyklucza, że Boniek zostanie w PZPN w roli wiceprezesa. - Polska piłka go potrzebuje. Ma ogromną wiedzę i charyzmę, od lat skutecznie zarządza związkiem. Pytanie, czy będzie chciał dalej tu pracować i kontynuować swoją wizję? Mam nadzieję, że tak - powiedział Koźmiński. Poparcie od Bońka, swego rodzaju namaszczenie go na następcę, może mu zapewnić sporo głosów. Również wśród baronów. Na razie jednak wśród szefów wojewódzkich związków da się usłyszeć, że więcej obiecał im Kulesza. Koźmińskiego jeszcze u nich nie było.

- Nie chcę licytacji. Z mojej strony to będzie dyskusja na argumenty. Chcę pokazać, co zrobiliśmy przez ostatnie dwie kadencje prezesa Bońka i przekonać, że jest to dobra droga, którą można niekiedy delikatnie zmodyfikować. Dla PZPN-u najważniejszy powinien być polski piłkarz, młody zawodnik, rozwój narybku. Tego będę chciał bronić. Ale wcale nie uważam, że stoi to w kontrze do interesów zawodowej piłki. Da się to pogodzić. Daliśmy klubom wystawiania właściwie dziesięciu zawodników z zagranicy, przy jednym tylko zastrzeżeniu: ten jeden ma być młodym Polakiem. I to przynosi nam sukcesy sportowe i ekonomiczne, co potwierdzają nawet ci, którzy początkowo byli przeciwni temu przeciwni – mówi Koźmiński.

Kandydaci na prezesów PZPN-u mogą zgłaszać się do 26 września. Równo miesiąc później odbędą się wybory.

Więcej o: