PNA. Hervé Renard, bohater Zambii

Hervé Renard kilka lat temu wstawał o trzeciej rano i opróżniał kosze na śmieci. Z czwartoligowego angielskiego Cambridge United wyleciał po kilku miesiącach, bo nie znał języka. W niedzielę prowadzona przez niego Zambia zdobyła pierwszy Puchar Narodów Afryki.

Kapitan Christopher Katongo mówił po zwycięstwie w rzutach karnych z Wybrzeżem Kości Słoniowej, że złotego medalu by nie było, gdyby nie prezes federacji Kalusha Bwalya. Najznakomitszy piłkarz w historii zambijskiego futbolu, który na początku lat 90. kolekcjonował trofea w PSV Eindhoven, sześć lat temu ogłosił plan, który miał doprowadzić reprezentację do sukcesu. - Chciał, byśmy grali razem przez kilka lat, poznali się i stanowili jedność. Innym afrykańskim reprezentacjom tego brakuje. Popatrzcie na Senegal, który odpadł w fazie grupowej. Dlaczego na turnieju zabrakło potężnych na kontynencie Nigerii i Kamerunu? Możesz mieć gwiazdy Chelsea i Barcelony, ale jeśli nie stworzą drużyny, nic nie osiągniesz. My znamy się świetnie. Wiem, gdzie pobiegnie Rainford Kalaba, on zna moje mocne i słabe strony - tłumaczy Katongo, wybrany na najlepszego gracza turnieju w Gabonie i Gwinei Równikowej.

Reprezentacja miała mieć też silnego, pewnego posady szefa. W Afryce, gdzie stołki, na których siedzą szkoleniowcy, należą do najbardziej chybotliwych na świecie, dwa lata spędzone w zambijskiej szatni przez Renarda to osiągnięcie wyjątkowe. W 2010 r. Francuz zrezygnował sam, z przyczyn osobistych. Wrócił w październiku, gdy prezes Bwalya wyrzucił krytykowanego za defensywną taktykę Daria Bonettiego. - Przyjąłem ofertę, bo atmosfera w zespole jest fantastyczna. Z nikim nie przeżyłem takich chwil - mówił Renard.

Zawodnicy go uwielbiają, choć to szef surowy, wymagający dyscypliny. Na początku zgrupowania powiedział podwładnym, że PNA to nie wakacje, a celem jest zwycięstwo. Pomocnik Clifford Mulenga nie zrozumiał. Po fazie grupowej zorganizował balangę, więc został odesłany do domu.

Renard piłkarzem był słabym, po zejściu z boiska trenował amatorów i otworzył firmę sprzątającą. - Pięć dni w tygodniu wstawałem o trzeciej rano, do moich obowiązków należało m.in. wyrzucanie śmieci. Jestem przekonany, że pokonanie WKS w finale było łatwiejsze niż to, co wtedy robiłem - wspominał 43-letni trener.

Osiem lat temu dostał pracę w czwartoligowym Cambridge United. Nie znał języka, nie zatrudniono mu tłumacza. Po czterech zwycięstwach w 25 meczach został zwolniony. Dziś mówi, że w Anglii przeżył najtrudniejsze chwile w życiu.

W Zambii, która jeszcze w 2008 r. odpadła z PNA w fazie grupowej, spotkał piłkarzy nieznanych w Europie, w najlepszym wypadku występujących w ligach RPA i Demokratycznej Republiki Konga. Po ćwierćfinale mówił, że w internecie nie ma informacji o jego zawodnikach, bo nikt niczego się po nich nie spodziewa.

Gdy w niedzielę rzut karny dający trofeum wykorzystał Stoppila Sunzu, selekcjoner wbiegł na boisko i krzyczał, że jest wybrańcem. Wbiegł w białej koszuli, w której występuje od poprzednich mistrzostw kontynentu. Dwa lata temu, na mecz z Kamerunem, założył niebieską i Zambia przegrała. Potem wrócił do szczęśliwego ubrania, nie zmienił go przez cały turniej. Po każdym meczu uspokajał dziennikarzy, że pierze ją regularnie. W niedzielę koszula została w hotelu. Renard założył inną - także białą - bo uznał, że jest bardziej elegancka.

Kibice Pucharu Narodów Afryki. Tego nie zobaczysz na europejskich stadionach [GALERIA] ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.