"Staliśmy się Argentyną i Brazylią". Absurdalne obrazki ze stolicy Bangladeszu. Skąd to szaleństwo?

Jakub Kręcidło
Ulice Dhaki, stolicy Bangladeszu, dziś szczególnie nie różnią się od tych Buenos Aires czy Rio de Janeiro. Choć brzmi to absurdalnie, w kraju oddalonym od Maracany o 15 tys. kilometrów kibice szaleją na punkcie południowoamerykańskiego futbolu. Ich fanatyzm jest tak duży, że przed finałem Copa America (Argentyna - Brazylia, 2:00, noc z soboty na niedzielę) policja zaplanowała mobilizację, by zapobiec bijatykom fanów obu drużyn.

Reprezentacja Bangladeszu zajmuje 184. miejsce w rankingu FIFA. Nigdy nie brała udziału w mistrzostwach świata, raz, w 1980 roku, zagrała w Pucharze Azji i straciła 17 goli w czterech meczach, nie zdobywając punktu. Futbol w tym kraju zwykle przegrywa rywalizację z krykietem. No, chyba że odbywa się wielki turniej. Wówczas Banglijczycy zaczynają szaleńczo deklarować miłość do reprezentacji Argentyny i Brazylii, krajów położonych na drugim końcu świata. 

Zobacz wideo "Podolski to jest już trochę taki miś z Krupówek. Ale to jest piękna historia"

Chcesz poczuć klimat Copa America? Jedź do Bangladeszu

– Jesteśmy bardziej zajarani Argentyną niż sami Argentyńczycy – przekonywał Pintu Paltan, szef facebookowej strony zrzeszającej fanów Albicelestes z Bangladeszu. Jego portal lajków ma ponad pół miliona. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej.  Przy okazji mundialu w Rosji na ulicach miast odbywały się parady ku chwale drużyny z Ameryki Południowej...

... a na lokalnych budynkach mieszkalnych wieszane są potężne flagi. Na ujęciach z ulic miast widać kilkudziesięciometrowe flagi Argentyny. Joynal Abedin Tutu, kibic Brazylii z Bangladeszu, pomalował swój wielopiętrowy dom w barwy Brazylii. – Będę to robić, dopóki nie umrę – deklarował. Takie zachowania świadczą o potężnej pasji do futbolu, ale są zagwozdką dla lokalnych urzędników. – Kibicowanie nam nie przeszkadza. Ale miasto wygląda dziwnie, gdy na dachach widać tylko zagraniczne flagi. Staliśmy się Argentyną i Brazylią – rozkładał ręce urzędnik Mustafizur Rahman w rozmowie z AFP.

"Męczennicy mistrzostw świata", bijatyki i mobilizacja policji na finał Copa America

Banglijczycy traktują futbol jak sprawę życia i śmierci. Dosłownie. "Męczennikami mistrzostw świata" lokalna prasa nazwała trzech mężczyzn, którzy w 2014 roku zginęli, próbując powiesić flagi Argentyny na liniach elektrycznych. Cztery lata później w ten sam sposób zmarło dziecko. W Bangladeszu dochodzi do bitew między sympatykami Argentyny i Brazylii. Przy okazji mundialu w Kraju Kawy jedenaście osób trafiło do szpitala po bijatyce, która wywiązała się po tym, gdy mężczyzna stwierdził, iż gol wielbionego niczym bóg Diego Maradony z 1986 roku był niezgodny z przepisami. Również w 2014 18-letni pracownik restauracji, Milon Hossain, został zamordowany, gdy kibice Brazylii i Argentyny obrzucali się kamieniami. 

Teraz też nie jest spokojnie. Po półfinałach Copa America przynajmniej czworo kibiców trafiło do szpitala w wyniku pomeczowych kłótni. Doszło do trzech starć. Najpierw fan Brazylii pokłócił się z fanem Argentyny. Później, gdy udało się rozdzielić krewkich mężczyzn używających np. kijów, wracający do domu kibic Brazylii został pobity przez grupę fanów Argentyny. A następnie, w ramach odwetu, jeden z fanów Argentyny został pobity przez grupę fanów drużyny rywala. Absurd? Witamy w Bangladeszu. 

– Nikt nie złożył doniesienia – powiedział szef policji, komendant Emranul Islam. Ale rząd zdecydował się działać. Gdy większość państw zakazuje zgromadzeń ze względu na strach przed pandemią koronawirusa, policja w Bangladeszu rozgania mieszkańców do domów, by unikać bijatyk. – Zaapelowaliśmy do mieszkańców, by nie gromadzili się na wspólne oglądanie finału. Mecz można będzie zobaczyć wyłącznie w domu – grzmi Islam, a lokalne media informują, że do regionu Brahmanbaria wysłanych zostało dodatkowych 150 funkcjonariuszy.

Banglijczycy dostali MŚ 1986 w kolorowej TV i zakochali się na zabój w Argentynie

Ale skąd w Banglijczykach taka miłość do reprezentacji Argentyny i Brazylii? Ta historia zaczyna się w latach 70. i 80., gdy do kraju zaczęły docierać transmisje meczów telewizyjnych. Fani początkowo wielbili Pelego, ale potem mogli na żywo oglądać popisy Diego Maradony na mundialu w 1986 roku, pierwszym pokazywanym na żywo w kolorze.  "Ręka Boga i u nas wywołała kolosalną debatę, ale większość osób ostatecznie zignorowała złamanie przepisów. Każdy miał w pamięci wojnę o Falklandy i to, co zrobili nam Brytyjczycy", czytaliśmy w gazecie "Dhaka Tribune", gdzie przypominano, że Bangladesz był przez blisko 200 lat częścią brytyjskiej kolonii.

Bangladesz przez lata szukał swojego Maradony, jak reszta świata, ale oczywiście go nie znalazł. Było kilku piłkarzy, którzy mieli przypominać Diego wyglądem, inni próbowali upodabniać się stylem, ale do pierwowzoru nie nawiązał nikt. Bangladesz i futbol idą w parze tylko poza boiskiem, bo szaleństwo, jakie ogarnia kraj, jest niewiarygodne. Postać Maradony była i jest tam wielbiona. Z wizerunkiem Diego wytwarzano książki, koszulki czy nawet opakowania lizaków. "Maradona był szalony. A my kochamy szaleństwo!" – przekonywali Banglijczycy. – Symboliczne znaczenie miał dla nas fakt, że Diego ewidentnie oszukał mocarstwo – powiedział Abu Ahasan, antropolog i badacz. 

Drugą kwestią łączącą Banglijczyków z południowoamerykańskimi nacjami są podobieństwa. Sami mieszkańcy Bangladeszu oceniają, że latynosi "też żyją w kraju trzeciego świata". – Brazylijczycy są ciemnoskórzy i biedni, tak jak my – tłumaczył Ifty Mahmud, dziennikarz "Prothom Alo", którego cytował magazyn "Time". – Dzięki mediom różnice między światem się zacierają, dlatego też kibicujemy innym ekipom – powiedział kibic Argentyny Mustafa Hussein Chowdary w rozmowie z AFP.

Finał Copa America. Leo Messi sięgnie po pierwsze trofeum z reprezentacją?

Bangladesz szykuje się na piłkarskie święto. 70 proc. mieszkańców ma w sobotnim finale Copa America wspierać Argentynę, która walczy o pierwszy triumf w turnieju od 1993 roku, a Leo Messi postara się o pierwsze "poważne" trofeum z drużyną narodową, bo cztery dotychczasowe finały przegrywał. Pojedynek (byłego?) gwiazdora Barcelony z Neymarem będzie ozdobą spotkania dwóch potęg, dzięki któremu Copa America przynajmniej na chwilę wyjdzie z cienia Euro. Chociaż w Bangladeszu południowoamerykańskie mistrzostwa nigdy nie zeszły na dalszy plan.

Więcej o: