Copa America. Argentyna, czyli biało-błękitna krew szkoleniowa

Gra o medale na Copa América stała się bratobójczą wojną trenerów z Argentyny. Ricardo Gareca (Peru), Jorge Sampaoli (Chile), Ramón Diaz (Paragwaj) i Gerardo Martino (Argentyna) służą dziś innym krajom, ale mają wspólne traumy i korzenie.

Carlos Bilardo, który doprowadził reprezentację albicelestes (biało--błękitni, przydomek reprezentacji Argentyny) do tytułu mistrza świata w Meksyku (1986), chwalił się kiedyś, że podczas pracy w kolumbijskim Deportivo Cali mediował między dwoma najsłynniejszymi baronami karteli narkotykowych Miguelem Rodr~guezem Orejuelą i Pablo Escobarem. Obaj darzyli go zaufaniem i estymą, Escobar, gdy dorobił się fortuny na kokainie, inwestował w budowę boisk i stadionów.

Czyli nic na kontynencie nie dzieje się bez udziału trenerów z Argentyny? Dzielą się oni na "menottystów" i "bilardystów" - zwolenników dwóch śmiertelnie skłóconych osobistości tamtejszej piłki. "Filozof" César Luis Menotti dał Argentynie pierwszy tytuł mistrza świata w 1978 r. na mundialu organizowanym w kraju rządzonym przez juntę generała Jorge Videli. Wojsko otrzymało od dyktatora prawo do torturowania, nawet zabijania politycznych przeciwników. Menotti i jego drużyna mieli pokazać światu inne oblicze Argentyny. Udało się, gospodarze grali futbol porywający, zdobyli złoto, a Mario Kempes został królem strzelców. Cieniem położył się mecz Argentyny z Peru, który gospodarze musieli wygrać wysoko, by wyprzedzić Brazylię w drodze do finału. Wygrali 6:0, po latach szef kartelu z Medellin wspominał, że pośredniczył w rozmowach ustalających wynik między przedstawicielami junty Videli i federacji peruwiańskiej.

Menotti i tak stał się gwiazdą wśród trenerów. Przemawiał obrazowo, jak poeta sławiąc futbol ofensywny polegający na maksymalizacji posiadania piłki i całkowitej dominacji nad rywalem bez względu na jego klasę. Był tym, kim jest dziś Pep Guardiola, który zaraz po zakończeniu kursów trenerskich wybrał się na nauki do Argentyny, gdzie spotkał się z Menottim, a także odbył 11-godzinną dyskusję z Marcelo Bielsą. Powoływany do kadry przez Menottiego Bielsa, jako trener wielbiciel Ajaxu z czasów Louisa van Gaala, ostatecznie przekonał Guardiolę, że fundamentem drużyny nie jest obrona. "Aby dobrze bronić, wystarczą siły i chęci. Aby atakować i kreować, niezbędny jest geniusz".

Przeciwnicy tych koncepcji uważają Menottiego, Bielsę czy Guardiolę za dogmatyków. Tak jak Bilardo, który twierdził, że drużynę trzeba budować tak, by zmaksymalizować szanse na zwycięstwo. Wszelkimi środkami? Diego Maradona opowiadał, że w 1/8 finału mundialu we Włoszech w 1990 r. Argentyńczycy przygotowali bidony ze środkami usypiającymi, którymi w przerwach w grze częstowali rywali z Brazylii. Bilardo nigdy tej teorii nie potwierdził.

Fakty przemawiają na jego korzyść. Objął kadrę w 1982 r. po klęsce Menottiego na mundialu w Hiszpanii. Stworzył zespół do bólu pragmatyczny i skuteczny. Był ostro krytykowany: przede wszystkim przez Menottiego i przychylne mu media. Żalił się kiedyś, że przed wyjazdem na MŚ w Meksyku trzej wpływowi politycy w kraju zabiegali o jego dymisję. Ale drużyna Bilardo z Maradoną sięgnęła po tytuł, a cztery lata później, grając jeszcze bardziej defensywnie, doszła do finału, przegrywając go po dyskusyjnym karnym z Niemcami. Bilardo nie jest filozofem, raczej motywatorem, kumplem piłkarzy mówiącym językiem ulicy. Kiedyś przebrał się za kobietę, by wyśledzić, co robią jego gracze w nocnym barze.

Każdy z czterech argentyńskich trenerów, którzy pozostali w grze na Copa América w Chile, wyrósł na antagonizmie Bilardo z Menottim. Selekcjoner Peru Ricardo Gareca był napastnikiem powołanym przez Menottiego na przegrany 1:2 mecz z Polską w 1981 r. Na MŚ do Hiszpanii jednak nie pojechał. Bilardo dał mu kolejną szansę. To Gareca zdobył bramkę w decydującym meczu z Peru w 1985 r., która dała albicelestes awans na MŚ w Meksyku. Ale tuż przed mistrzostwami selekcjoner z niego zrezygnował, co stało się życiową traumą Gareki. Jako trener pracował w Brazylii, Kolumbii, Argentynie i Peru, by w marcu objąć kadrę tego ostatniego kraju.

O Meksyku marzył również dzisiejszy selekcjoner Paragwaju Ramón D~az. Utalentowany napastnik miał za sobą wspaniały sezon w Serie A - strzelił 12 goli, zdobył z Interem mistrzostwo. O jego powołanie na mundial upomniał się publicznie prezydent Carlos Menem. Ale D~az poskarżył się kiedyś prasie, że Bilardo bierze do drużyny tylko kumpli Maradony. I przekreślił swoje szanse.

Gerardo Martino, ofensywny pomocnik Newell's Old Boys, też aspirował do wyjazdu do Meksyku, był powoływany, ale do kadry się nie przebił. Karierę trenerską zrobił w Paragwaju, doprowadzając drużynę do finału Copa América w 2011 r. Mimo słabego poprzedniego sezonu w Barcelonie powierzono mu kadrę Argentyny.

Największą traumę futbolową przeżył jednak Jorge Sampaoli, któremu karierę przerwała ciężka kontuzja w wieku 19 lat. Zapał do trenerki miał taki, że chwycił się pracy w lidze lokalnej w Casilda. Kiedy zabroniono mu wejścia na stadion, by poprowadzić mecz Atlético Belgrano de Arequito, wszedł na drzewo i stamtąd wydawał polecenia. Karierę robił w Peru i Chile. W 2010 r. zastąpił Diego Simeone w Universidad de Chile i zdobył pierwsze w historii klubu trofeum międzynarodowe (Copa Sudamericana). Może będzie pierwszym trenerem, który poprowadzi Chile do triumfu w Copa América?

Copa América. Półfinał. Środa: Argentyna - Paragwaj 1.30 (TVP Sport).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.