Copa America 2015. Brazylia na krawędzi

12 miesięcy po traumie mundialu we własnym kraju piłkarska reprezentacja Brazylii jest o krok od jeszcze bardziej dotkliwej porażki. W niedzielę bez Neymara w ostatnim meczu grupowym musi zdobyć punkt z Wenezuelą, by przetrwać w Copa America

To drugie zdanie brzmiałoby śmiesznie w każdym innym przypadku, każdego innego dnia niż 21 czerwca 2015 roku. Do walki staje przecież największy kolos piłki, pięciokrotny mistrz świata, zespół, który w ostatnich sześciu edycjach Copa America zaliczył aż cztery triumfy. Jego rywalem będzie lokalna "Panna Nikt" - Wenezuela najsłabsza z drużyn na południowoamerykańskim kontynencie, która nigdy nie awansowała na mundial, na Copa America szczytem jej osiągnięć jest czwarte miejsce. Raz wystąpiła na igrzyskach w Moskwie tylko dlatego, że Argentyna je zbojkotowała.

W niedzielę na boisku spotkają się więc dwie skrajności, których pod względem historii i tradycji nie łączy nic. Problem polega jednak na tym, że Wenezuela doczekała właśnie generacji najzdolniejszych graczy w swojej historii. Cztery lata temu na Copa America w Argentynie gracze Wenezueli porzucili odwieczną rolę chłopców do bicia. Na inaugurację rywalizacji w grupie w La Placie zremisowali z Canarinhos 0:0. W kolejnym meczu pokonali Ekwador i pewny awansu selekcjoner Cesar Farias mógł wystawić rezerwy na ostatni mecz z Paragwajem (3:3), zajmując drugie miejsce w grupie za Brazylią gorszą różnicą bramek. W ćwierćfinale Wenezuela pokonała Chile 2:1, by w półfinale ulec po dogrywce i serii karnych Paragwajowi 3:5. W starciu o brąz przegrała z Peru 1:4 - grając 30 minut w dziesiątkę, straciła gole w 89. i 93. minucie.

W kwalifikacjach do brazylijskiego mundialu gracze z Wenezueli bili się do ostatniej kolejki o miejsce w barażach. Nie udało się, więc Cesar Farias podał się do dymisji. W pierwszym meczu otwarcia Copa America w Chile Wenezuela pokonała Kolumbię 1:0 po golu Jose Salomona Rondona, napastnika Zenitu St. Petersburg. To już w żadnym przypadku nie jest zespół łatwy do pokonania, trener Noel Sanvicente ma w kadrze graczy z klubów włoskich (Genoa, Torino), hiszpańskich (Rayo, Malaga), angielskich (Fulham), francuskich (Nantes, Ajaccio).

Byłoby to wszystko zdecydowanie za mało na wielką Brazylię, gdyby nie fakt, że dziś do wielkości w drużynie "Canarinhos" aspiruje wyłącznie Neymar. W meczu z Peru był dla Brazylii alfą i omegą, zdobył bramkę wyrównującą, asystował przy zwycięskiej, nic nie działo się bez niego. W starciu z Kolumbią dostał żółtą kartkę za wbicie do bramki piłki ręką. Frustracja była gigantyczna, nie dość, że Brazylia przegrywała, to jeszcze miała grać ostatni mecz bez lidera (Neymar został też ukarany z starciu z Peru). Po ostatnim gwizdku arbitra 23-letni gwiazdor kopnął piłkę w plecy rywala z Kolumbii, a potem wykonał gest jakby chciał uderzyć głową protestującego Murillo. Z tyłu podbiegł do Neymara Bacca i pchnął go w plecy - obaj dostali czerwone kartki. Na razie gwiazdor Barcelony został zawieszony na jeden mecz, ale kara może być surowsza.

A przecież Neymar miał być wielka gwiazdą turnieju. Po meczu z Peru dziennikarze pytali go nawet, czy oczekuje w tym roku Złotej Piłki. Powiedział, że nagroda dla gracza roku zarezerwowana jest dla Leo Messiego, ale on chciałby wejść do finałowej trójki kandydatów po raz pierwszy w karierze. Podstawy do tego były. W Barcelonie zdobył 38 goli, w tym tego najważniejszego w finale Champions League z Juventusem na 3:1. Klub z Katalonii sięgnął po potrójną koronę, 23-letni Neymar miał w tym wielki udział. Jedyne wątpliwości dotyczyły jego zachowania: wciąż prowokował, wciąż wdawał się w dyskusje i polemiki na boisku. - Nie zmienię stylu gry, tylko dlatego, że nie podoba się on paru osobom - powiedział, a po golu w finale z Juve napisał na Instagramie, że jego krytycy nie mają mu już nic więcej do powiedzenia.

Okazuje się jednak, że jest wyjątkowo daleki od miana gracza dojrzałego. Koledzy z kadry Brazylii próbują tłumaczyć, że ich gwiazdor stracił nerwy na Copa America z winy złych sędziów, którzy nie reagują na faule i prowokacje rywali. Nie pomoże to ani im, ani Neymarowi. Muszą wziąć się w garść i pomyśleć o Wenezueli, by nie zakończyć turnieju w już niedzielę. Brazylia ma 3 pkt, zwycięstwo z Wenezuelą dałoby jej pewnie awans do ćwierćfinału. Remis może wystarczyć tylko do trzeciego miejsca w grupie, a do dalszej rundy awansują tylko dwa najlepsze zespoły z trzeciej pozycji w tabeli.

11 miesięcy temu Carlos Dunga odbierał kadrę z rąk Luiza Felipe Scolariego po traumie brazylijskich mistrzostw świata zakończonych klęską z Niemcami 1:7 i Holandią 0:3 w meczu o brąz. Tamta drużyna opierała grę ofensywną wyłącznie na Neymarze, Dunga nic w tym względzie nie zmienił, dopiero gdy Brazylia przegrywała z Kolumbią 0:1 wpuścił na boisko Philippe Coutinho. "Canarinhos" wciąż grzeszą grą defensywną, wciąż zaniedbują atuty, które kiedyś legły u podstaw ich wielkości. Dunga stawia na piłkarzy potężnych i silnych fizycznie, czyli tak samo jak Scolari ogranicza polot w grze i to właśnie przyczyna bezradności Brazylijczyków w starciu z Kolumbią.

Dunga trwa jednak przy swoim - tak jak na mundialu w RPA gdy jego zespół przegrał ćwierćfinał z Holendrami. Już przed startem Copa America w Chile mówił, że wszyscy kibice na świecie interesują się grą Brazylii, lubią o niej dyskutować, a najbardziej ze wszystkiego oczekują kiedy przegra. W niedzielę "Canarinhos" stają przed wielkim wyzwaniem. Pozbawieni Neymara (tak jak w meczach z Niemcami i Holandią na mundialu) muszą uniknąć sportowej śmierci z rąk Kopciuszka, który już nie jest Kopciuszkiem.

Zobacz wideo

Piękne kobiety, fantastyczne kreacje kibiców i piłka nożna, czyli Copa America [DUŻO ZDJĘĆ]

źródło: Okazje.info

Czy Brazylia awansuje?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.