Liga Europejska. Jagiellonia na plaży, trener zagrożony

Nie ma jakiegokolwiek wytłumaczenia tego, co się stało. Skompromitowaliśmy się, ale trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że to jest nasze miejsce w Europie - mówi Michał Probierz, który po odpadnięciu Jagiellonii w pierwszej rundzie kwalifikacji Ligi Europy może stracić pracę.

Wideo, bramki i skróty z ekstraklasy w serwisie Ekstraklasa.tv ?

Białostoczanie kontynuują ponure tradycje współczesnej polskiej piłki. Przed rokiem Wisła Kraków przegrała w Lidze Europejskiej w Azerbejdżanie, dwa lata temu sen o Lidze Mistrzów zmienił się w koszmar w Estonii, na stadionie Levadii Tallin. Teraz Jagiellonia nie sprostała słabemu rywalowi z Kazachstanu. U siebie wygrali z Irtyszem Pawłodar 1:0, w rewanżu ulegli 0:2.

- To nasze miejsce w Europie, nie ma co się czarować - mówi Probierz. - Wszyscy mówimy o sukcesach, ale popatrzmy na podstawowe rzeczy. Do Kazachstanu jechaliśmy przez Białoruś, tam trenowaliśmy w ośrodku z 18 boiskami. W Kazachstanie aż tak rewelacyjnie może nie było, ale tam też każdy zespół ma swoją bazę, swój hotel. My jesteśmy daleko w tyle.

Mimo to w pierwszym meczu Jagiellonia była co najmniej o klasę lepsza od rywali. Dopiero w rewanżu snuli się po boisku i popełniali proste błędy. - Drużyna pokazała, że nie ma charakteru, grała bez żadnego zaangażowania. Kazachowie walczyli tak, jakby był to dla nich finał mistrzostw świata, a nasi piłkarze w tym czasie zachowywali się, jakby byli na plaży - złości się Wiesław Wołoszyn, jeden z właścicieli i wiceprezes Jagiellonii. I on, i pozostali prezesi oraz właściciele klubu porażkę oglądali z trybun w Pawłodarze. W piątek, będąc jeszcze w Kazachstanie, zastanawiali się, co teraz zrobić. Niewykluczone, że zwolnią trenera.

- Zobaczymy, teraz jesteśmy zbyt zdenerwowani, by podejmować ostateczne decyzje. Na pewno zespołem trzeba wstrząsnąć, tak dalej być nie może. Można przegrać po walce, jak przed rokiem rywalizację z Arisem Saloniki, kiedy wszyscy nas chwalili za postawę, ale nie tak jak w Kazachstanie - dodaje Wołoszyn.

Odpadnięcie już w pierwszej rundzie z europejskich rozgrywek oznacza też, że białostoczanie nie mają co liczyć na dodatkowe wpływy. Do wyprawy do Kazachstanu muszą wręcz dołożyć. Nie zanosi się jednak na wyprzedaż zespołu. Szefowie klubu już wcześniej chcieli sprzedać Grzegorza Sandomierskiego, ale na razie tylko śmieje się, czytając o zainteresowaniu nim Juventusu Turyn, Chelsea czy Schalke 04 Gelsenkirchen. - Telefonów jest dużo, ofert brak - powtarza prezes Cezary Kulesza.

Jeżeli budżetu nie podreperują pieniądze z transferów, to klub może liczyć na pomoc miasta. Właśnie został zakończony konkurs na promocję Białegostoku. Jedyną ofertę złożyła Jagiellonia i jej budżet wzbogaci się prawdopodobnie o mniej więcej milion euro. Mimo antypromocji w Kazachstanie.

Tak zagrała z Irtyszem Pawłodar Jagiellonia Białystok ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA