Ruch znowu zadziwił i pokonał mistrza Polski

Niebiescy jak już wygrywają to z przytupem. Z Legią, Wisłą, a teraz z Lechem, który przyjechał na Cichą opromieniony wygraną nad Manchesterem City. Bramkę, która zepchnęła mistrza Polski do strefy spadkowej, strzelił głową Łukasz Janoszka.

Po zdobytym golu szczęśliwy Janoszka podbiegł do linii bocznej boiska i rozbujał wraz z kolegami "kołyskę" dla nowo narodzonego synka. Skrzydłowy Ruchu wykorzystał wcześniej dobre dośrodkowanie z rzutu rożnego i przymierzył głową. Piłkę mógł jeszcze wybić Semir Stilić, który jednak interweniował tak pechowo, że właściwie sam dobił strzał chorzowianina - tak jakby chciał mieć pewność, że piłka wpadnie do siatki. Niestety, chwilę później Janoszka z grymasem bólu pokuśtykał do szatni.

- Problem z mięśniem. Ale na szczegółową diagnozę musimy jeszcze zaczekać - mówił trener Waldemar Fornalik. Warto zaznaczyć, że asystę przy golu Janoszki zaliczył Andrej Komac. Słoweniec miał być specjalistą od dogrywania piłki z rzutów wolnych i rożnych i na razie to potwierdza.

- Brawa dla Łukasza. Brawa dla Ruchu. Tak to ma wyglądać już zawsze - cieszył się Matko Perdijić, bramkarz drużyny z Cichej.

"Tylko zwycięstwo! Niebiescy tylko zwycięstwo." - ryknęli kibice Ruchu, gdy obie drużyny wychodziły na boisko. Łatwo powiedzieć Chorzowscy piłkarze przed pierwszym gwizdkiem tradycyjnie ustawili się w kółku i złapali za barki niczym rugbiści budujący formację młyna. Ten gest symbolizuje jedność drużyny, która by ograć Lecha, musiała być monolitem bez żadnej skazy.

- Wygląda na to, że potrafimy walczyć z drużynami, które przynajmniej teoretycznie uchodzą za klasowe, a już na pewno chcą grać piłkę. To jednak nie jest tak, że na takie mecze przykładamy się bardziej niż chociażby na Arkę Gdynia. Tydzień temu też chcieliśmy trzech punktów, ale nie wyszło - mówił Krzysztof Nykiel, obrońca Ruchu.

Chorzowianie poczynali sobie z Lechem tak, jakby nie oglądali czwartkowego zwycięstwa poznaniaków nad Manchesterem City w Lidze Europejskiej. Zero strachu, zero kunktatorstwa, często pressing, którym gospodarze nękali Lecha nawet na jego polu karnym.

Wystarczyło, że poznaniacy zagrali piłkę zbyt lekko lub niedokładnie, a zaraz mieli na plecach piłkarza w niebieskiej koszulce.

W ten sposób dobrą okazję stworzył sobie - niemal z niczego - Wojciech Grzyb, który jednak uderzył zbyt słabo, żeby zaskoczyć Jasmina Buricia.

- To był nasz jeden sposobów na Lecha. Trzymać ich krótko tak, żeby nie rozwinęli skrzydeł - mówił Nykiel. - Ważne, że nie straciliśmy gola. Lepszą defensywę od nas ma chyba tylko Arka Gdynia. Czy czujemy się teraz lepsi od Manchesteru City? A gdzie tam! Tego nie da się porównać. Chciałbym kiedyś zagrać przeciwko tej klasy piłkarzom, co Lech w Lidze Europejskiej - mówił Rafał Grodzicki, stoper niebieskich.

Przed meczem z mistrzem Polski Eugeniusz Lerch, przed laty znakomity niebieskich, apelował na łamach "Gazety", żeby Ruch grał na Cichej odważniej. Nie jednym, a dwoma napastnikami. Trener Fornalik odpowiadał, że przecież ma ofensywnych skrzydłowych, którzy wspierają Macieja Jankowskiego.

Grzyb i Janoszka zagrali zdecydowanie lepiej niż w ostatnim meczu z Arką, co nie zmienia faktu, że Jankowski chyba jeszcze nie dorósł do roli osamotnionego snajpera. Pod koniec pierwszej połowy napastnik niebieskich miał świetną okazję. Na luzie minął dwóch zawodników Lecha i gdy mógł wybierać - strzelam czy podaję koledze tak, że ten za chwilę rozrywa piłką siatkę - stracił głową i szansę diabli wzięli. Trener Fornalik ze złości aż podskoczył.

Po Lechu było widać trudy czwartkowej batalii z City. Piłkarze z Poznania nie grali tak zdecydowanie, dynamicznie, ale i tak wciąż byli groźni. Stilić biegł w lewą stronę, patrzył przed siebie, a podawał w prawo. Kto by go rozszyfrował? Problemy mieli nawet koledzy z drużyny, którzy marnowali dobre okazje. Czasami brakowało im precyzji, innym razem centymetrów, by wpakować piłkę do siatki z kilku metrów po dobrych dośrodkowaniach Bośniaka. Strzelał i sam Stilić, ale Matko Perdijić odbijał kolejne piłki.

Chorwat w ostatnich tygodniach wyrasta na pierwszoplanową postać drużyny z Cichej i ułatwia działaczom decyzję, żeby jednak nie walczyć o przedłużenie kontraktu z Krzysztofem Pilarzem. Tym bardziej że za podpis na nowej umowie trzeba też ponoć zapłacić menedżerowi bramkarza.

- To był trudny mecz. W ostatnich sekundach, gdy goście mieli rzut wolny niemal z linii pola karnego, to aż skoczyło mi tętno [Peszko wypalił w trybuny - przyp. red.]. Pokazaliśmy klasę. Lech był groźny, ale po przerwie to my dyktowaliśmy warunki gry - uśmiechał się Perdijić.

Lech walczył przynajmniej o punkt. Na boisko weszli Sławomir Peszko i Artjoms Rudnevs - podstawowi piłkarze Lecha, którzy mecz na Cichej zaczęli na rezerwie. Peszko miał w Chorzowie ciężkie życie. Kibice wypominali mu, że stracił miejsce w reprezentacji Polski z powodu złamania regulaminu dyscyplinarnego i złośliwie proponowali, żeby wybrał się z nimi na "jednego".

- Wróciły stare grzechy. Nie strzelamy goli, gonimy wynik. Po zmianie trenera każdy ma czystą kartę. Każdemu zależało, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Przyjechaliśmy po zwycięstwo, a zostajemy z niczym. Kto by powiedział, że po jedenastu kolejkach będziemy na przedostatnim miejscu w ekstraklasie? To się musi szybko zmienić - kręcił głową Seweryn Gancarczyk, obrońca Lecha.

- Znowu okazało się, że Ekstraklasa i Liga Europejska to dwie zupełnie inne sprawy - smucił się Jacek Kiełb, pomocnik zespołu z Poznania.

- Taka jest proza życia. Po meczach z takimi drużynami jak Manchester City czy Juventus ciężko przestawić się na rywalizację w lidze - tłumaczył słabość rywala trener Fornalik.

Ruch Chorzów - Lech Poznań 1:0 (0:0)

Bramka: 1:0 Janoszka (61. z podania Komaca)

Ruch: Perdijić - Nykiel Ż , Grodzicki, Stawarczyk, Sadlok - Grzyb, Malinowski Ż , Pulkowski (57. Komac Ż ), Straka (90. Lisowski), Janoszka Ż (81. Piech) - Jankowski

Lech: Burić - Kikut, Bosacki, Djurdjevic, Gancarczyk Ż - Wilk, Stilić Ż , Kriwiets (64. Możdżeń), Injac, Kiełb (58. Peszko Ż ) - Tshibamba (70. Rudnevs)

Sędziował: Dawid Piasecki (Słupsk). Widzów: 8000.

Zdaniem trenerów

Ryszard Kuźma (Lech): Żywy, interesujący mecz. Szkoda tylko, że zakończył się naszą porażką. Gdybyśmy wykorzystali do przerwy jedną z dwóch dobrych okazji, to pewnie skończyłoby się to inaczej. Uczulaliśmy naszych piłkarzy na stałe fragmenty gry i, niestety, dostaliśmy gola po rzucie rożnym. Po stracie bramki nie spuściliśmy głów. Byliśmy blisko wyrównującego gola, ale - albo ktoś nie zamknął akcji, albo ktoś się pośpieszył, albo zabrakło szczęścia.

Waldemar Fornalik (Ruch): Dobre tempo rozgrywania akcji, dużo kontaktowej gry. Byliśmy skuteczniejsi o tą jedną bramkę. Napracowaliśmy się bardzo, ale bez tego nie da się zniwelować różnicy w umiejętnościach - bo te jednak były większe po stronie Lecha.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.