Nie tak miał wyglądać mecz niebieskich z Arką

- Ależ były emocje! Jak na rybach - rzucił sędzia techniczny, gdy piłkarze z Chorzowa i Gdyni schodzili do szatni. Niebiescy nadal są dalecy od formy z ubiegłego sezonu.

Chyba lepiej pogodzić z tym, że tak porywająco i skutecznie jak jeszcze kilka miesięcy temu w obecnym składzie już nie zagrają. - No nie tak to miało wyglądać. To chyba był nasz najsłabszy mecz w tej rundzie na własnym boisku - kręcił głową Marcin Malinowski, pomocnik niebieskich.

Gry drużyny z Cichej nie odmienił na razie Andrej Komac. Po Słoweńcu niestety widać, że przez ostatnie miesiące pozostawał bez klubu. Trener Waldemar Fornalik zdaje sobie sprawę, że piłkarz nie ma sił na dziewięćdziesiąt minut rywalizacji. Komac wszedł na boisko po przerwie. Nie unikał trudnych zagrań i zaskakujących podań, a przez to zaliczył kilka strat.

Słoweniec na pewno poprawił jakość wykonywanych przez niebieskich stałych fragmentów gry. Na Cichej twierdzą, że ostatnim zawodnikiem Ruchu, który potrafił tak dokładnie i mocno dograć piłkę z rzutu rożnego był Tomasz Brzyski.

Po dośrodkowaniach Komaca kilka razy zakotłowało się w polu karnym Arki, ale do gola było daleko. - Darek Pasieka [trener Arki - przyp.red.] zbudował zespół przeciwko, któremu naprawdę gra się ciężko - chwalił Fornalik i przypominał, że gdynianie stracili dotąd w lidze ledwie sześć bramek.

Dobrze zorganizowaną defensywę miał rozbić Maciej Jankowski. Młody napastnik atakował często w pojedynkę, a przez to szanse na gola były znikome.

- Gra jednym napastnikiem to w naszym przypadku tylko teoria. Mamy bardzo ofensywne skrzydła - przypominał obrońca Rafał Grodzicki.

Tym razem Wojciech Grzyb i Łukasz Janoszka zagrali jednak poniżej oczekiwań. Kibice żartowali, że Janoszka ma teraz na głowie ważniejsze sprawy niż grę w piłkę. Skrzydłowy Ruchu właśnie został ojcem. - Sam wiem najlepiej, że po narodzinach dzidziusia gra się lepiej - uśmiechał się Grodzicki.

Najjaśniejszym punktem chorzowskiej drużyny był Matko Perdijić. W Ruchu powoli przyzwyczają się do myśli, że nie uda się przedłużyć umowy z Krzysztofem Pilarzem (jego kontrakt przestanie obowiązywać z końcem roku) i co raz odważniej stawiają na Chorwata.

Perdijić nie zawodzi. Zatrzymał przynajmniej dwie piłki, które goście widzieli już w siatce. - Tadas Labukas czy Michał Płotka mogli dać nam zwycięstwo. Powinniśmy lepiej wyprowadzać kontry. Mimo wszystko jesteśmy zadowoleni z punktu. Ruch to zespół z charakterem. Pokonali przecież Wisłę i Legię - podkreślał Pasieka.

Sprzymierzeńcem Ruchu mogło okazać się październikowe słońce, które po przerwie skutecznie oślepiało Norberta Witkowskiego. Bramkarz Arki zaliczył kilka kiksów, ale piłkarze w niebieskich koszulkach nie potrafili wykorzystać jego słabości. - Słońce świeciło tak nisko, że nawet czapka z daszkiem by nie pomogła. Może sprawdziłyby się przeciwsłoneczne okulary? - żartował Witkowski.

Na oślepiające słońce narzekali też chorzowianie. - Trudno dokładnie dograć piłkę do kolegi, gdy tego niemal nie było widać - zauważył Grodzicki. - Zabrakło atutów, błysku - podsumował trener Fornalik. Dodajmy, że mecz oglądali przedstawiciele tureckiego Konyasporu, którzy szukają zawodników do swojej drużyny.

Ruch Chorzów - Arka Gdynia 0:0

Ruch: Perdijić - Nykiel, Stawarczyk, Grodzicki, Sadlok - Grzyb, Malinowski, Pulkowski (54. Komac), Straka (75. Zając), Janoszka - Jankowski (82. Piech)

Arka: Witkowski - Bruma, Rozić, Szmatiuk, Noll - Wilczyński, Płotka, Zawistowski, Burkhardt Ż (73. Czoska Ż ) - Labukas Ż , Ivanovski Ż (90. Siemaszko)

Sędziował: Tomasz Musiał (Kraków). Widzów: 5000.

Copyright © Agora SA