Wideo, bramki i skróty z ekstraklasy w serwisie Ekstraklasa.tv ?
Grzegorz Bronowicki jest wychowankiem Górnika Łęczna. Ma za sobą grę w reprezentacji Polski, a od nowego sezonu będzie bronił barw Ruchu Chorzów.
Grzegorz Bronowicki: Rzeczywiście, ma pan rację. W każdym razie nie żałuję tego, bo mam teraz zajęcia, które mnie całkowicie pochłaniają. Jednak nie jest tak, że znam tylko suche wyniki z boisk RPA. Jeśli jest to możliwe, to z chęcią oglądam mundialowe spotkania.
- Mocno jej kibicowałem. Mam kolegę wśród wybrańców selekcjonera Radomira Anticia, z którym grałem w Crvenej Zveździe - Nenada Milijasa. Niestety jednak nasz kontakt urwał się w chwili, kiedy odszedł do angielskiego Wolverhampton. Bardzo mi jednak pomógł, kiedy występowałem w belgradzkim klubie. A wracając do reprezentacji Serbii, to jestem mocno rozczarowany jej postawą, bo po nadzwyczaj udanych w jej wykonaniu eliminacjach oczekiwałem po niej dużo więcej. Kolejny raz potwierdziła się jednak opinia, że Serbowie potrafią wspiąć się na wyżyny i ogrywać najlepszych, by później przegrać ze słabeuszem. Szkoda, że ten zespół nie zawsze stanowi kolektyw.
- W jakimś stopniu na pewno ma rację. Ale na mistrzostwach świata liczą się nie tylko wrażenia artystyczne. Z klubową piłką mamy do czynienia na co dzień, a reprezentacje spotykają się tylko kilka razy do roku. Zwyczajnie potrzebują trochę czasu, aby skonsolidować szyki. To zrozumiałe.
- Wiele zespołów ze Starego Kontynentu gra poniżej oczekiwań, to fakt. Europa jednak na pewno nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
- Z całą pewnością. Gdyby o awansie do 1/8 finału decydował mecz z Niemcami i Serbom wtedy powinęłaby się noga, to wszyscy byliby w stanie to niepowodzenie im wybaczyć. Ale z Australią po prostu musieli wygrać. I tu nie ma dla nich żadnego wytłumaczenia. W Serbii zainteresowanie sportem jest ogromne. Tam nikt nie jest wobec niego obojętny, każdy jest kibicem. Będzie gorąco.
- Pierwszą tego oznaką było przedmundialowe spotkanie z Nową Zelandią. Nenad Milijas wspominał mi kiedyś, że Serbowie zazdrościli Polakom tego, że grając nawet w dość przeciętnych klubach, potrafimy stworzyć fajną grupę ludzi i zespół.
- Gdybym o tym nie myślał, to chyba powinienem powiesić buty na kołku. Na powrót zawsze jest szansa. Wszystko w moich nogach. Muszę pokazać się selekcjonerowi Franciszkowi Smudzie z jak najlepszej strony. Nie muszę dodawać, że dam z siebie wszystko.
- Jak się już zasmakuje gry w drużynie narodowej, to chciałoby się grać w niej zawsze. Moja przerwa w wielkiej piłce była spora, ale już najwyższy czas, by do niej wrócić.
Sebastian Olszar ? strzela aż miło