Został 'Odkryciem Sezonu Ekstraklasy'. Zostanie w Ruchu czy odejdzie do Lecha? Do napastnika niebieskich ustawiła się kolejka chętnych. W Polsce liczy się tylko Lech. Ale są i kluby z zagranicy. Panathinaikos Ateny, Lens, Salzburg. Kto da więcej? Plotkuje się, że wartość odstępnego sięga już 1,8 miliona euro! Doświadczeni menedżerowie kwitują takie rewelacje krótko - "bzdura". Inni wątpią, że piłkarz jest wart takich pieniędzy. - Da sobie radę w każdym klubie! Jeżeli już miałby wyjeżdżać za granicę, to moim zdaniem najbardziej pasowałaby mu liga niemiecka - uważa starszy brat.
Dariusz Sobiech: I to jak! Przynajmniej jednemu w rodzinie udało się coś osiągnąć na boisku ( śmiech ). Bo ja to tylko trzecia liga. Od bajtla przeczuwałem, że Artur się wybije. Nieraz powtarzałem mu, że zagra w ekstraklasie. A teraz jest "odkryciem sezonu". Supersprawa!
- Zawsze grał ze starszymi od siebie. Może dlatego tak szybko dostosował się do wymogów seniorskiej piłki? W klubie rywalizował z chłopakami o dwa, trzy lata starszymi. Gdy graliśmy plac na plac, to też zawsze chcieliśmy go mieć w drużynie. Miał smykałkę do strzelania bramek. Myślę, że dużo dała mu też gra na hali. Dzięki niej na pewno poprawił technikę.
- W Grunwaldzie Ruda Śląska nie zdążyliśmy. Gdy ja byłem zawodnikiem pierwszej drużyny, to on akurat odchodził do Ruchu. Graliśmy za to w futsalowej Gwieździe Ruda Śląską. Zrobiliśmy nawet razem awans do ekstraklasy. Gdy Artur grał jeszcze w Młodej Ekstraklasie Ruchu, to czasami zdarzało nam się pokopać razem piłkę. Teraz nie ma już na to czasu. Trenuje przecież niemal codziennie.
- Pewnie. Chodził na moje mecze. Jednak tak naprawdę najważniejszy był dla niego Alan Shearer. Miał nawet jego koszulkę z czasów gry w Newcastle. Koledzy mówili, że stylem gry przypomina swojego idola.
- Decyzja należy oczywiście do niego, ale chciałbym, żeby jeszcze trochę pograł w Polsce. Da sobie radę w każdym klubie! Jeżeli już miałby wyjeżdżać za granicę, to moim zdaniem najbardziej pasowałaby mu liga niemiecka. Mocno stoi na nogach, jest silny i przebojowy - poradziłby sobie.
- Pewnie zaskoczę kibiców, ale pamiętam jego mecze w kadrze Śląska, gdy trener wystawiał go na prawej obronie. Zdarzało mu się też kierować grą kolegów ze środka pomocy. Najczęściej grał jednak w ataku. I to jest jego miejsce.
- Zdarza się, że po spotkaniu siadamy przy stole i rozmawiamy o tym, co było dobre i złe. Odtwarzamy jego zagrania, przebieg meczu. Potem jednak kończy się dzień i nikt nie wraca do tego, co było. Artur szybko koncentruje się na najbliższym przeciwniku.
- Przede wszystkim to staram się go wspierać, ale jak coś zawali, to też się nasłucha ( śmiech ). Trener Smuda powiedział kiedyś, że musi poprawić koordynację. No nie wiem... Moim zdaniem nie jest z tym źle. Po prostu jest wysoki i niektórym może się wydawać, że nie rusza się zbyt płynnie. Końcówka sezonu pokazała, że czasami brakuje mu zimnej krwi.
- Już się nie zdarzy. Jeszcze dwa lata temu coś tam grałem, m.in. w Gwarku Ornontowice. Był też ten futsal. Przyszły jednak studia, praca i zostało mi tylko amatorskie granie w hali. Nie wszystkim starszym braciom się udaje. W Grunwaldzie grałem z Wojtkiem Sadlokiem, starszym bratem Maćka, który przecież razem z Arturem kopie piłkę na Cichej. Jak widać, obaj urodziliśmy się o pięć lat za wcześnie, bo właśnie taka różnica wieku dzieli nas od naszych bardziej utalentowanych młodszych braci ( śmiech ).