Lewandowski zrobił wielką różnicę

Pozbawiony dwóch podstawowych obrońców i reżysera gry Lech Poznań pokonał wicelidera z Chorzowa. Pokonał, bo miał w składzie Roberta Lewandowskiego. - Przegraliśmy z Lechem po tylko momentami wyrównanym meczu - przyznał Waldemar Fornalik, trener Ruchu.

W Lechu nie mogli zagrać kontuzjowani Manuel Arboleda i Semir Stilić, a także zawieszony za kartki Bartosz Bosacki. To trzej absolutnie podstawowi gracze "Kolejorza". Ruch też przyjechał do Wronek osłabiony - zabrakło kontuzjowanego Andrzeja Niedzielana. Zamiast niego zagrał rekonwalescent, ekslechita Marcin Zając.

Ten mecz reklamowano jako pojedynek dwóch młodych reprezentantów Polski: napastnika Lecha Roberta Lewandowskiego i obrońcy Ruchu Macieja Sadloka. Jeśli tak było - to starcie zdecydowanie wygrał lechita. Strzelił dwa gole, dla obrońców Ruchu był momentami nie do zatrzymania. Gdyby grał tego dnia w Ruchu, wynik mógł być odwrotny.

Szybko strzelony przez Lewandowskiego gol (wykorzystał dośrodkowanie Sławomira Peszki i błąd Krzysztofa Nykiela) nie spowodował zmasowanych ataków chorzowian. Nie zareagowali on również na drugą bramkę Lewandowskiego, strzeloną po ładnym odegraniu piłki piersią przez Tomasza Mikołajczaka. Jeszcze przed przerwą Lewandowski miał szansę na swojego pierwszego w karierze hat tricka w ekstraklasie. Dostał dobre prostopadłe podanie od Peszki, ale strzelił źle, obok bramki.

W przerwie trener chorzowian Waldemar Fornalik zmienił słabiutkiego Zająca na innego ekslechitę - Ariela Jakubowskiego. Zmiana była jedna, ale spowodowała prawdziwą rewolucję w ustawieniu Ruchu. Jakubowski został prawym obrońcą, na lewą stronę defensywy przeszedł Nykiel, do pomocy z obrony przeszedł Brzyski, a partnerem Artura Sobiecha w ataku został Łukasz Janoszka. Efekt był piorunujący. Niespodziewanie kilkadziesiąt sekund po gwizdku rozpoczynającym drugą połowę meczu "niebiescy" strzelili gola. Obrońcy Lecha - a zwłaszcza Ivan Djurdjević - byli zupełnie bezczynni, gdy Artur Sobiech strzałem głową po podaniu Brzyskiego pokonywał Jasmina Buricia.

- W sumie można powiedzieć, że z szatni wyszliśmy nie dość skoncentrowani. Bo nie powinno tak być, że w pierwszej akcji dostajemy gola - mówił po meczu obrońca Lecha Marcin Kikut.

Przebudzenie gości trwało nieco ponad kwadrans. - Na więcej widocznie z tak grającym Lechem nie było nas tego dnia stać - komentował kadrowicz Maciej Sadlok. I choć chorzowianie, mobilizowani przez swojego kapitana Wojciecha Grzyba, próbowali utrzymać natarcie, zostali umiejętnie powstrzymani, zwłaszcza przez rozgrywającego dobry mecz w środku pola Tomasza Bandrowskiego. A kiedy stracili trzeciego gola - po zamieszaniu w polu karnym i przytomnym strzale Ivana Djurdjevicia - zupełnie zabrakło im animuszu. - Lubię jesienno-zimowe miesiące, bo ja jestem chłopak urodzony zimą. Przed rokiem mniej więcej o tej porze roku strzelałem gola Cracovii i Feyenoordowi - przypominał Serb.

A Lech szedł za ciosem i próbował strzelić jeszcze co najmniej jednego gola. Bardzo chciał się pokazać wprowadzony na boisko zamiast słabiutkiego Mikołajczaka Anderson Cueto. Zebrał sporo braw za przebojowość, ale pożytek z jego gry był niewielki.

W końcówce meczu trener Jacek Zieliński pozwolił zadebiutować Marcinowi Kamińskiemu, który przed meczem rozgrzewał się z pierwszą jedenastką, bo ból pleców doskwierał Djurdjeviciowi. Serb zdołał jednak zagrać, ale niespełna minutę zagrał i 17-letni Kamiński.

- Były dwie drużyny grające ofensywnie. Staraliśmy się, ale przeciwko takiemu Lechowi niewiele mogliśmy ugrać. Pretensje mam o zbyt łatwą stratę goli. Błędy robi się, gdy przeciwnik nas zmusza do nich. A Lech zmuszał. W dodatku Robert Lewandowski potwierdził, że jest najlepszym napastnikiem w Polsce. Przegraliśmy z Lechem po tylko momentami wyrównanym meczu - powiedział Waldemar Fornalik, trener Ruchu.

- Cieszę się ze zwycięstwa, bo bardzo nam było potrzebne. Triumf jest zasłużony, stworzyliśmy sobie więcej sytuacji bramkowych. Cieszę się, że chłopcy grali do końca i wytrzymali mecz kondycyjnie. W dodatku na tym śliskim boisku pokazali parę finezyjnych zagrań. Pracujemy i trenujemy po to, żeby nasza gra była dobra i ładna dla oka. I jest z tym coraz lepiej z meczu na mecz - dodał Jacek Zieliński, trener Lecha.

Lech Poznań - Ruch Chorzów 3:1 (2:0)

Bramki: 1:0 Lewandowski (12), 2:0 Lewandowski (44), 2:1 Sobiech (46. głową), 3:1 Djurdević (76).

Lech: Burić - Kikut, Wojtkowiak, Djurdević, Gancarczyk - Peszko, Bandrowski, Injac, Wilk (90+2. Kamiński) - Mikołajczak (59. Cueto), Lewandowski (90. Możdżeń).

Ruch: Pilarz - Nykiel, Grodzicki, Sadlok, Brzyski - Grzyb (85. Pulkowski), Baran, Straka, Janoszka (73. Stefański) - Zając (46. Jakubowski), Sobiech.

Sędziował: Hubert Siejewicz (Białystok). Widzów: 3000.

Rewolucja w Wiśle po przegranych derbach? Kogo zmiecie?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.