Maciej Sadlok. Z niego będzie chleb dla reprezentacji

- Budzę się i nie dowierzam. Tak, jestem w reprezentacji! - uśmiecha się Maciej Sadlok. Młody stoper Ruchu to odkrycie rozgrywek ekstraklasy. Ponoć już interesują się nim włoskie kluby.

Gdy ogląda się grę piłkarza z Dankowic, trudno uwierzyć, że ma dopiero 20 lat! - Chłopak jest bardzo twardy, nie da się przepchnąć, potrafi odebrać piłkę. Walczak. Takich mi trzeba. Dobierałem kadrę pod względem charakteru, ale i tak wszystko wyjdzie w praniu - mówi "Gazecie" Franciszek Smuda, nowy selekcjoner kadry, których uchylił przed Sadlokiem drzwi z napisem "Euro 2012".

- To takie ekscytujące! Jeszcze do końca do mnie nie dotarło, że trener postawił akurat na mnie. To wyróżnienie nie tylko dla mnie, ale i dla całego klubu. Mam nadzieję, że nie zawiodę chłopaków i nie będą się musieli za mnie wstydzić. Zapewniam, że na Cichej jest jeszcze kilku piłkarzy, którzy zasłużyli na takie wyróżnienie - mówi.

Dankowice to mała podbeskidzka wioska, raptem trzy tysiące mieszkańców. Dumą powiatu jest miejscowy klub - jedyny Pasjonat w Polsce. To drugi dom Andrzeja Sadloka, ojca Maćka i prezesa Pasjonata. - Znowu się popłakałem. Jak zawsze, gdy ktoś dostrzega talent syna - przyznaje Andrzej Sadlok.

Szok 20-latka. Sadlok o powołaniu do reprezentacji Polski Gdy Maciek miał dziesięć lat, jego ojciec zorganizował w dankowickim gimnazjum klasę sportową dla utalentowanych piłkarsko dzieci. To z tego rocznika wyrośli Mateusz Żyła (dziś GKS Tychy), Arkadiusz Gołąb (Raków Częstochowa) i Paweł Budniak (m.in. ŁKS). - PZPN szuka piłkarskich talentów w dalekim świecie, a zapomina o chłopakach ze wsi. Takich perełek, które mogą przykryć wielu piłkarzy czapką - denerwuje się Andrzej Sadlok. Słowa ojca potwierdza zresztą sam Maciek. A Radosław Osuch, menedżer piłkarza, usmiecha się: - Po raz pierwszy zobaczyłem go ponad dwa lata temu na meczu w Grodzisku. Oczarował mnie swoją grą. Już wtedy wiedziałem, że z tej mąki będzie chleb.

Sadlok zapewnia, że przed nikim nie pęknie. - Nie obawiam się współpracy z trenerem Smudą. Wiem, że ma twardą rękę, ale to dobrze. Dyscyplina w zespole musi być. Od dyrygowania i zarządzania jest trener, a piłkarze muszą się temu podporządkować. Czytałem w "Gazecie", że trener mnie pochwalił. To jednak za mało. Muszę udowodnić, że się nie pomylił. Potwierdzić swoje umiejętności i spłacić kredyt zaufania. Czy myślę o Euro 2012? Staram się nie wybiegać tak daleko w przyszłość, ale skłamałbym, gdybym powiedział, że o tym nie myślę - podkreśla obrońca niebieskich.

Z powołania piłkarza cieszą się też na Cichej, bo chociaż oficjalnie Sadlok nie jest na sprzedaż, to... - Jeżeli ktoś zapłaci trzy miliony, to zaczniemy się zastanawiać - uśmiechał się ostatnio jeden z działaczy. - Jego wartość na pewno wzrośnie. Tylko wcześniej musi być powoływany do kadry regularnie. Ilu to już było piłkarzy, którzy zaliczyli w reprezentacji tylko epizody. Ten, który prowadził reprezentację przed trenerem Smudą, powoływał na potęgę zawodników z Zabrza, a na koniec Górnik spadł z ligi. Czy to były trafione powołania? - pyta Osuch.

Sadlokiem interesują się Lech, Legia, ostatnio na Cichej był też Jacek Bednarz, związany do niedawna z Wisłą Kraków. - Nie było mowy o Wiśle, tylko o zainteresowaniu Sadlokiem klubów z Włoch - mówi kolejny działacz Ruchu. - Pierwsze słyszę - odpowiadają zgodnie Sadlok z Osuchem. - Nie czuję żadnej presji, żeby opuszczać Ruch już teraz. Generalnie nie lubię zmian. W Chorzowie mogę grać jeszcze długo. Z drugiej strony życie piłkarza jest pełne niespodzianek - kończy piłkarz.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.