W częstochowskiej okręgówce stawiają na Ruch

Piotr Lech i Mirosław Jaworski - dawne sławy niebieskich - trafili do klubu z podczęstochowskiej wsi! Prezes Jury zapowiada, że to nie koniec wzmocnień i namawia do gry Mariusza Śrutwę.

Za niecodziennymi transferami Piotra Lecha i Mirosława Jaworskiego stoi Józef Milewski, lokalny działacz, były bankier, sponsor. - Jestem sympatykiem Ruchu od ponad 30 lat. Znam Gerarda Cieślika, który był nawet naszym gościem podczas meczu piłki nożnej kobiet Polska - Turcja. Moi koledzy to Antoni Piechniczek, Mariusz Śrutwa, Maciej Mizia. Wszystkich nas połączyła sympatia do chorzowskiego klubu - uśmiecha się Milewski.

Współpraca zaczęła się jednak na dobre od zakontraktowania Mirosława Mosóra, dziś dyrektora Ruchu. - To było z osiem lat temu. Ktoś mnie wtedy poznał z panem Milewskim przy okazji meczu na Stadionie Śląskim. Szukał chłopaków do grania, a ja wypaliłem, że sam mogę jeszcze pobiegać za piłką. Dojeżdżałem do Niegowej przez niecały rok. Na koniec to nawet zostałem tam trenerem - opowiada Mosór.

Teraz prezes Milewski poszedł jednak na całość. Z pomocą Śrutwy ściągnął do klubu piłkarzy z imponującym dorobkiem sportowym. 41-letni Lech to bramkarski symbol ekstraklasy, w której w ciągu ponad 20 lat rozegrał 357 spotkań. 44-letni Jaworski zagrał w 327 ligowych meczach. Lech to mistrz Polski z roku 1989 i zdobywca Pucharu Polski (to trofeum ma w kolekcji także Jaworski) z roku 1996. - Nie są najtańsi, ale zapewniam, że nasza gmina nie zbankrutuje - uśmiecha się Milewski. - Zdaję sobie sprawę, że dzięki nim Jura nie awansuje z okręgówki do pierwszej ligi, ale liczę, że tacy piłkarze staną się magnesem, który przyciągnie na nasz stadion utalentowane dzieciaki. Jeżeli w przyszłości chociaż jeden nasz wychowanek trafi do ekstraklasy, to już uznam, że było warto - mówi Milewski, który już snuje plany współpracy z Ruchem. - Nasi chłopcy trafiają najczęściej do Rakowa Częstochowa, ale kto powiedział, że nie mogą grać na Cichej? - pyta.

Jaworski i Lech rozegrali już w barwach Jury (na razie ostatniego zespołu w tabeli) pierwsze mecze. - Nie spodziewałem się, że na stare lata jeszcze będę uganiał się za piłką. Zrobiło mi się jednak lżej na sercu, gdy okazało się, że na stoperze grał dotąd piłkarz, który był ode mnie pięć lat starszy - uśmiecha się Jaworski, który razem z Lechem jeździ do Niegowej trzy razy w tygodniu - dwa razy na trening i raz na mecz. - To około 80 km w jedną stronę - mówi.

Prezes Milewski chciałby jeszcze wzmocnić zespół. - Szukam napastnika i najbardziej pasowałby mi Śrutwa. Kuszę go nie od dziś, ale nie daje się namówić. Jeszcze będę nad nim pracował - zapowiada. - Ha, ha! Ten etap mam już za sobą - śmieje się Śrutwa. - Ale cieszę się, że są tacy ludzie jak Józef Milewski. Na współpracy jeszcze nikt nie stracił - dodaje.