Trener patrzy piłkarzowi w zęby

Kiedyś piłkarze tak nienawidzili wizyt u dentysty, że zalewali dziury wyżarte przez próchnicę woskiem! Ale to już przeszłość: wiedzą o tym ci, którzy z powodu dziury w zębie tracili szansę na zagraniczny wyjazd. Dziś zdrowe zęby i równo przycięte paznokcie mogą przesądzić o podpisaniu zawodowego kontraktu!

Trwa transferowe lato - czas nieustających testów i sparingów. Ale piłkarze rywalizują o nowe umowy nie tylko na boisku. Walka toczy się też w zaciszu lekarskich gabinetów. Szanujące się kluby nie zaproponują piłkarzowi kontraktu, jeżeli nie prześwietlą go do ostatniej kosteczki. Dziura w zębie może być warta i 15 mln euro. Ostatnio przekonał się o tym Francuz Aly Cissokho, który został kupiony za taką kwotę przez AC Milan, by po kilku dniach dowiedzieć się, że z umowy nici, gdyż 22-latek nie dość dbał o zęby.

- Oj, ilu ja miałem w swojej karierze specjalistów od unikania dentysty. Woleli miesiącami łykać środki przeciwbólowe, niż wyleczyć czy wyrwać ząb - uśmiecha się Jerzy Wyrobek, szkoleniowiec GKS-u Jastrzębie, który 20 lat temu poprowadził do mistrzostwa Ruch Chorzów.

- Specjalistyczna przychodnia sportowa znajdowała się wtedy w katowickim Spodku. To było bodaj jedyne takie miejsce na Śląsku, więc co kilka miesięcy spotykali się tam piłkarze większości drużyn z naszego regionu. Dostawało się kartę zdrowia do ręki i nie było zmiłuj. Szło się od drzwi do drzwi, od specjalisty do specjalisty. Także stomatologa nikt nie uniknął - wspomina Ryszard Kołodziejczyk, trener bramkarzy w chorzowskim klubie. - Czasami stało się za drzwiami i słyszało te nieprzyjemne krzyki. Jeden, drugi, trzeci... Tak, tak, niektórym wyrywano zęby w iście ekspresowym tempie - mówi Mirosław Mosór, dyrektor Ruchu.

Wyrobek pamięta, że niektórzy chcieli go oszukać. - Miałem w drużynie takich kozaków, którzy potrafili zalać dziury woskiem ze świecy tylko po to, żeby uniknąć wiercenia. Lekarz na początku nie wierzył w to, co zobaczył, ale szybko wydłubał pseudoplombę i zabrał się za leczenie - kręci głową szkoleniowiec.

Trenerzy i piłkarze niechętnie mówią o leczeniu zębów. Jednym z nielicznych, który nie bał się mówić o tym bez ogródek, był Dariusz Fornalak, który po tym, jak został szkoleniowcem Ruchu, wysłał zespół na wizytę u stomatologa. - Wielu piłkarzy nie przywiązuje do higieny zębów większej wagi. A to gruby błąd! Próchnica ma wpływ na wiele kontuzji, lecą potem pachwiny, serce... Przez lata nikt w Chorzowie nie zawracał sobie głowy badaniami u dentysty. Teraz chcemy to zmienić. Piłkarze przechodzą badania kontrolne, a potem nie ma zmiłuj - dziury trzeba leczyć - mówił "Gazecie" cztery lata temu.

- Wtedy w Ruchu było naprawdę kiepsko, a to był powiew normalności. Jeżeli chodzi o moje wizyty u dentysty w czasie kariery piłkarza, to chętnie... ich unikałem. Dobrze, że technika poszła znacznie do przodu i teraz leczenie nie jest już tak bolesne - mówi Mariusz Śrutwa, były napastnik niebieskich, który zdradza, że gdy w 1991 roku podpisywał pierwszy kontrakt z Ruchem, to w ogóle nie był badany. - To były jeszcze czasy, gdy niektórym wystarczyło pytanie: "Jesteś zdrowy?" - dodaje.

- Słyszałem o piłkarzu ze Śląska, który nie podpisał kontraktu w dobrym zachodnim klubie, bo nie zadbał o zęby. Strach przed bólem był często silniejszy niż zdrowy rozsądek. Kiedyś wracaliśmy z meczu i chłopaka tak bolał ząb, że aż skręcał się z bólu. Nie był w stanie dojechać do domu. I po co było unikać dentysty? - pyta Wyrobek.

Wielką wagę do zdrowych zębów przywiązuje też Duszan Radolsky, były trener Ruchu. - Ostatnio w Żilinie miałem takiego 19-latka. Utalentowany chłopak, ale z próchnicą. Powiedziałem mu: "albo się wyleczysz, albo o graniu możesz zapomnieć". No i nie grał - mówi. - Jestem nieustępliwy, ale robię to dla dobra zawodników. Zdrowe zęby to podstawa. Prosty przykład: gdy kobieta zachodzi w ciążę i zależy jej na zdrowiu dziecka, to pierwsze, co powinna zrobić, to zgłosić się do stomatologa - dodaje.

Słowaka zapamiętano na Cichej także jako wielkiego wroga zaniedbanych paznokci. - To kolejny problem. Miałem już w drużynie piłkarzy, którzy z trudem biegali, nie mówiąc o oddawaniu strzałów z powodu zaniedbanych paznokci, które wrastały im w ciało. Jestem na to bardzo wyczulony. Profesjonalny piłkarz powinien dbać o takie szczegóły. Kontrolować swoje zdrowie co pół roku. Zęby czy paznokcie to są detale, które mogą potem zaważyć na zwycięstwie - podkreśla Radolsky. Ma rację: zdaniem lekarzy nieleczona próchnica może doprowadzić do obniżenia wydolności fizycznej nawet o 20 procent!

Piłkarze zamieszani w korupcję tracą pracę - czytaj tutaj ?

Więcej o: