Fabiański: Bywało, że miałem ochotę wstać i uderzyć

PRZEGLĄD PRASY. Łukasz Fabiański najgorsze chwile ma już za sobą. O niekorzystnym dla siebie okresie jednak nie zapomniał. W rozmowie z "Rzeczpospolitą" zdradza, że nazywanie go przez angielskich dziennikarzy "Flappyhandskm" działało mu na nerwy. - Bywało, że miałem ochotę wstać i uderzyć tego, kto tak mówił - powiedział bramkarz.

To był udany rok dla polskiego golkipera. Z powodu kontuzji Hiszpana Manula Almunii został pierwszym bramkarzem Kanonierów i większości spotkań stawał na wysokości zadania. Zanim jednak ustabilizował formę kilkukrotnie przytrafiały mu się koszmarne błędy. Liczne kiksy stały się pożywką dla angielskich dziennikarzy.

Jednym z jego najgorszych tygodni w karierze był okres po kwietniowym ligowym spotkaniu z Wigan. Zawodnik popełnił dwa koszmarne błędy, Arsenal przegrał 2:3 i tym samym stracił szansę na mistrzostwo Anglii. Po tym spotkaniu "The Sun" przemianował w tytule nazwisko Fabiańskiego na "Flappyhandski", co można tłumaczyć jako: "Dziurawe ręce".

Fala krytyki wylana na Fabiańskiego, mimo że słuszna, mogła bramkarza załamać. Tak się jednak nie stało. Dziś Fabiański przyznaje, że przeżywał trudne chwile.

- O Flappyhandskim pisaliście wy, dziennikarze. Sprawiało wam to radość, bo lubicie kopać. Za każdym razem, gdy słyszałem to określenie, ściskało mnie w środku. Jestem spokojny, ale bywało, że miałem ochotę wstać i uderzyć tego, kto tak mówił. To nie było miłe, bo wydawało mi się, że na trochę szacunku zasługuje zawsze - jako człowiek, nie jako bramkarz. Niezależnie od tego. co się działo na boisku. Miałem jednak świadomość popełnianych błędów i starałem się nie przejmować komentarzami - przyznał piłkarz.

Premier League. Wojciech Szczęsny porównywany do Petera Schmeichela ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.