Polak wrócił do gry po groźnej kontuzji w 84 minucie zeszłotygodniowego meczu z Charleroi. Nie licząc majowego epizodu z Saint Triuden, kiedy Wasilewski wszedł na boisko na kilka minut przywitać się z kibicami i podziękować im za wsparcie, był to jego pierwszy występ od 30 sierpnia. Tego dnia jego piłkarskie życie zawisło na włosku - piłkarz Standardu Liege Axel Witsel złamał mu kość piszczelową i strzałkową.
- Sobota była jednym z moich piękniejszych dni w życiu - opowiadał Wasilewski. - Wreszcie czuję, że z nogą jest tak, jak być powinno. Rozegrałem kilka pełnych meczów w rezerwach. Nadrobiłem zaległości fizyczne, wróciły moc, siła i szybkość. I ta poskładana noga już nie boli. Kiedy na nią patrzę, widzę, że znowu wygląda normalnie - mówił Wasilewski.
W niedzielę Anderlecht mierzył się na wyjeździe z 11. w tabeli Zulte-Waregem. Wasilewski wybiegł na boisko w podstawowym składzie. W 44. minucie otworzył wynik meczu ładnym strzałem głową po rzucie wolnym. Polak rozegrał w barwach mistrzów Belgii całe spotkanie. W 82. minucie został ukarany żółtą kartką.
Po piętnastu minutach drugiej połowy stan meczu wyrównał Mareval. Dopiero tuż przed końcem meczu zwycięstwo gościom zapewnił niezawodny Lukaku.
Lewandowski strzela dla Borussii ?