Midtjylland z Pucharem Danii, Rafał Kurzawa poza kadrą. Polak przepadł w kolejnym klubie

Rafał Kurzawa znów przepadł w zagranicznym klubie. Niedawny król asystentów Ekstraklasy najpierw nie poradził sobie we francuskim Amiens, a ostatnio wypadł poza kadrę pierwszego zespołu duńskiego Midtjylland. 26-letni skrzydłowy stracił także względy Jerzego Brzęczka.

Finał Pucharu Danii wzbudził wielkie emocje. W regulaminowym czasie gry padł remis 1:1, a asystę przy bramce Broendby Kopenhaga zanotował Kamil Wilczek. Później Polak trafił do siatki w serii jedenastek, ale nawet to nie pomogło jego zespołowi. Puchar ostatecznie trafił do rąk piłkarzy Midtjylland, którego zawodnikiem jest Rafał Kurzawa. 26-latka nie było ani na boisku, ani na ławce rezerwowych. Jego piłkarska sytuacja jest dramatyczna. Po odejściu z Górnika Zabrze najpierw trafił na ławkę Amiens, a później – Midtjylland. Od trzech tygodni gra tylko w rezerwach. Przez problemy w klubie nie został powołany na ostatnie zgrupowanie reprezentacji Polski. I nic dziś nie wskazuje na to, aby jego trudna sytuacja uległa poprawie.

Zobacz wideo

Prezes ligi duńskiej: Kuzawa? Nie znam!

– Kuzawa? Nie znam, nie kojarzę – szef duńskiej Superligaen Claus Thomsen zrobił wielkie oczy, gdy zapytaliśmy go o Kurzawę. – Znam Kamila Wilczka z Brondby, w Aarhus jest bramkarz Kamil Grabara, ale tego Kuzawa nie znam – tłumaczył ze zdziwioną miną. Dopiero po chwili dodał: – Już wiem, kojarzę. W Midtjylland jest bardzo wyrównana kadra, bardzo mocna ławka. Dlatego ten Polak gra mało i pewnie dlatego go nie skojarzyłem – mówił, choć trudno zgadnąć ile było w tym realnej oceny sytuacji, a ile kurtuazji. O 26-latku nie słyszał też legendarny duński napastnik Kim Vilfort, strzelec gola w finale mistrzostw Europy z 1992 roku. Vilfort kojarzył za to Wilczka, bo przez dwanaście lat był liderem zespołu z Kopenhagi.

O Kurzawie zapewne nie usłyszała większość duńskich kibiców. W Midtjylland gra jeszcze mniej, niż we Francji. W lidze Polak pojawił się na boisku zaledwie pięciokrotnie, dwukrotnie zagrał też w Pucharze Danii. W piątkowym finale – nie zmieścił się w kadrze. Statystykami też nie rzuca na kolana: ma bramkę, dwie asysty. W kwietniu wylądował w zespole rezerw, w którym w debiucie trafił do siatki. To jednak dużo za mało, aby przekonać do siebie Kennetha Andersena. Niemoc Kurzawy jest o tyle zaskakująca, że Midtjylland wydawało się drużyną skrojoną pod jego potrzeby. W lutym dyrektor Midtjylland Svend Graversen chwalił Polaka w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”. – Wyróżnia się techniką, świetnie wykonuje stałe fragmenty, dobrze podaje. Występujemy w systemie 3-4-3, a do niego Rafał świetnie pasuje. Interesowaliśmy się nim latem, ale wtedy trafił do Amiens… – komplementował Graversen.

Przepowiednia Gilewicza

Niedawny król asystentów Ekstraklasy po podjęciu decyzji o nieprzedłużeniu kontraktu z Górnikiem Zabrze przez kilka miesięcy zwlekał z podpisaniem nowej umowy. Skrzydłowym zainteresowana była Legia Warszawa i kluby niemieckie, na liście transferowej miał go Lech Poznań. Ale Kurzawa czekał, bo chciał wyjechać do ligi z TOP5. Plotkowano, że powodem odwlekania decyzji o nowym klubie była przebyta operacja żylaków. Gdy zawodnik ociągał się, Radosław Gilewicz, były reprezentant, który kilka miesięcy później został asystentem Jerzego Brzęczka, przekonywał w mediach, że Kurzawa w silnej zachodniej lidze po prostu przepadnie. W sierpniu skrzydłowy porozumiał się w końcu z francuską drużyną Amiens SC.

Rezerwowy „odludek”

Ligue 1 nie była dla Kurzawy ziemią obiecaną. W styczniu trener Amiens Christoph Pelissier brutalnie podsumował sytuację Polaka. – To, że Rafał nie gra, spowodowane jest sprawami sportowymi. W systemie 4-4-2, na bokach mam teraz piłkarzy lepszych od niego – stwierdził w dzienniku „Le Courrier Picard” szkoleniowiec. Istotne były jednak nie tylko kwestie sportowe, ale także komunikacyjne. Niedługo po transferze „L’Equipe” opublikował grafikę na której zaprezentował strukturę językową szatni Amiens, którą nazwano „Wieżą Babel”. Kurzawa nie zmieścił się do żadnej grupy, bo nie mówił ani po angielski, ani po francusku. Został nazwany „odludkiem”, który z otoczeniem „kontaktuje się tylko za pomocą tłumacza”.

W obronie kadrowicza stanął Łukasz Wiśniowski z PZPN, który na Twitterze tłumaczył: „A jeśli go to krępuje? Jeśli każda aktywność medialna jest katorgą, sprawia, że gorzej trenuje i śpi? On ma z tym mega problem, ale to nie wynika ani z jego arogancji, ani z lenistwa…”.

Polak nie przemawiał jednak także na boisku. W jedenastu ligowych meczach zanotował 230 minut, zdobył jedną bramkę. Francuzi podjęli więc decyzję o wypożyczeniu Kurzawy do Midtjylland. W Jutlandii Polak miał odżyć, bo Midtjylland dużą wagę przykładało do stałych fragmentów gry, a od dawna wiadomo było, że lewą nogą skrzydłowy potrafił dograć na nos.

Latem powrót do Ekstraklasy?

Właściwie przesądzone jest, że drugi zespół Superligaen nie skorzysta z zapisanej w umowie wypożyczenia opcji transferu definitywnego. Z Francuzami 26-latka wiąże jeszcze dwuletni kontrakt. Latem prawdopodobnie czeka go jednak kolejne wypożyczenie. Rozsądną decyzją byłby powrót do Ekstraklasy. Rok temu Kurzawę chciały Legia i Lech. Dziś kluby mogą się jednak zawahać czy pozyskać piłkarza, który w tym sezonie zagrał ledwie ponad tysiąc minut.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.