• Link został skopiowany

Teodorczyk rąbnął głową w drzwi. Najwyższy czas! Bo bad boy z Żuromina zaczyna tracić mundial

Zawieszenie na dwa mecze, grzywna, a ostatnio dwie żółte kartki w 5 minut. Łukasz Teodorczyk wali czołem w mur - dosłownie i w przenośni, jak w Brukseli, gdy uderzeniem z główki otworzył sobie drzwi szatni. Jeśli nic się nie zmieni, Teo straci szansę na przyszłoroczny mundial.
PSG's Thiago Motta, left, Anderlecht's Sofiane Hanni, center, and Anderlecht's Lukasz Teodorczyk
GEERT VANDEN WIJNGAERT/AP

Scena na której Teodorczyk wali głową w drzwi szatni jest alegorią jego ostatnich miesięcy – kiedy bezskutecznie próbował rozbić mur. Głową, oczywiście. W hitowym meczu ligi belgijskiej z Charleroi Polak pojawił się na murawie w pierwszej połowie, zmieniając Adriena Trebela. Szansy jednak nie wykorzystał, bo w 5 minut obejrzał dwie żółte kartki, drugą za próbę wymuszenia rzutu karnego. Sędzia nie dał się nabrać i wyrzucił Teo z boiska. Bad boy z Żuromina idąc pod prysznic postanowił otworzyć drzwi... czołem. Udało mu się dość łatwo, pewnie dzięki wprawie. Bo w trwającym sezonie Teodorczyk wielokrotnie bił już głową w mur – mur nieskuteczności i własnej buty.

Długa lista grzechów

Lista tegorocznych grzechów króla strzelców Jupiler Pro League jest zatrważająca. Najpierw było niepodanie ręki kolegom po zmianie w meczu z Oostende. Potem „pudło stulecia” z Zulte Waregem, gdy Teodorczyk po dograniu Nicolae Stanciu nie trafił do pustej bramki z trzech metrów. I w końcu kopnięcie bez piłki Josepha Aidoo z Genku, za co Polak został zawieszony przez Komisję Ligi na dwa mecze (musiał też zapłacić 800 euro grzywny).

Wcześniej było zignorowanie bez słowa najbardziej prestiżowej w Belgii gali piłkarskiej „Het Laatste Nieuws”, odpisanie polskiemu dziennikarzowi z telefonu bramkarza Franka Boeckxa „spierd… kur…” i środkowy palec pokazany fotoreporterowi, a także prowokującym Teo kibicom Club Brugge. Teraz niestety dla polskiego snajpera życie mu oddaje. I też pokazuje środkowy palec.

3 zamiast 21

A mogło być tak pięknie. Latem Teodorczykiem interesowało się kilkanaście klubów z całej Europy. Lista była równie imponująca, co lista przewinień: Aston Villa, Everton, Sunderland, WBA, West Ham, Torino, Bayer Leverkusen, Sevilla. Dziennikarze prześcigali się w kwotach, jakie za Polaka mogą zapłacić chętni. Teo zyskiwał też w oczach selekcjonera Adama Nawałki. 26-latek rozegrał 84 min. w eliminacyjnym spotkaniu z Armenią (2:1) i 90 min. w towarzyskim ze Słowenią. We Wrocławiu zdobył nawet bramkę dającą nam remis 1:1. Dziś te wspomnienia wydają się tak odległe, jak 15 mln euro, które ktoś mógłby za Teodorczyka zapłacić. W Brukseli marzą raczej, aby zwróciło się 8 mln euro już zainwestowane w krnąbrnego zawodnika (1 mln za wypożyczenie z Dynama Kijów, 5 mln za transfer definitywny i ok. 2 mln pensji).

Cena spadła tak drastycznie, bo drastycznie pogorszyły się statystyki wychowanka Wkry Żuromin. Brak powołania do reprezentacji przed meczami z Urugwajem i Meksykiem okazał się bolesny. A Teo wciąż nie może znaleźć formy z zeszłego roku, gdy był postrachem bramkarzy. W trwającym sezonie w 22 meczach zdobył tylko trzy bramki. Rok temu o tej samej porze na koncie miał już 21 trafień.

Pobudka!

Kilka dni temu prasa informowała, że Anderlechtowi coraz bardziej zależy na sprzedaży Polaka. Zainteresowane snajperem mają być West Ham i Sunderland. I choć działacze z Brukseli z pewnością nie zarobią tyle, ile mogli latem, to pozbycie się Teodorczyka może okazać się zbawienne dla wszystkich. Dla „Fiołków”, które płacą Łukaszowi najwyższą pensję w historii klubu (2 mln euro rocznie), dla napastnika, który walczy o powołanie na mistrzostwa świata w Rosji i dla naszej reprezentacji, która potrzebuje alternatywy dla Roberta Lewandowskiego.

Przecież trudno uwierzyć w to, że ambitny buntownik, który do polskiej kadry przebijał się przez Warszawę, Poznań i Kijów, po prostu odpuścił mundial. Umiejętności ma. Musi tylko zmienić podejście. Może rąbnięcie czołem o drzwi brukselskiej szatni mu w tym pomoże.

Więcej o: