Legia Warszawa w niezwykłych okolicznościach odwróciła losy dwumeczu z Austrią Wiedeń, Choć w pierwszym meczu przegrali 1:2, w drugim pokazali charakter do samego końca. Prowadzili już 3:0, zyskali nawet przewagę jednego gracza, ale i tak otarli się o dogrywkę. Dopiero bramka w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry zdobyta przez Ernesta Muciego na 5:3 sprawiła, że polska ekipa przypieczętowała awans. Przed pierwszym gwizdkiem na Generali Arena w Wiedniu doszło do przepychanek z policją, która nie chciała wpuścić na obiekt sympatyków Legii.
Do stolicy Austrii przybyło kilka tysięcy kibiców Legii Warszawa, uprawnionych do wejścia na stadion było 1477 osób. Wejście na obiekt poprzedził wspólny przemarsz ulicami Wiednia. Kibice dotarli pod stadionem z dużym zapasem czasu, jednak nie zostali od razu wpuszczeni na trybuny.
Z informacji przekazanych przez portal krone.at wynika, że powodem opóźnionego wpuszczania na sektor gości kibiców Legii Warszawa miała być kwestia wniesienia oprawy na obiekt. Zdaniem funkcjonariuszy banery miały być zbyt duże i dlatego zdecydowali się na późne wpuszczanie fanów na sektor.
Ostatecznie porozumienie w kwestii banerów zostało osiągnięte i policja pozwoliła na wejście kibiców przyjezdnych na sektor gości. Sympatycy polskiej ekipy prowadzonej przez Kostę Runjaicia w drugiej połowie meczu przedstawili oprawę, na której pojawił się wizerunek kostuchy z podpisem Ultras Legia.
Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem starcie Austrii Wiedeń z Legią potraktowano jako mecz podwyższonego ryzyka. Policja była w pogotowiu przez cały dzień, a na miejscu pojawiły się nawet armatki wodne WEGA. Jednak interwencja funkcjonariuszy nie była potrzebna.
Legia w ostatniej rundzie eliminacji Ligi Konferencji Europy zagra z FC Midtjylland. Duńczycy wygrali 5:1 z Omonią Nikozja.