Słowa, słowa, słowa - Romeo Jozak w Legii

Gdyby zespół piłkarski budowało się słowem, Legia Romeo Jozaka właśnie demolowałaby kolejne przeszkody w rozgrywkach Ekstraklasy, zaś sama sprawa tytułu byłaby już dawno rozstrzygnięta. Słowo Chorwata jednak nie chciało stać się ciałem, co spowodowało, że jego przygoda ze stołecznym klubem zakończyła się bardzo szybko.

Więcej treści a mniej sztuki

W Legii przy zatrudnianiu trenerów zaczyna rządzić stały schemat. Tuż po angażu zespół zostaje wyciągnięty z mniejszego lub większego kryzysu, po czym po krótkim okresie małej stabilizacji nadchodzi kolejny słaby okres, który kosztuje szkoleniowca posadę. Wszystko to pod szyldem "długofalowej polityki". Romeo Jozak nie był w stanie wyrwać się z tego kręgu. Mało tego, mając znacznie większy kredyt zaufania niż jego poprzednicy, bardzo szybko doprowadził do jego wyczerpania. Chorwat już na konferencji z okazji jego zatrudnienia przedstawiał swoją filozofię dość mgliście (jako "granie piłką"), na etapie wdrażania swoich pomysłów bardzo często zmieniał zdanie i koncepcję, nie wspominając o rotowaniu personaliami. To w żaden sposób nie sprzyjało tworzeniu jakiegokolwiek spójnego stylu gry. Gdyby ktoś chciał określić grę Legii jednym słowem, prawdopodobnie musiałby użyć słowa "nijaka". Pojawiały się bardziej klarowne koncepty, jak ofensywne boki obrony i nominalny napastnik na skrzydle, robiący miejsce na flance, jednakże często były zarzucane pod wpływem impulsu i jednego słabszego meczu. Styl gry nie rozwijał się przez to w żadną stronę. Jozak słabo odnajdował się w implementowaniu swojego pomysłu. Okazywało się, że jest on bardziej dawcą konceptu i bez pokaźnego sztabu, który wdrażałby go za niego na żywym organizmie, okazywał się bezradny. Coraz częściej szukał przy tym przyczyn niepowodzeń nie tam gdzie trzeba, co skończyło się kuriozalną wycieczką Michała Kucharczyka do rezerw i z powrotem. Styl Legii zaczął tymczasem zniżać się do poziomu naturalnego chaosu. Rywale zaczynali łapać świadomość, że nie taki Mistrz Polski straszny i wystarczy mocniej przycisnąć warszawiaków, żeby wymusić mnóstwo błędów. Widać to też było w statystykach. O ile jeszcze kilka miesięcy temu Legia miała celność podań na poziomie grubo ponad 80 procent, tak w ostatnich meczach owe 80 procent zaczęło się stawać dobrym wynikiem.

Kupić nie kupić - oto jest pytanie

Błędy w zarządzaniu zespołem to nie jedyny powód, dla którego Jozak nie będzie dobrze wspominany w stolicy. Chorwat był sprowadzany pod hasłami budowy zespołu na lata i odmładzania składu. Tymczasem w momencie jego odejścia warszawska drużyna nie jest ani młodsza, ani specjalnie mocniejsza personalnie. Owszem, głębi w składzie nie brakuje i jego następca będzie miał sporo możliwości. Legia w obecnym kształcie nie wydaje się jednak silniejsza niż rok temu, a dodatkowo sposób,  w jaki ją budowano skutecznie uniemożliwia scalenie piłkarzy w jeden kolektyw. Taki szał zakupów miałby sens tylko w jednych okolicznościach - gdyby nowo sprowadzeni piłkarze wyraźnie wyróżniali się na tle ligi. Nie wspominając o tym, że celem było budowanie zespołu już pod kątem rozgrywek pucharowych. Jednakże zamiast otrzymać jakość, jakiej w Ekstraklasie jeszcze nie widzieliśmy, oglądamy raczej powtórkę Wisły z czasów Maaskanta i Valckxa, po której to trzeba będzie jeszcze bardzo długo sprzątać.

Czemu Ty jesteś Romeo?

Legia popełniła kluczowy błąd już na etapie zatrudniania Jozaka. Postawiła na człowieka bez doświadczenia, o warsztacie którego nie miała zbyt wielu informacji i powierzyła mu bardzo trudną misję, na której próbie wykonania polegli już trenerzy o wyższej renomie. Taki obrót wydarzeń zwiastowała już konferencja prasowa przy jego zatrudnieniu, w której mówił on o tym, że "chce się sprawdzić". Klub z takimi aspiracjami jak Legia nie może sobie pozwalać na zatrudnianie trenerów na próbę, a tym bardziej na powierzaniem im realizacji długofalowej wizji. Bo choć ta wyrażana werbalnie przez Jozaka brzmiała naprawdę pięknie, okazał się on zupełnie nieodpowiednią osobą do jej realizacji. Z drugiej strony nie jest to tylko problem Legii. W Ekstraklasie pojawia się coraz więcej osób, które prezentują swoje długofalowe wizje i tylko czekać, aż każda z ekip będzie szkolić młodzież / szukać utalentowanych zawodników w niższych ligach /  nie ściągać szrotu z zagranicy / dokładnie scoutować (właściwe podkreślić). Etapu implementacji nie przeżywa jednak żadna z tych wizji. Jak w wielu dziedzinach życia - dużo się mówi, ale robić nie ma komu.

Więcej o:
Copyright © Agora SA