Liga Europejska. Lech zaimponował Bradze przygotowaniem fizycznym

- Nasze szanse na przejście Sportingu Braga teraz nie są duże, ale ogromne - mówi Artjoms Rudnevs po zwycięstwie Lecha nad Portugalczykami 1:0. Rywale są spokojni. - Lech wygrał, bo mecz był na śniegu. W rewanżu, na dobrym boisku będziemy górą - mówią.

Lech nie grał z Portugalczykami w aż tak trudnych warunkach jak 1 grudnia z Juventusem (było wtedy -15 stopni, a temperatura odczuwalna sięgała -30), ale zima miała wpływ na przebieg meczu i wynik. Nie mają co do tego wątpliwości ani jedni, ani drudzy. - Źle nam się grało na trudnej murawie, ale to my przez większość czasu byliśmy przy piłce. Przegraliśmy nie dlatego, że zagraliśmy słabo, ale dlatego, że popełniliśmy jeden jedyny błąd. Ostatnie minuty w naszym wykonaniu były słabe, gdyż byliśmy bardzo zmęczeni. Pogoda i teren potęgowały to zmęczenie - komentował trener Domingos.

Brazylijczyk Artur, który strzegł bramki Sportingu, stwierdził, że polski zespół okazał się zaskakująco mocny fizycznie. - Takie boisko sprzyjało Polakom. Za to w Bradze będzie sprzyjało nam, bo my jesteśmy lepsi technicznie - mówi.

Piłkarze "Kolejorza" trenowali pod okiem José Bakero nawet po trzy razy dziennie. - Dla nas szok - twierdzili piłkarze Lecha. - Hiszpańskie standardy - tłumaczył trener. I już w pierwszym meczu rundy lechici na wyczerpującej siły murawie zachowali kondycję przez 90 minut.

"Kolejorz" jest pierwszym polskim zespołem od 20 lat, który wygrał w pucharach mecz na wiosnę - jako ostatnia dokonała tego Legia w 1991 r., gdy z zaledwie 19-letnim Wojciechem Kowalczykiem ograła 1:0 Sampdorię Genua. Teraz ma szansę zostać pierwszym polskim zespołem, który wyeliminuje z pucharów rywala z Portugalii. Jeśli lechici tego dokonają, w kolejnej rundzie spotkają się ze zwycięzca rywalizacji Sparta Praga - FC Liverpool. W pierwszym meczu w Pradze padł bezbramkowy remis.

Lech pod okiem UEFA

Delegaci UEFA bacznie obserwowali stadion w Poznaniu, po tym jak tydzień temu Lech dostał karę m.in. za niedociągnięcia organizacyjne i błędy konstrukcyjne obiektu. Z tego powodu mecz ze Sportingiem Braga obejrzało zaledwie 30 tysięcy widzów. - Wszystkich usterek nie usuniemy. Z niektórymi uwagami po prostu się nie zgadzamy i chcemy je wyjaśniać - mówi Michał Prymas ze spółki Poznań Euro 2012. 7 marca do Poznania przyjedzie Martin Kallen, dyrektor organizacyjny turnieju, by przyjrzeć się stadionowi.

Prezydent Poznania Ryszard Grobelny kilka dni temu stwierdził, że nie przewiduje żadnych zmian konstrukcyjnych na stadionie i żadnych dodatkowych wydatków z budżetu miasta. Teraz jednak miasto rozważa, czy nie przebudować jednak zakwestionowanego przez UEFA wąskiego przejścia za drugą trybuną na Bułgarskiej. Zdaniem europejskiej federacji tłok, jaki tam panował przy opuszczaniu stadionu, groził tragedią porównywalną do Love Parade z Duisburga (zginęło 20 osób).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.