Liga Europejska. Lecha przygoda życia

25 lat biegania, trenowania i wreszcie masz poczucie, że warto było - mówi Ivan Djurdjević. - To jeden z najwspanialszych momentów w historii Lecha - dodaje kapitan poznańskich piłkarzy Bartosz Bosacki. Mistrz Polski w euforii po awansie do 1/16 finału Ligi Europejskiej

Serwis Lecha Poznań na Sport.pl ?

Wiedziałem, że przechodzę do silnego zespołu, który gra w pucharach, ale nie spodziewałem się, że będziemy osiągali takie wyniki - cieszył się napastnik Artjoms Rudnevs po środowym, zwycięskim remisie 1:1 z Juventusem.

Łotysz miał szczególny wkład w awans. W pierwszym meczu strzelił w Turynie trzy gole, a poznaniacy przywieźli stamtąd rewelacyjny remis 3:3. Tak ruszyli w drogę do sensacyjnego awansu. - Faktycznie, Juventus mnie teraz chyba zapamięta, ale to naprawdę nie jest aż tak ważne, że strzeliłem mu cztery bramki. Cały zespół na nie pracował - mówi Rudnevs. - Ten awans to spełnienie marzeń kibiców, ale i moich.

Defensywny pomocnik Djurdjević wyprzedzenie turyńczyków nazywa "jedną z najfajniejszych przygód w ż yciu". Serb dodaje też, że awans smakuje lepiej od tego sprzed dwóch lat, mimo że wtedy to właśnie on strzelił w Rotterdamie gola, który w meczu z Feyenoordem dał wyjście z grupy Pucharu UEFA. - Teraz przy Juve i Manchesterze tacy byliśmy niby malutcy, a jednak walczyliśmy i się udało. 25 lat biegania, trenowania i wreszcie masz poczucie, że warto było, że jest nagroda. Teraz inni będą do nas podchodzili z respektem. Kolejni przeciwnicy i w ogóle wszyscy - mówi Djurdjević.

Lech, który w polskiej lidze zajmuje dopiero 11. miejsce, osiągnął w Europie coś wyjątkowego jak na polską drużynę. Sprzyjało mu też szczęście, którego nie ma w polskiej lidze. W Turynie poznaniacy wyrównali w doliczonym czasie gry, z Salzburgiem wygrali bardzo wyrównany mecz. Podobnie z Manchesterem City. Także w środę to Juventus miał więcej okazji, by wygrać.

Ale mistrzowie Polski bardzo szczęściu pomagali. W każdym meczu mieli fragmenty gry, za które zasługują na wielkie pochwały. Środowy remis na śniegu tylko dodaje dramaturgii pucharowej przygodzie jak ze snów.

Włoscy dziennikarze, choć narzekali na mróz i fatalny stan boiska, sugerują władzom "Starej Damy", by już w styczniu kupić właśnie Rudnevsa. Sprowadzony latem Łotysz już jest jedną z największych gwiazd Lecha, mówi, że dobrze czuje się w Poznaniu i nic nie wskazuje, że miałby odejść już teraz. Jeśli jednak nadal będzie strzelał gole... Szefowie Lecha nigdy nie ukrywali, że pieniądze ze sprzedaży czołowych piłkarzy (Robert Lewandowski, Rafał Murawski, a wcześniej także Marcin Wasilewski) są potrzebne do utrzymania drużyny. - Bez transferów nie byłoby prawdopodobnie mistrzostwa Polski. Finansujemy z nich bieżącą działalność - mówił niedawno właściciel Jacek Rutkowski w klubowym miesięczniku "Kolejorz". - Budżet pierwszego zespołu to ok. 32 mln zł. Dochody bez transferów wahają się między 30 a 35 mln zł. Z nich nie bylibyśmy w stanie wypłacać piłkarzom pieniędzy.

Dziś większym wyzwaniem od zatrzymania Rudnevsa będzie dla Lecha podpisanie nowej umowy z Manuelem Arboledą. Obecna wygaśnie za pół roku. - Wierzę, że się dogadamy - mówił we wspomnianej rozmowie Jacek Rutkowski. - Manuel powiedział mi, że w Polsce będzie grał tylko w Lechu - opowiadał niedawno selekcjoner Franciszek Smuda. Kolumbijczyk po przedłużeniu kontraktu chce się starać o polski paszport, a z nim w ręku ma grać w kadrze narodowej.

Innym wyzwaniem jest namówienie na pozostanie do końca sezonu Sławomira Peszki. Piłkarz mówił latem, gdy przedłużył umowę z Lechem, że to prawdopodobnie jego ostatni rok w klubie. Oferty ma już teraz, ale awans do wiosennych meczów Ligi Europejskiej może go zatrzymać.

Dobra gra w Europie powinna też pomóc w sprowadzeniu nowych zawodników. Lech nie może pozostać z jednym tylko wartościowym napastnikiem (Rudnevs) w kadrze. W grę nie wchodzi powtórka sprzed dwóch lat, gdy po wyjściu z grupy Pucharu UEFA przed dwumeczem z Udinese klub w ogóle się nie wzmocnił.

Za dwa tygodnie poznaniacy zagrają w ostatniej kolejce w Salzburgu i jeśli wygrają, mogą nawet zająć pierwsze miejsce w grupie. Wtedy w 1/16 finału mogliby trafić na teoretycznie słabszego rywala. I miałby przywilej gry rewanżu przed własną widownią.

Mistrzowie Polski stanęliby przed kolejnym pięknym celem. Od 1991 r. i awansu Legii Warszawa do półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów żadna polska drużyna nie wygrała dwumeczu na wiosnę. Niemożliwe, by udało się Lechowi? W przetrwanie rywalizacji z Manchesterem i Juve też nikt nie wierzył.

To nie wina Lecha, że boisko było białe ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.