Serwis Lecha Poznań na Sport.pl ?
31 października Lech grał z Wisłą w ligowym szlagierze. W końcówce meczu doszło do zadymy - pierwszej od 13 lat na poznańskim stadionie. Rozpoczęli ją kibole Wisły - Z ich sektora poleciały na boisko plastikowe butelki. Kibole zaczęli demolować punkty gastronomiczne i toalety. Próbowali wyrywać siedzenia.
Po chwili przy oddzielającej ich od reszty stadionu pleksiglasowej osłonie pojawili się agresywni chuligani w barwach Lecha. Przybiegli tam bez problemów z II trybuny. Niektórzy w drodze zakładali zabronione na stadionach kominiarki. Ochroniarze rozpierzchli się i nie reagowali.
Obie bandy zaczęły tłuc w osłonę i rzucać czym popadnie, ale pleksiglasowy płot wytrzymał do momentu, gdy na stadionie pojawiła się policja. - Nikt nie został zatrzymany, całe zdarzenie jest nagrane - mówił wtedy jej rzecznik Andrzej Borowiak.
Analizując filmy klatka po klatce, policjanci zidentyfikowali dziewięciu kiboli Lecha. Zatrzymano ich w czwartek rano. To mieszkańcy Poznania i okolic, ale także Piły i Środy Wielkopolskiej. Do odpowiedzialności policja chce też pociągnąć kiboli Wisły. W ich identyfikacji uczestniczą funkcjonariusze z Krakowa.
Mają odpowiadać za "niebezpieczne zachowanie, które zakłóciło przebieg imprezy sportowej". Pozwala na to ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych. Pseudokibicom grozi grzywna od 1,2 tys. zł w górę, a nawet dwa lata więzienia.
Nazwiska zatrzymanych policja chce wysłać Lechowi. Ustawa pozwala klubowi nałożyć własny zakaz stadionowy (do dwóch lat), bez konieczności czekania na rozstrzygnięcie sądu. - Czekam na listę nazwisk z policji. Gdy ją dostaniemy, nałożymy zakazy. Ci pseudokibice na stadion już nie wejdą - zapowiada w rozmowie ze Sport.pl i "Gazetą Wyborczą" Henryk Szlachetka, dyrektor ds. bezpieczeństwa Lecha.
Wśród zatrzymanych nie było Marcina T. ps. "Rolnik", który z grupą kompanów przebiegł przez płytę boiska w kierunku sektora gości, by powstrzymać kiboli gospodarzy. Nie złamał on prawa, tylko regulamin stadionu. Klub jeszcze nie wie, czy i na niego nałoży zakaz stadionowy.
Konsekwencje poniosła już agencja ochrony Bokser. Musi zapłacić klubowi 30 tys. zł. Taką karę na Lecha nałożyła Komisja Ligi za zaniedbania podczas meczu z Wisłą, w tym także za bierną postawę ochrony. - Firma zwolniła pracowników, którzy zawinili - mówi Szlachetka.
Oprócz kiboli policja zatrzymała też 27-letniego Patryka P., fotoreportera, którego zdjęcia publikowała też oficjalna strona internetowa klubu. P. figuruje w stopce magazynu "To My Kibice". - Nie współpracuje już z nami - usłyszeliśmy w redakcji.
Gdy na stadionie doszło do zadymy, filmował ją pracownik biura prasowego Wisły. Tuż przed zakończeniem meczu podszedł do niego mężczyzna w kamizelce z napisem "FOTO" (miał akredytację wydaną przez Lecha) i kazał oddać kasetę z nagraniem. - To był łysy facet, nieźle zbudowany. Kazał wszystko natychmiast skasować, i to "bez żadnego gadania". Powiedział, że jak będę się stawiał, coś mi się stanie - opowiadał potem pracownik Wisły.
Patryk P. dostał wczoraj zarzut rozboju, za co grozi nawet dziesięć lat więzienia. - Po meczu z Wisłą ten człowiek nie otrzymał już akredytacji. Będzie tak do czasu wyjaśnienia sprawy - mówi rzeczniczka Lecha Joanna Dzios.
Po postawieniu zarzutów policja zwolniła kibiców do domu. Patryk P. spędzi noc w policyjnym areszcie. W piątek przesłucha go prokurator.
Specjalne materiały Sport.pl - zdjęcia, wideo, rankingi POLECAMY!