Lech idzie na wojnę. Takiego konfliktu w Poznaniu jeszcze nie było

Kacper Sosnowski
Football Academy Group oskarża Lecha Poznań o nieetyczne działania, naruszenie umowy i przejęcie podopiecznych oraz trenerów. W tej sprawie zawiadomiła prokuraturę. Lech oczywiście zarzutom zaprzecza, twierdząc, że umowa zakończyła się zgodnie z planem i że klub tworzy nowy, niezależny projekt, z czym dotychczasowy partner nie może się pogodzić. Kto ma rację?

Dekadę temu Lech Poznań w ogóle nie posiadał sieci piłkarskich szkółek dla dzieci. Ale to się zmieniło. "Kolejorz" podpisał umowę z Football Academy, dużą siecią ogólnopolskich akademii, czerpiących wzorce z Anglii. Tak powstała Lech Poznań Football Academy, która zaprosiła na zajęcia dzieci w wieku 4-12 lat. Football Academy (FA) wniosła organizacyjny know-how, administrację, a Lech pomógł z zapleczem sportowym i sygnował projekt marką. Współpraca miała być wieloletnia, w jednej z opcji trwać mogła nawet 20 lat. Niedawno dobiegła końca przy dość ostrej medialnej wymianie zdań i doniesieniach do prokuratury. O niedawnym wspólnym interesie będzie teraz decydował sąd. A pierwsze perturbacje zaczęły się po czterech latach.  

Zobacz wideo Probierz powinien odejść? Żelazny: Ta reprezentacja cierpi przez jego chaos

Kooperacja z "z ludźmi krnąbrnymi i bezwzględnymi"

- Umowa została zawarta w 2014 r. na 10 lat z opcją kolejnych dziesięciu, chyba że zostanie wypowiedziana po dekadzie, ale przy zachowaniu karencji na 36 miesięcy. Chodziło o mocny znak, że ten projekt jest długofalowy i wspólny - opisuje to w rozmowie ze Sport.pl Radosław Soperczak, który zakładał i przewodził Football Academy, a potem został prezesem fundacji LPFA.

Lech potwierdza, że taką umowę podpisano, ale w 2018 r. dopisano aneks. Zdaniem Soperczaka dawał on Lechowi korzystniejszą pozycję, także w sprawach dotyczących rozliczeń. A on sam był pod ścianą i musiał dokument podpisać.  

- W 2018 r., gdy akademia się pięknie rozwijała, prezes Klimczak poinformował mnie, że chce wypowiedzieć umowę. To był moment, w którym my sporo zainwestowaliśmy m.in. w część administracyjną i księgowość. Przekazałem, że mamy umowę na 10 lat, czyli co najmniej do 2024 r. Skwitowano to tym, że zdołają ją rozwiązać. Szykowała się walka Dawida z Goliatem, więc pod ścianą zgodziłem się na ich warunki. Lech cofnął swoje wypowiedzenie i aneksowaliśmy umowę. Była bardzo niekorzystna dla naszej strony. Wykreślono z niej zakaz konkurencji Lecha, inne były podziały środków. Miałem przeświadczenie, do czego to zmierza, że mam do czynienia z ludźmi krnąbrnymi i bezwzględnymi - przekazuje Soperczak.

Lech przedstawia sprawę odmiennie. Mówi, że aneks z 2018 roku był "dobrowolnie" podpisany przez obie strony, a klub skorzystał z opcji dziesięcioletniej współpracy, tak by ta kończyła się w 2024 r. Co sprawiło, że umowę aneksował i zrezygnował z 20-letniej opcji?    

- Najkrócej mówiąc: brak jakości w świadczonych przez podwykonawcę usługach. Prowadzona przez prezesa Soperczaka Fundacja pozwoliła lokalnej konkurencji urosnąć kilkukrotnie w czasie, kiedy zarówno liczebność jak i jakość prowadzonych szkółek pod marką LPFA pozostawiała wiele do życzenia. Chcieliśmy się rozstać w najkrótszym możliwym terminie. Mając na uwadze zapisy powyżej, porozumieliśmy się co do daty - 31.12.2024 - tłumaczy to Tomasz Kacprzycki, dyrektor finansowy Lecha, który teraz zajmuje się też sprawą nieistniejącej już LPFA.  

Kacprzycki dodaje, że w połowie zeszłego roku odbyły się jeszcze krótkie rozmowy dotyczące możliwej dalszej współpracy i tego, czy któraś ze stron może poprowadzić projekt samodzielnie. Lech miał usłyszeć, że za "płynne" zakończenie powinien zapłacić cztery mln zł. - Nie było przestrzeni na rozmowy - słyszymy ze strony "Kolejorza", który nie rozumiał takiego postawienia sprawy i przekazał, że chce zakończyć partnerstwo. Zakomunikował, że wraz z końcem roku i umowy, chce zlikwidować fundację. Soperczak zasugerował, że tego nie zrobi.   

- Taka kwota nie padła, nawet nie było jej blisko. Ja zaproponowałem Lechowi, że jeśli strony dojdą do porozumienia, to możemy się rozliczyć i ktoś może prowadzić to dalej. W zwrocie kosztów zawierał się sprzęt sportowy, aktywa, takie jak social media, strona internetowa, administracja, know-how przedsięwzięcia, stroje dla trenerów i wszystko inne, co musiałbym oddać Lechowi, a co należy do mnie - tłumaczy to Soperczak.

Według dokumentów, do których dotarł Sport.pl w projektach porozumienia miedzy stronami i przejęcia akademii przez Lecha znalazła się kwota 3 mln 800 tysięcy złotych dla FA. 

"Działanie na szkodę fundacji" kontra "informacje o zakończeniu współpracy"

Gorąco wokół funkcjonowania akademii zrzeszonych w LPFA zrobiło się pod koniec 2024 roku. Zdaniem prezesa LPFA przedstawiciele Lecha złamali wtedy prawo. To dlatego doniósł on na kilku działaczy Lecha prokuraturze.  

- Ta część prokuratorska to "działanie na szkodę fundacji" i to w trakcie obowiązywania umowy. Lech działał na jej szkodę rękami dwóch członków Zarządu od listopada przez wypowiadanie w imieniu fundacji umów oraz przez informację o zmianie podmiotu, który potem będzie działał w jej miejsce. Do tego nie mieli prawa. O odpowiedzialności za takie działanie mówi art. 296 kodeksu karnego - tłumaczy Soperczak. 

- Mając na uwadze zapisy wiążącej nas umowy, przed 31 grudnia do nowego projektu Lech Future zaprosiliśmy trenerów oraz dzieci 1 stycznia 2025 r. Wcześniej publicznie poinformowaliśmy tylko i wyłącznie o zakończeniu współpracy z FA – odpiera to Kacprzycki. Dodaje, że na Lecha i tak wylała się spora krytyka ze strony rodziców trenujących dzieci. Ci nie wiedzieli, co będzie z zajęciami po nowym roku, bo konkretnych informacji nie było, czy też nie można było ich przekazywać. Soperczak twierdzi jednak, że przedstawiciele Lecha w fundacji LPFA już wtedy robili podwaliny pod nowy twór, korzystając z tego, co funkcjonowało do tej pory.  

- Panowie Dominik Czapczyk i Michał Rożek, czyli wiceprezes i członek zarządu LPFA, dokonywali zmian w umowach najmu obiektów sportowych, wskazując na nową akademię już pod KKS Lech Poznań S.A. To, co zadziałało na szkodę fundacji, nie spoczywa tylko na barkach członków zarządu, bo jest też coś takiego jak sprawstwo kierownicze, a w cały proces zaangażowana była także osoba posiadająca pełnomocnictwo od pana Piotra Rutkowskiego - przywołuje prezesa Lecha, Soperczak. Dodaje, że pan Czapczyk, ale też i Tomasz Sołtysiak, niedawny koordynator ds. sportu w Fundacji, którzy współpracowali z trenerami w LPFA, od początku 2025 roku podpisali umowy z nową akademią Lecha. Ponieważ mieli kontakt z rodzicami trenujących dzieci, to ściągnęli zawodników do nowego akademii.  

Prezes akademii "był osobą kompletnie anonimową"

Lech tych relacji słucha za zdziwieniem. - Pan Dominik Czapczyk od 2 stycznia rozpoczął pracę w strukturach Akademii Lecha, co jest naturalną konsekwencją faktu, iż od 2017 r. był przedstawicielem Lecha we władzach LPFA, do którego likwidacji obie strony umowy zobowiązały się wpisując stosowny zapis do statutu fundacji - słyszymy od Kacprzyckiego. Nasz rozmówca dodaje, że to działania Soperczaka z końca roku pokazują, jak daleko był od tego, co się działo w akademiach. 

- Prezes dopiero na kilkanaście dni przed wygaśnięciem umowy rozpoczął gorączkowe poszukiwania kontaktów do swoich pracowników, trenerów oraz kierowników obiektów, na których trenowali podopieczni LPFA. Wszystkie te osoby miały umowy na czas określony do 31.12.2024 r. Dla tych osób Soperczak był osobą kompletnie anonimową - słyszymy.  

Soperczak jakoś specjalnie brakowi kontaktu ze szkoleniowcami LPFA w terenie nie zaprzecza. Przekazuje, że od tego w fundacji były odpowiednie osoby. No i właśnie te osoby pomogły "zagarnąć" trenujących w szkole.

Ilu trenerów przeszło do otwartej od 1 stycznia akademii Lecha? Soperczak punktuje, że LPFA działała w 65 lokalizacjach, a trenowało w niej 3,5 tysiąca dzieci. - Na ten moment wszyscy trenerzy przeszli do Lecha - mówi nasz rozmówca. - Zaproponowałem im 50 proc. podwyżki. Żaden z nich się nawet do mnie nie odezwał - przekazuje. 

Druga strona uśmiecha się tylko, że to chyba najlepiej oddaje markę i zaufanie, jakie wyrobił sobie Soperczak. Dodaje, że ten nie był też zainteresowany, by LPFA wypłaciła trenerom wynagrodzenia za grudzień (na kwotę około 200 tys. zł), czy uregulowała zobowiązania dotyczące wynajmu obiektów.

- Trenerzy, którzy prawidłowo złożyli rachunki i ewidencje godzin, wypłatę dostali. Do tej pory to była dobra wola naszej księgowości, że część dokumentów pomagaliśmy im przygotować - odpiera to prezes, sugerując, że za niewiernych trenerów pracy nie będzie robił. Lech przekazuje też, że do tej pory nie dostał wpływów z rozliczenia za ostatni kwartał działalność LPFA, a jej prezes też miał działać na szkodę fundacji.  

- Równolegle do umowy, którą FA posiadała z KKS pan Soperczak prowadził rozmowy o rozpoczęciu wspólnych projektów szkoleniowych z Wartą Poznań oraz Akademią Reissa, których efektów nie znamy - słyszymy.  

"Nieustannie szkalowane dobre imię klubu" i kolejne zawiadomienia

Dwie strony właściwie każdą sprawę starają się przedstawić w korzystnym dla siebie świetle, a to, co się da, wykorzystują przeciwko sobie. Soperczak w styczniu pozwał też dodatkowo Kacprzyckiego za posługiwanie się nieważnym dokumentem. To przez to, że 7 stycznia zebrała się Komisja Rewizyjna Fundacji LFPA, która przegłosowała zakończenie jej funkcjonowania.

- Dodam tylko, że to jest organ martwy od 2018 roku, bo wtedy upłynęła kadencja tego organu. Podjęto uchwałę o odwołaniu zarządu LPFA, czyli m.in. mnie, i wyznaczeniu likwidatora w fundacji, Tomasza Kacprzyckiego. Lech teraz z pełną świadomością wadliwości prawnej takiej uchwały, posługuje się nią w rozmowach z różnymi instytucjami w tym z bankiem czy szkołami. Poinformowałem najpierw pana Kacprzyckiego, że jest to posługiwanie się nieważnym dokumentem i zgłosiłem tę sprawę do prokuratury – opisuje Soperczak.  

- Do czerwca 2024 roku włącznie prezes Soperczak był inicjatorem uchwał, które komisja podejmowała, opiniując sprawozdania finansowe fundacji, które pan Soperczak akceptował bez uwag, potwierdzając tym samym jej prawidłowe funkcjonowanie i bez zastrzeżeń przyjmując fakt jej istnienia jako ważnej. Dopiero fakt odwołania go ze stanowiska wzbudził jego wątpliwości co do kadencji komisji – odbija piłkę Kacprzycki.

Przypomina, że komisja w styczniu tego roku zebrała się w pełnym czteroosobowym składzie, złożonym z dwóch członków powołanych przez Soperczaka, oraz dwóch członków powołanych przez KKS. Soperczak, gdy usłyszał o spotkaniu komisji, 8 stycznia przesłał Lechowi odręczne pismo, datowane na 31 grudnia, z komunikatem, iż odwołał swoich członków z Komisji Rewizyjnej. Nie dochował jednak przy tym terminu złożenia tej informacji w KRS. 

Strona Lecha dodaje, że wobec "nieustannego szkalowania dobrego imienia klubu, a także jego pracowników, instrumentalne donosy do prokuratury, nerwowe telefony i groźby składane pod adresem kontrahentów klubu, brak rozliczenia się finansowego z działalności Fundacji, dalsze bezprawne wykorzystywanie znaków towarowych Lecha" też tej sprawy nie zostawi i będzie korzystała z pomocy wymiaru sprawiedliwości.  

Jak na tym wszystkim wyszli ćwiczący do tej pory pod szyldem LPFA młodzi adepci piłki? Wydaje się, że zmienili koszulki i większość z nich ćwiczy dalej. Mała część z emblematem Football Academy, pewna grupa w innych klubach, duża w nowych niebieskich koszulkach Lecha. 

Lech 1 stycznia otworzył projekt Lech Future (LF) dla dzieci w wieku od 2. do 15. roku życia. Zapis do akademii łączy się z dodatkowymi korzyściami: darmowymi biletami na mecze "Kolejorza", zniżkami dla opiekunów i zniżkami na zakupy w sklepie Lecha. Rozwój własnej szkółki idzie sprawnie.

- Obecnie dochodzimy do liczby 80 oddziałów i planujemy w najbliższych miesiącach intensywne prace nad poszerzaniem struktur – przekazuje nam Kacprzycki, szacując, że pod koniec stycznia w Lech Future miało trenować około 2,9 tys. dzieci.

Więcej o: