T-Mobile Ekstraklasa. Lech padł w Białymstoku. Czy powstanie?

Mistrzowie Polski 2010 są najsłabszą drużyną ligi początku 2012 roku. Jeśli ?Kolejorz? we wtorek odpadnie z Pucharu Polski z Wisłą Kraków sezon dla niego się skończy, a drużynę czeka rewolucja.

Sport.pl w mocno nieoficjalnej wersji... Polub nas na Facebooku ?

Jeden punkt w czterech tegorocznych spotkaniach i 579 minut bez strzelonego gola w ekstraklasie to liczby, które trwożą kibiców Lecha. Jeśli nie stanie się cud, stadion przy ul. Bułgarskiej, na którym niedawno gościły Manchester City i turyński Juventus, drugi rok z rzędu ominą europejskie puchary.

"Gorzej i tak nie może już być" - słychać było, gdy w miejsce José Bakero zatrudniany był debiutant Mariusz Rumak. W dwóch spotkaniach z Wisłą Kraków faktycznie gorzej nie było. Ligowy remis 0:0 przy grze w dziesiątkę i minimalna porażka w pucharze dawały podstawy, by sądzić, że nowy trener jest w stanie wskrzesić poznański zespół.

- Przepraszam za to określenie, ale taki zespół może się zachowywać nieco jak zranione zwierzę. My też jednak jesteśmy w trudnej sytuacji. Oni muszą wygrać, my też - mówił przed sobotnim meczem w Białymstoku nowy trener Lecha. Wygrała 2:0 Jagiellonia prowadzona przez Tomasza Hajtę, prezentując co najwyżej solidną grę. - Po meczu padło kilka słów w szatni, z mojej strony takie, że w lidze trzeba więcej walczyć. Każdy z nas wie, że jest w Lechu Poznań, jest świadom swoich umiejętności, ale musimy w każdym meczu dołożyć więcej walki. W Krakowie zaangażowania nam nie brakowało - mówi Bartosz Ślusarski, który miał najlepsza okazję do przerwania passy "Kolejorza" bez gola.

We wtorek Lech zagra rewanż ćwierćfinału Pucharu Polski z Wisłą właśnie w Krakowie. Przed tygodniem przegrał u siebie 0:1. Rok temu z Polonią Warszawa stratę odrobił. - Na pracę przed tym meczem prawie nie ma czasu. Jesteśmy bardzo nisko, nikt nam ręki nie poda. Trzeba sobie spojrzeć w oczy, trzeba porozmawiać. Tylko pracą, tylko grą można się podnieść - mówi Rumak.

Dwa tygodnie temu, gdy obejmował zespół, szkoleniowiec kipiał energią i pewnością siebie. Po porażce w Białymstoku na twarzy trenera malowała się pewna bezsilność. Chyba zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że "kilka męskich słów" i nawet najlepsze taktyczne "elektrowstrząsy" mogą tego zespołu już nie pobudzić, bo po prostu w tej formule się wypalił.

Dotychczasowy trener przed końcem sezonu pracy nie straci. To, jak Lech będzie w tym czasie wyglądał, zdecyduje, czy na stanowisku pozostanie. Wina w grze zespołu nie leży przecież tylko po stronie sztabu szkoleniowego i José Bakero. - Mamy skład na mistrzostwo Polski - mówił właściciel klubu Jacek Rutkowski. Władze Lecha jeszcze zimą utrzymywały, że zespół nie potrzebuje wzmocnień, więc klub nie zrobił żadnego transferu.

Latem, jeśli "Kolejorz" nie awansuje do europejskich pucharów, zmiany będą konieczne, bo z Poznaniem pożegna się cały zastęp zawodników. Jednym skończą się kontrakty (Dimitrije Injac, Marcin Kikut, Grzegorz Wojtkowiak, Semir Stilić), innym może się nie mieścić w głowie gra w zespole, który znów nie gości na europejskich salonach (Artjom Rudniew, Rafał Murawski). Fundamentem będą ci, którzy przychodzili jako ostatni (Hubert Wołąkiewicz, Aleksandar Tonew, a nawet Vojo Ubiparip), i młodzi będący oczkiem w głowie szefów klubu. To właśnie Mateusz Możdżeń i Marcin Kamiński powinni we wtorek najbardziej wychodzić ze skóry, by wyeliminować Wisłę i uratować szanse na puchary. Jeśli klub ugrzęźnie w przeciętności, najwięcej stracić na tym mogą właśnie te talenty. Trudno się rozwijać, gdy nie ma się od kogo uczyć.

Lenczyk: Ci, którzy mnie nagrali to nocnikarze ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA