Alter ego Korony (galeria zdjęć)

Piłkarze Korony z Ruchem Chorzów zagrali tak, jakby chcieli udowodnić, że wszystkie pochlebne opinie po ostatnich meczach dotyczyły kogoś innego. Nie eksploatując się przed świętami, przegrali przy Ściegiennego 0:1

Chyba nawet najbardziej zatwardziali pesymiści nie sądzili, że kielecki zespół może zanotować aż taki zjazd w dół względem dwóch poprzednich spotkań. A już szczególnie poprzedniego domowego występu z Wisłą Kraków. W postawie podopiecznych Marcina Sasala nie było choćby ułamka zaangażowania, determinacji, ambicji, chęci sprawienia kibicom przyjemności z oglądania ich gry. Korona znów zeszła do niechlubnego poziomu z pierwszej połowy z Polonią Bytom, 90 minut z warszawską Polonią i wyjazdu z Cracovią. Czyli do spotkań, po których zawodowemu piłkarzowi powinno być najzwyczajniej wstyd...

W Wielką Sobotę od patrzenia na kielecki zespół bolały zęby. Korona grała topornie, akcje budowała w żółwim tempie. Mimo że przez ponad godzinę musiała gonić wynik (świąteczny prezent w 29. min dla Macieja Jankowskiego od Zbigniewa Małkowskiego i kieleckiej defensywy), nawet przez moment nie zamierzała przyśpieszyć. Tłumaczenie trenera Sasala, że kielczanom nie leży gra w ataku pozycyjnym, zupełnie nie trafia. Bo co innego konstruowanie przemyślanych ataków, a co innego wymienianie między sobą pięciu porządnych podań. A to dla Korony po raz kolejny okazało się zadaniem ponad miarę.

Choć gwoli ścisłości był obszar, w którym kielczanie wyjątkowo sprawnie operowali między sobą futbolówką: przed własną bramką. W defensywie piłka chodziła im niemal jak po sznurku. Pavol Stano do Hernaniego, ten do Tomasza Lisowskiego, znowu do Stano i na lewą do Jacka Markiewicza, potem znów do Hernaniego. Czasem wycofanie do Zbigniewa Małkowskiego, czasem w sukurs z drugiej linii przyszedł Aleksandar Vuković. I tak w koło. Wszystko bardzo dostojnie, każde podanie było celebrowane. Przyjęli piłkę, poprawili, popatrzyli, znowu poprawili, znowu popatrzyli i wtedy z pełną świadomością wyboru odegrali. I gdy tak sobie nabijali licznik podań (przegrywając!), Ruch ustawiony w jedenastu na własnej połowie czekał, aż wreszcie zaatakują. Nie doczekał się.

Bo kiedy kielczanie wreszcie po wymienieniu kilkunastu podań przekroczyli linię środkową, piłka już nie była taka usłużna. Zaczęła podskakiwać, odbijać się od stopy, zamiast się do niej kleić, nie można było jej też w nieskończoność poprawiać, bo okazało się, że - o dziwo - na boisku jest także przeciwnik. Mozolnie budowana akcja od obrony kończyła się więc po dwóch, trzech zagraniach na połowie chorzowian. W najlepszym wypadku gdzieś poza linią boczną, w najgorszym pod nogami piłkarzy gości.

Jedynym pomysłem, jak przedostać się pod bramkę Matko Predijcia, znów były więc osławione już crossy do samotnego Andrzeja Niedzielana, po przerwie wspomaganego przez Macieja Korzyma i Dawida Janczyka, a w samej końcówce Stano. Bo wiadomo, że jak już nic nie idzie, to słowackiego stopera należy wypatrywać w ataku. Skondensowana defensywa Ruchu na długie przerzuty Korony dała się nabrać aż dwukrotnie. Najpierw w 53. min Niedzielan w sytuacji sam na sam z golkiperem nie trafił w bramkę (znów), a w 82. min bezpośredni pojedynek z Perdijciem w bliźniaczej sytuacji przegrał Janczyk. Gospodarze mieli jeszcze jedną okazję... Trzy minuty przed końcem po błędzie w wybiciu piłki przez chorwackiego bramkarza wyskoczyli do góry Stano z Vukoviciem i... wzajemnie się staranowali. Nierozstrzygnięte jest tylko, kto w tej sytuacji bronił, a kto atakował, bo może była okazja domagać się rzutu karnego...

Korona jak mało który zespół jest gościnna dla rywali na własnym boisku. Kielczanie przy Ściegiennego przegrali już po raz czwarty w sezonie, kompletu punktów nie mogąc zdobyć od 16 października. Wtedy w 9. kolejce pokonali 3:1 GKS Bełchatów. W najbliższym spotkaniu (sobota, godz. 14.45) grają z nim na wyjeździe. Pocieszające jes to, że poza domem radzą sobie odrobinę lepiej.

Korona Kielce - Ruch Chorzów 0:1 (0:1)

Bramka: Jankowski (29.)

Korona: Małkowski - Markiewicz (81. Malarczyk), Hernani, Stano, Lisowski - Sobolewski, (70. Janczyk), Vuković, Lech, Korzym - Niedzielan, Edi (46. Puri). Ruch: Perdijić - Djokić (46. Jakubowski), Grodzicki Ż, Stawarczyk, Szyndrowski - Malinowski, (90. Janoszka), Grzyb Ż, Komac, (78. Pulkowski), Zieńczuk, Lisowski - Jankowski Widzów: 8327.

Zdaniem trenerów:

Marcin Sasal, Korona

Ruch zagrał bardzo defensywnie i konsekwentnie w pierwszej połowie. Ich ustawienie 4-5-1 nie pozwoliło nam rozwinąć skrzydeł, które dzisiaj znowu nie działały tak jak powinny. Nie leżał nam atak pozycyjny, w zasadzie nie mieliśmy koncepcji na rozwiązanie akcji. Jakieś tam sytuacje jednak stworzyliśmy, naliczyłem ich sześć. To był słaby mecz w naszym wykonaniu. Myślę, że to było spotkanie na remis.

Waldemar Fornalik, Ruch

Cieszymy się bardzo, bo zdobyliśmy punkty na trudnym terenie. To był z naszej strony solidny i konsekwentny mecz. Zaskoczyliśmy trochę ustawieniem, bo zwykle gramy na dwóch napastników. Dzisiaj jednak zdecydowaliśmy się na inny wariant i to przyniosło efekty.

Copyright © Agora SA