Stawka większa niż życie, czyli Korona zaczyna sezon u siebie

W Koronie nie mają wątpliwości - pierwsze spotkanie w sezonie w Kielcach z Lechią urosło do miana kluczowego. - Dla mnie to mecz niemal o życie, o odzyskanie szacunku - mówi trener Leszek Ojrzyński. - Nieważne, w jakim stylu, jakimi środkami, ale musimy wygrać - dodaje obrońca Paweł Golański.

Po dwóch wyjazdowych przegranych nastroje w Kielcach minorowe. Fatalny bilans otwarcia (0:6) i nieopuszczające zespołu problemy kadrowe nie napawają optymizmem. - Na pewno nie tak sobie wyobrażaliśmy początek tego sezonu... Takie porażki bolą tym bardziej, że mocno pomogliśmy w nich naszym rywalom. Po meczu z Legią powiedziałem, że strzeliliśmy sobie cztery samobóje. Po Śląsku mamy ich już sześć... - mówi z przekąsem Golański.

Gra defensywna to największy problem kielczan. Formacja obronna, która w minionym sezonie uchodziła w Koronie za najpewniejszą (i jedną z najlepszych w całej lidze), na progu tych rozgrywek popełnia duże błędy. Każdy z sześciu straconych goli obciąża jej konto. - Trudno powiedzieć, co się dzieje... Gramy w tym zestawieniu kolejny sezon i do tej pory wszystko wyglądało bardzo dobrze. Myślę, że przede wszystkim brakuje nam szczęścia, pomocy od losu. Przez cały tamten sezon nie popełniliśmy takich błędów jak w tych dwóch pierwszych spotkaniach - przyznaje prawy obrońca.

Były reprezentant Polski nie ukrywa, że mecz z Lechią (rywale przegrali na inaugurację przed własną publicznością z Polonią Warszawa 1:3, a przed tygodniem wygrali w Szczecinie z Pogonią 2:0) dla odwrócenia karty jest kluczowy. - Nieważne, w jakim stylu, jakimi środkami, ale musimy wygrać! Wprawdzie to dopiero początek sezonu i spotkań do rozegrania jest jeszcze mnóstwo, ale trzeba pilnować, żeby reszta zespołów nam nie odjechała. Jesteśmy w trudnym dla siebie momencie, ale właśnie teraz musimy pokazać ten koroniarski charakter - podkreśla.

Przygotowania do meczu z gdańszczanami komplikują jednak liczne absencje w zespole. Po czerwonych kartkach we Wrocławiu przymusowa pauza czeka bramkarza Zbigniewa Małkowskiego i obrońcę Tomasz Lisowskiego. Z Lechią na pewno nie pomoże jeszcze zmagający się z urazem inny defensor Kamil Kuzera (zabraknie także jeszcze napastnika Macieja Korzyma). A w dodatku pod sporym znakiem zapytania stoi występ samego Golańskiego, który w starciu ze Śląskiem naciągnął mięsień uda.

Dlatego skompletowanie defensywy na inaugurację sezonu w Kielcach (sobota godz. 13.30) wydaje się dla trenera Leszka Ojrzyńskiego największym wyzwaniem. Wobec prawdopodobniej absencji obu bocznych obrońców na prawym boku zagra - tak jak po przerwie ze Śląskiem - Piotr Malarczyk, a na lewym szkoleniowiec najprawdopodobniej postawi na debiutanta - pozyskanego z Piasta Gliwice 22-letniego Mateusza Bodziocha. Sporą niewiadomą jest partner na środku dla Pavola Stano. Tu szkoleniowiec musi wybierać między popełniającym ostatnio wyjątkowo kosztowne błędy Litwinem Tadasem Kijanskasem i niepodnoszącym się jak dotąd z ławki Krzysztofem Kierczem. Warto również zaznaczyć, że absolutny debiutant szykuje się na zmiennika dla - i tak rezerwowego - bramkarza Aleksa Szlakotina. Pauza Małkowskiego i uraz kolana Wojciecha Małeckiego sprawiają, że na ławce usiądzie 17-letni Bartosz Gugulski.

Dla przeciwwagi do sporej dawki złych wieści dwie dobre - dotarcie na czas certyfikatu rumuńskiego pomocnika Janosa Szekely oraz sprowadzenie do Korony młodego 19-letniego pomocnika Nikona El Maestro. - Wierzę, że damy radę. Dla mnie to bardzo ważny mecz, niemal o życie, o odzyskanie szacunku. Dostaliśmy lekcję pokory i teraz musimy zrobić wszystko, żeby się odbudować i zdobyć trzy punkty. Po prawie czterech miesiącach wracamy przed własną publiczność, wierzę że doping kibiców poprowadzi nas do wygranej - zapowiada Leszek Ojrzyński.

Więcej o:
Copyright © Agora SA