Piłka nożna: Skauting w Zabrzu na razie bez efektów

Górnik Zabrze od czterech miesięcy zatrudnia skauta, który ma dla niego szukać nowych zawodników. Na razie jednak nikogo takiego nie znalazł.

Prezes Jędrzej Jędrych jesienią zeszłego roku na łamach prasy oficjalnie powiadomił: "Mamy skauta. Jest nim Jan Żurek". Pytany przez dziennikarzy Żurek wyjaśniał swoją rolę: "Na razie przejechałem kilka tysięcy kilometrów, już zobaczyłem kilkanaście spotkań. (...) Byłem w kilku krajach południowej Europy i już widziałem kilku graczy, o których z czystym sumieniem można powiedzieć, że wzmocniliby Górnika".

Były szkoleniowiec Górnika, GKS-u Katowice i Podbeskidzia oglądał mecze m.in. Słowenii, Serbii czy Słowacji. Poszukiwał przede wszystkim ofensywnego środkowego pomocnika, napastnika, a także stopera.

Kibice spodziewali się, że tej zimy zabrzański skauting dostarczy do pierwszego składu co najmniej kilku niezłych zagranicznych graczy. Tymczasem nabór do zespołu niczym nie wyróżnia się na tle innych przeciętnych drużyn. Najczęściej to menedżerowie podstawiają swoich piłkarzy i potem wszystko odbywa się na zasadzie przypadku: albo się uda, albo nie będzie z tego nic.

- Ja swoją pracę dopiero rozpocząłem. Dopiero zaczynamy tworzyć skauting w Górniku. Pewne przyczółki zostały uchwycone, teraz będziemy taką sieć rozwijać - mówi Żurek, któremu pomagać ma zwolniony z funkcji asystenta trenera Marek Kostrzewa.

W niedawnym sparingu z Odrą Wodzisław w składzie Górnika testowano piłkarzy, których na Bałkanach wynalazł zabrzański skaut. To 24-letni obrońca Goran Juroš oraz dwaj ofensywni pomocnicy Kliment Nastoski i Vladan Grujić. - Juroš grał dobrze, ale nie błysnął tak, byśmy byli nim zachwyceni. Macedończyk Nastoski to na pewno ciekawy zawodnik, a Grujić miał najlepsze CV z nich wszystkich, grał z czołowymi drużynami w Europie. Ale okazało się, że nie zawsze to, co jest w papierach, przekłada się potem na grę - mówi Żurek. - Nie chcemy popełniać błędów, musimy weryfikować piłkarzy przez testy. Wszyscy trenerzy muszą być zgodni co do przydatności danego zawodnika, a nie tylko skaut - dodaje.

Czy władze Górnika są zadowolone z funkcjonowania klubowego skautingu? - Na razie to etap budowania i wypracowywania modelu. Prawdziwy dział skautingu musi zatrudniać kilka osób, które są ciągle w rozjazdach. Kiedy pracowałem w Zagłębiu Lubin, miałem okazję zobaczyć, jak skauting wygląda w najlepszych klubach w Europie. Współpracowaliśmy wtedy z Benficą Lizbona, oni mają niesamowicie rozbudowaną sieć skautów, penetrują rynki Brazylii, Bałkanów, Angoli i wielu innych krajów. Portugalczyk Mario Branco, który był szefem skautingu w Lubinie, też radził sobie bardzo dobrze. To zaprocentowało znakomitymi transferami, a w efekcie mistrzostwem Polski - mówi Arkadiusz Trzeciakiewicz, szef spółki Górnik Zabrze Sport Marketing.

- Są kluby, które mają lepszy skauting od Górnika, nie ma tego co ukrywać. Jeśli jednak w klubie na wszystkim oszczędzają, to trudno oczekiwać, że wydane zostaną bajońskie sumy na skauting. Mało pieniędzy, małe efekty - mówi jedna z osób związanych z Górnikiem.

Lech czeka na drugiego Kriwca ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.