Dublerzy Karviny dali Górnikowi lekcję pokory

Przed blisko 40 laty w Karwinie poległ legendarny Górnik w składzie z Włodzimierzem Lubańskim. W piątkowe południe Czesi powtórzyli sukces, tym razem ze słabiutkimi zabrzanami

Na swojej stronie internetowej w dziale "historia klubu" MFK Karvina chwali się meczem sprzed 38 lat. 1 czerwca 1971 roku na stadionie opodal polskiej granicy zagrał słynny Górnik Zabrze z Lubańskim, Szołtysikiem, Wilczkiem w składzie. Tamten mecz obejrzało 7 tys. widzów. "Mimo że Górnik zagrał w najsilniejszym składzie, wyjechał z zaskakującą porażką 1:0" - przypominają na stronie czeskiego klubu.

W piątkowe południe oba zespoły spotkały się ponownie. Górnik i Karvina lata świetności mają za sobą; oba kluby grają na zapleczu ekstraklasy (Górnik jest szósty w polskiej pierwszej lidze, MFK zajmuje dziesiąte miejsce w czeskiej drugiej lidze). Na podniszczonej trybunce zasiadło kilkudziesięciu widzów - prawie wszyscy przyjechali z Zabrza i okolic.

To był pierwszy sparing Górnika rozegrany po kompletnie nieudanej rundzie jesiennej.

W składzie zabrzan zabrakło wielu podstawowych piłkarzy - m.in. kontuzjowanego Damiana Gorawskiego, odsuniętego od składu Roberta Szczota, Piotra Madejskiego, który ma problemy z kamieniami w nerce.

Z nowych zobaczyliśmy 20-letniego Sebastiana Janika (Młoda Ekstraklasa Wisły Kraków, syn byłego wiślaka Zdzisława) i powracających z wypożyczeń Dawida Gajewskiego i Damiana Furczyka. - Damiana będziemy obserwować. To ciekawy chłopak. Janik także. To jednak raczej melodie przyszłości - skomentował trener Komornicki.

Kilka dni wcześniej Karvina sprawiła sensację, gdy w rozgrywkach Pucharu Czech pokonała Slavię Praga. Jednak w składzie, który w piątek wybiegł na boisko, pierwszoplanowych postaci z tamtego meczu nie było, pojawili się niemal wyłącznie dublerzy. Ale na Górnika to w zupełności wystarczyło.

Miejscowi już po 20 minutach prowadzili dwoma golami, po przerwie strzelili następnego, a mogli jeszcze więcej. Górnik odpowiedział jedynie bramką Roberta Trznadla. - Nie może być tak, że rywale w I połowie trzy razy strzelili na naszą bramkę i mieli dwa gole. U niektórych moich zawodników widzę piłkarskie nawyki, których skorygować się nie da. Potwierdziły się nasze problemy z kreatywnością gry, z brakiem skuteczności - kręcił głową Komornicki.

Jedną z bramek dla Czechów strzelił... Polak Marcin Pontus (w samo okienko po efektownym uderzeniu głową), którego trener Komornicki zna bardzo dobrze. Sześć lat temu 18-letni wtedy Pontus przyjechał na dwutygodniowe testy do FC Zurich, a jednym z trenerów Szwajcarów był... Komornicki. - Przed kilku laty Marcin był u mnie w Zurichu, znam go świetnie. To dobry zawodnik, nie wykluczam, że nim się zainteresujemy - zapowiadał po meczu szkoleniowiec Górnika.

Po raz pierwszy po przerwie spowodowanej poważną kontuzją na boisku pojawił się Przemysław Pitry. - Grało się ciężko. Potrzebuję czasu, by dojść do pełnej sprawności. Czasami odczuwałem jeszcze ból w nodze. A co do meczu, to porażka bez sensu. Nadal nie strzelamy przy dobrych okazjach - przyznał napastnik.

We wtorek trener Komornicki jedzie do Warszawy. W siedzibie Allianz rozstrzygnie się jego przyszłość. - Musimy przebudować skład, muszę mieć wpływ na tę drużynę, inaczej to nie ma sensu - powtarza "Koko".

W nadchodzącym tygodniu Górnik zagra jeszcze jeden sparing. Rywalem ma być MKS Kluczbork. Być może wtedy w składzie zabrzan pojawią się testowani zawodnicy z Afryki czy młody napastnik z Macedonii.

MFK Karvina - Górnik Zabrze 3:1 (2:1)

Bramki: 1:0 Knotig (10.), 2:0 Pontus (18.), 2:1 Trznadel (41.), 3:1 Javorski (53.).

Górnik: Skorupski - Gancarczyk, Krotofil, Szymura, Marciniak - Bonin, Furczyk, Danch, Janik - Pitry, Trznadel; grali ponadto: Gala, Kulig, Strąk, Magiera, Przybylski, Gajewski.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.