Były trener Górnika i Ruchu biega maratony

Trener, który kilkanaście sezonów spędził w ligowej piłce, odchodzi od futbolu. Edward Lorens wyrusza teraz na trasę maratonu!

56-letni Edward Lorens jako piłkarz zdobył w barwach Ruchu Chorzów mistrzostwo Polski w 1979 roku. Potem był szkoleniowcem m.in. Górnika Zabrze (trzecie miejsce w 1994 roku) i Ruchu Chorzów (trzecie miejsce w 2000 roku). Pracował też z młodzieżową reprezentacją Polski, był drugim szkoleniowcem kadry seniorów. Obecnie jest pracownikiem katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego. Jego najnowsza pasja to... maratony

Piotr Płatek: Skąd pomysł na bieganie maratonów?

Edward Lorens: Zawsze dla zdrowia lubiłem pobiegać. Mam za sobą już pięć półmaratonów. Teraz nadszedł czas na maraton. Zachęcił mnie Zbigniew Waśkiewicz, rektor naszego AWF-u. Zaproponował: Skoro już tak biegasz, to może spróbowałbyś swoich sił w maratonie? Złapałem bakcyla, zresztą coraz więcej ludzi w Polsce biega długie dystanse. Startują całe rodziny, są nawet 70- czy 80-letni starsi panowie. Podoba mi się atmosfera, która towarzyszy takim biegom.

Kiedy przebiegnie Pan pierwszy maraton?

- 22 marca pobiegnę w maratonie w Rzymie. To ogromna impreza, w której wystartuje kilkadziesiąt tysięcy biegaczy z całego świata. Mam już numer startowy: 11470.

Nie boi się Pan kryzysu, który może nastąpić na trasie?

- Obawa na pewno jest. Z tego, co mówią, to najtrudniejszy jest 30. kilometr maratonu. Na oczy opadają wtedy żaluzje, następuje ciemność. Wierzę, że sobie z tym poradzę i dobiegnę do mety. Podziwiam maratończyków. Trzeba mieć charakter, żeby pokonywać ponad 42 kilometry.

Myśli Pan jeszcze o powrocie do zawodu trenera ligowego?

- Jest wielu młodych zdolnych trenerów. Im trzeba dawać szansę. Ja pracuję na uczelni, mamy kursy trenerskie, pracujemy ze studentami. To mi wypełnia czas. W ligowej piłce mój czas już minął.

Jak Pan ocenia stan śląskiego futbolu?

- Nie rozumiem polityki kadrowej niektórych naszych klubów. Nigdy na Śląsku nie było wielkich pieniędzy w futbolu, bazowaliśmy więc na własnej młodzieży, na wychowankach śląskich klubów. To Ślązacy brali odpowiedzialność za wynik. Teraz to wszystko jest rozmyte. Obserwuję napływ armii zaciężnej, która podpisuje kontrakty i gra. Czy jednak w tych kontraktowych piłkarzach jest serce i dusza?

Podoba się Panu nowy Górnik? Dobrze się stało, że skład Górnika został tak radykalnie zmieniony?

- Taka była decyzja trenera Kasperczaka. Wielkość Jurka Brzęczka czy Tomka Hajty powodowała, że reszta zespołu tylko się w nich wpatrywała, a nie brała odpowiedzialności za wynik. Teraz młodzi powinni wziąć ciężar gry na siebie.

Górnik utrzyma się w lidze?

- Ma szanse. O jego możliwościach przekonamy się w najbliższych kolejkach. Dla mnie najgorsze jest to, że na dole tabeli ekstraklasy nasze zespoły zaczynają się kisić we własnym, śląskim sosie. Dla śląskiej piłki najlepiej to nie wygląda.

Polecamy: Dawid Jarka mecz Górnika obejrzał w telewizji

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.