Pani prezes z Marsylii. Olympique i Małgorzata

Margarita Louis-Dreyfus zrobiła to, co nie udało się mężczyźnie. Klub pod jej rządami kwitnie i ma szanse znów zaistnieć w Europie.

W czasach monarchii we Francji mówiono o takich kobietach wdowach, które przejmowały władze, "białe królowe".

Margarita Louis-Dreyfus to wysoka blondynka zarządzająca holdingiem, który w ubiegłym roku osiągnął 55 mld euro przychodu, zatrudnia 40 tys. pracowników, ma oddziały w 55 krajach. Częścią tego wielkiego królestwa jest Olympique Marsylia, najbardziej popularny klub w kraju.

Caryca

Kibice częściej nazywają ją jednak "carycą Marsylii". Z racji pochodzenia. Margarita Louis-Dreyfus wcześniej nazywała się Margarita Bogdanowa. Urodziła się w Leningradzie (dziś Sankt Petersburg). Nie wiadomo, kiedy, bo wiek skrzętnie ukrywa. - Ma między 43 a 46 lat - mówią jej współpracownicy. Gdy miała siedem lat, w katastrofie kolejowej straciła rodziców, wychowywał ją dziadek - inżynier chemik, zatwardziały komunista. Gdy jednak nadarzyła się pierwsza okazja do wyjazdu z dawnego ZSRR - w czasach pierestrojki - wnuczka wyemigrowała do Szwajcarii. Dorabiała jako modelka, zatrudniła się w firmie handlowej, jedynym miejscu pracy w jej zawodowym życiorysie.

W 1989 roku w samolocie spotkała Roberta Louisa-Dreyfusa. - Pokazał mi zdjęcie psa. Powiedziałam: "Jaki milutki", i że chciałabym zobaczyć, jak wygląda naprawdę - opowiadała magazynowi "Capital". Cztery lata później się pobrali.

Wdowa

Louis-Dreyfus był spadkobiercą istniejącego od 1861 roku rodzinnego przedsiębiorstwa. Żołnierz, uczestnik wojny siedmiodniowej w 1967 roku, a później biznesmen uczynił z niego potężny holding, kupił m.in. firmę Adidas. W 1996 roku został właścicielem OM.

Trzy lata wcześniej marsylczycy zdobyli Puchar Europy. We Francji wygrywali mistrzostwo za mistrzostwem (pięć z rzędu), ale okazało się, że ostatnie z nich wywalczyli nieuczciwie. Za korupcję zostali zdegradowani, odebrano im tytuł z 1993 roku, do więzienia trafił sponsor i prezes Bernard Tapie.

Louis-Dreyfus miał przywrócić chwałę upadłej gwieździe francuskiej piłki, jako właściciel Adidasa chciał go wykorzystać marketingowo. Przez 14 lat zainwestował ponad 200 mln euro. Sprowadził m.in. Laurenta Blanca, Andreasa Köpkego, Fabrizio Ravanelliego, Francka Ribéry'ego, ale ani oni, ani świetny wychowanek Samir Nasri nie zapewnili klubowi żadnego trofeum.

Przed rozpoczęciem sezonu 2009/10 Louis-Dreyfus zmarł na białaczkę. Wdowa przejęła 61 proc. majątku do czasu, kiedy jej synowie ukończą 25 lat. Została większościowym udziałowcem Olympique.

"Bóg jeden wie, po co jej Olympique. To nie jest dla niej żadna witryna, nie przysparza jej dochodu, ona po prostu nie potrzebuje być właścicielką klubu piłkarskiego" - napisał magazyn "La Nouvel Economiste". - Robert przed śmiercią poprosił mnie, żebym kontynuowała to dzieło i starała się dotrzeć na szczyt - odpowiadała.

Również synowie naciskali, by została w klubie. - Mają taką samą pasję do futbolu jak ojciec. Czasem zawracają mi głowę, kogo kupić do klubu - mówi. - Marsylia ma szczęście. Dzieci przelały miłość ojca do Marsylii na matkę - stwierdził były prezes Jean-Claude Dassier.

Szybko zaakceptowali ją kibice. Wcześniej obrażali zmarłego właściciela. Za brak rezultatów. - Chcieliśmy tylko stabilizacji i dobrych wyników, ale szybko zrozumieliśmy, że to kobieta z charakterem. Jej dzieci okazują wielkie przywiązanie do klubu. Pani Louis-Dreyfus może przywrócić Olympique dawną chwałę - mówił w "Le Figaro" przedstawiciel najbardziej znanej grupy kibiców Yankees.

Menedżer

Na futbolu kompletnie się nie znała, ale teraz przychodzi na mecze, kiedy tylko może - w otoczeniu współpracownika nieżyjącego męża Vincenta Labrune'a, którego uczyniła prezesem klubu, i synów. Wszyscy tłumaczą jej zawiłości gry.

Wystarczy jej wyczucie biznesowe. Jesienią 2009 roku, kiedy marsylczycy niepokojąco zaczęli tracić dystans do prowadzącego Bordeaux, wkroczyła do szatni i postawiła piłkarzom ultimatum: muszą awansować do Champions League. Kilka miesięcy później OM sięgnęło po pierwsze trofeum od 1993 roku - Puchar Ligi - do czego dołożyło mistrzostwo kraju.

W bieżącym sezonie, w chwili największej zapaści (13. miejsce w tabeli) Louis-Dreyfus znów walnęła pięścią w stół. Zapowiedziała sprzedaż akcji klubu. - Latem zainwestowałam kolejne 20 mln euro. Przez dwa ostatnie lata wydałam więcej, niż zarobiłam. OM nie gra na miarę tych pieniędzy. Cierpię jak wszyscy kibice. Gdybym była racjonalnie działającą bizneswoman, już dawno sprzedałabym klub, ale uczucia nie pozwoliły mi tego zrobić. Robert wydawał pieniądze ze względu na miłość, Katarczycy (właściciele PSG) - z powodu biznesu. Ale ja nie jestem Robertem ani Katarczykiem - mówiła w wywiadzie dla "Le Monde".

Znów spotkała się z piłkarzami i trenerem Didider Deschamps'em. Zadziałało. O opuszczeniu Stade Vélodrome już nie myśli. Od tego czasu Marsylia przegrała w Ligue 1 tylko jeden mecz, śmiało zbliża się do czołówki, wyszła z grupy Ligi Mistrzów, w 1/8 finału pokonała w pierwszym meczu Inter Mediolan. Pani prezes Louis-Dreyfus otrzymała w tym czasie tytuł menedżera 2011 roku, od 17 lat przyznawany przez "La Nouvel Economiste". Pod jej ręką holding Louis-Dreyfus mimo kryzysu rośnie w siłę. Tak samo jak Olympique.

Wygraj meczową koszulkę kadry Polski z autografami piłkarzy!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.