Zdarzenie miało miejsce tuż po sobotnim finale rozegranym na Stade de France w podparyskim Saint-Denis. OM pokonało Marsylię 1:0. Jedynego gola w 80. minucie strzelił Taiwo.
Po ceremonii wręczenia pucharu i po otrzymaniu nagrody - od trenera reprezentacji Francji Laurenta Blanca - dla najlepszego piłkarza meczu, Taiwo pobiegł cieszyć się pod sektor zajmowany przez kibiców Marsylii. Rozradowany wziął mikrofon do ręki. Zaczął śpiewać donośnym głosem, m.in. antyparyską "piosenkę".
W niedzielę mówił już niskim głosem. Tłumaczył się ze swojego zachowania. "Chcę przeprosić za to co śpiewałem w sobotę wieczorem na Stade de France. Wszyscy moi koledzy powiedzieli mi, że to nie było dobrą rzeczą, że zrobiło im się przykro. Mi też teraz jest przykro. Byłem w euforii, wygraliśmy i śpiewaliśmy. To była feta. Jeszcze raz przepraszam - kajał się Nigeryjczyk.
- Głupota. To było związane z wydarzeniami. Oczywiście, bronię swoich piłkarzy, ale to jest taki miły człowiek, cały czas uśmiechnięty. Nie miał zamiaru nikogo urazić, zwłaszcza on - tłumaczył swojego bardzo cennego ostatnio piłkarza - dwie bramki w dwóch kolejnych spotkaniach - trener Didier Deschamps.
Oburzony był prezes PSG Robin Leproux. - To nie było rozumne zachowanie zwłaszcza w kontekście rywalizacji obu klubów - powiedział, jeszcze przed oficjalnymi przeprosinami piłkarza i trenera.
Taiwo grozi surowa kara nawet sześciu meczów dyskwalifikacji. Sprawą zajęła się już Komisja Etyki francuskiej ligi. Dla osłabionej kontuzją Stephana Mbii walczącej o mistrzostwo Marsylii, wykluczenie Taiwo, byłoby znaczącą stratą.