Sobotnie starcie 27. kolejki francuskiej Ligue 1 pomiędzy AS Monaco a Niceą było szlagierem tej serii gier we Francji. Wszystko dlatego, że na Stadionie Ludwika II trzecia drużyna tabeli mierzyła się z czwartą. Jest to o tyle ważne, że trzecie miejsce w lidze francuskiej daje bezpośredni awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów, a czwarte tylko grę w eliminacjach o te rozgrywki.
W składach obu drużyn znalazł się tylko jeden z polskich bramkarzy - Marcin Bułka z Nicei. Radosław Majecki z AS Monaco był tylko na ławce rezerwowych, ustępując miejsca w jedenastce Szwajcarowi Philippowi Kohnowi.
Już w piątej minucie spotkania gospodarze mieli doskonałą szansę na objęcie prowadzenia. Po fatalnym zamieszaniu w defensywie Nicei pomocnik tej drużyny Baptiste Santamaria kopnął w polu karnym Breela Embolo i Monaco otrzymało rzut karny. Wtedy jednak bohaterem został Marcin Bułka, który w efektownym stylu zatrzymał uderzenie z jedenastu metrów Miki Bieretha, objawienia wiosny w Ligue 1. 24-letni Duńczyk po zimowym transferze do Monaco strzelił aż 11 goli w pierwszych 9 występach w lidze francuskiej, ale tym razem musiał uznać wyższość polskiego bramkarza.
Dla Bułki jest to czwarty obroniony rzut karny w lidze francuskiej oraz pierwszy w tym sezonie. Co ciekawe, trzy z czterech jedenastek 26-latek zatrzymał w meczach z AS Monaco.
Co więcej, do przerwy to goście z Nicei prowadzili w księstwie 1:0, po tym jak w 41. minucie bramkę głową zdobył Jeremie Boga.
W drugiej połowie jednak gospodarze potrafili odwrócić losy spotkania. W 55. minucie za zmarnowanego karnego winy odkupił Mika Biereth, a w 73. zwycięskiego gola dla Monaco strzelił Breel Embolo, dzięki czemu to zespół Radosława Majeckiego zwyciężył 2:1 i przynajmniej do niedzieli awansował na drugie miejsce w Ligue 1.