Sześć zwycięstw (w tym wygrana 3:2 z Paris Saint-Germain), cztery remisy, zero porażek, jedenaście strzelonych goli i zaledwie cztery stracone - to bilans OGC Nice, czyli klubu, który jest absolutnym objawieniem na początku sezonu Ligue 1. To jeden z niewielu zespołów w czołowych ligach europejskich, który pozostaje niepokonany. Po 10 spotkaniach jest liderem francuskiej ekstraklasy - ma punkt przewagi nad PSG oraz dwa nad Monaco.
Nice to jedna z bardziej utytułowanych drużyn w Ligue 1, ale wszystkie cztery mistrzostwa wygrało w latach 50. poprzedniego wieku. Poza PSG z 11 tytułami przed Niceą są jeszcze Saint-Etienne (10), Olympique Marsylia (9), Monaco i Nantes (po 8) czy Olympique Lyon (7). Czy w tym sezonie Nice powaczy o mistrzostwo? Na razie wiadomo, że świetne wyniki drużyny wynikają z kilku czynników, a jednym z nich jest fantastyczna forma Marcina Bułki.
Polski bramkarz trafił do Nicei latem 2021 roku na zasadzie wypożyczenia z PSG. Pierwotnie był zmiennikiem Waltera Beniteza, zagrał jeden mecz w Ligue 1 i występował głównie w Pucharze Francji. Zasłynął m.in. w starciu z PSG w 1/8 finału, gdy w serii rzutów karnych obronił uderzenia Leandro Paredesa oraz Xaviego Simonsa, dając swojej drużynie awans. Nicea dotarła wtedy do finału, w którym przegrała 0:1 z Nantes.
Benitez opuścił Niceę po sezonie na zasadzie wolnego transferu i przeniósł się do PSV Eindhoven, ale gdy Nicea wykupiła Bułkę za 2 mln euro, do drużyny trafił Kasper Schmeichel, grający przez lata w barwach Leicester City. Na początku sezonu klub obiecał Bułce rolę pierwszego bramkarza, ale po sprowadzeniu Schmeichela z tej obietnicy się nie wywiązano. W rozmowie z Kanałem Sportowym Polak mówił nawet o "sytuacji politycznej z zewnątrz". Ostatecznie Bułka znów był zmiennikiem i zagrał zaledwie sześć meczów w sezonie, w tym trzy w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy. Przeszkodził mu też zwichnięty bark, który wykluczył go z gry na kilkanaście tygodni po operacji.
Schmeichel nie notował jednak najlepszych występów i nie był ulubieńcem kibiców Nicei. Przed meczem z Nantes Duńczyk został wygwizdany przez fanów, a nazwisku Bułki towarzyszyły gromkie owacje. W końcówce sezonu 2022/23 pojawiały się plotki o możliwym transferze Polaka do Nantes w związku z poszukiwaniem regularnej gry, ale przed nowymi rozgrywkami klub postawił sprawę jasno: to Bułka ma być numerem jeden. Ze Schmeichelem kontrakt rozwiązano, a zmiennikiem Polaka został doświadczony Salvatore Sirigu.
I teraz od początku sezonu Bułka zbiera świetne recenzje we Francji. Jest pewnym punktem Nicei, notuje kluczowe interwencje, a w meczu z Monaco (1:0) obronił dwa rzuty karne uderzane przez Folarina Baloguna. Chwalą go nie tylko kibice Nicei czy dziennikarze, ale też m.in. Hugo Lloris, mistrz świata z 2018 roku z Francją i były gracz Nicei. - Na początku sezonu był jednym z najlepszych graczy w lidze na swojej pozycji. Ma przed sobą bardzo obiecującą karierę - mówił gracz Tottenhamu. Bułka został też wybrany najlepszym piłkarzem września w lidze francuskiej.
Po takim wystrzale formy Polaka pojawia się pytanie: czy Nicea może być tylko przystankiem w jego karierze i czy zaraz nie zgłosi się po niego dużo większy klub? Taki scenariusz wieszczy m.in. Andy Delort, który w sezonie 2022/23 dzielił szatnię Nicei z Bułką. Czas pokaże, czy latem 2024 roku Bułka będzie bohaterem hitowego transferu i jakie plany ma ambitny klub.
Od sierpnia 2019 roku właścicielem Nicei jest sir Jim Ratcliffe, prezes grupy chemicznej INEOS, który w piłkarskiej stajni ma także szwajcarski Lausanne-Sport oraz Racing Club Abidjan z Wybrzeża Kości Słoniowej. Jest też jednym z głównych udziałowców Mercedesa w Formule 1. Nicea kosztowała go około 100 mln euro, a wybór padł na klub z Morza Śródziemnego ze względu na jego wartość i potencjał. Majątek brytyjskiego biznesmena jest wyceniany na blisko 30 miliardów dolarów. Padły też zapowiedzi, że pieniądze w Nicei będą wydawane rozsądnie. Celem było rzucenie wyzwania Paris Saint-Germain i powalczenie o pierwsze mistrzostwo od sezonu 1958/59.
Póki co, Nicea do tytułu się nie zbliżyła. W ostatnich latach najlepszy wynik zanotowała w sezonie 2016/17, gdy udało się zdobyć 78 punktów i zanotować tylko cztery porażki (to lepszy wynik od PSG), ale wystarczyło to tylko na trzecie miejsce. Za rządów Ratcliffe’a najlepszym rezultatem były piąte miejsca w sezonie 2019/20 i 2021/22. W poprzednich rozgrywkach Nicea zajęła dziewiąte miejsce, a ostatnie domowe spotkanie z Tuluzą (0:0) postanowiły zbojkotować grupy kibicowskie Populaire Sud i North Side. Można to było odebrać jako wotum nieufności wobec klubu i Ratcliffe’a.
Ten brak zaufania wziął się także stąd, że brytyjski miliarder - mimo zapowiedzi chęci gry o mistrzostwo - sprawia także wrażenie, jakby Nicea była dla niego tylko przystankiem w drodze do wielkiego futbolu. Kiedy na sile przybrały plotki, że do piłkarskiego CV jego firmy mógłby dołączyć Manchester United, jedna z grup kibicowskich Nicei stwierdziła wprost, że Ratcliffe nie dba o klub i fani mogą czuć się oszukani.
Dawniej Ratcliffe próbował kupić Chelsea czy Newcastle United. Teraz wygląda na to, że uda mu się wejść do ukochanego Manchesteru United, gdzie będzie miał 25 proc. udziałów i w jego rękach będzie decyzyjność w sprawach sportowych czy w budowaniu struktur zarządu. Gdy to wszystko się sformalizuje, gniew kibiców Nicei może przybrać na sile. Niewykluczone, że gdyby Manchester United i Nicea wywalczyły awans do jednej edycji Ligi Mistrzów, to Ratcliffe musiałby oddać Niceę w inne ręce.
Wracajac do Nicei - mimo stwierdzeń o rozsądnym wydawaniu pieniędzy Ratcliffe nigdy nie hamował się na rynku transferowym. Przez cztery lata od kupna klubu wydał ponad 200 mln euro na wzmocnienia. Wiedział też, że warto obracać się wokół majętnych ludzi i osób, które przez lata zjadły zęby na futbolu. Stąd pewnie nieformalna współpraca z nieżyjącym już agentem piłkarskim Mino Raiolą.
- Kiedy patrzyliśmy na graczy w Holandii, to zwykle Raiola miał ich w swojej stajni. Identyfikowaliśmy, kto jest ich przedstawicielem i nieuchronnie trafialiśmy na Mino. To był zbieg okoliczności. Ale najczęściej to my się z nim kontaktujemy, Raiola nie proponuje nam konkretnych profili graczy. Nie chcę, byśmy w tych rozmowach szli na skróty, Nicea ma dobre relacje z wieloma agentami. Mino nie ma tutaj monopolu - tłumaczył Julien Fournier, dyrektor ds. piłkarskich w Nicei latem 2021 roku w rozmowie z "L'Equipe".
Magnat w świecie agentów za kadencji Ratcliffe’a sprowadził do Nicei Calvina Stengsa czy Justina Kluiverta, a wcześniej odpowiadał za interesy Khephena Thurama czy Waltera Beniteza. W 2016 roku sprowadził na Lazurowe Wybrzeże Mario Balotelliego. Jean-Pierre Rivere, poprzedni właściciel Nicei, przy okazji transferu Balotelliego nazwał go kochanym sukinsynem. Nicea oczywiście zaprzeczała doniesieniom, że klub jest w pewnym sensie pod kontrolą Raioli.
Od tego sezonu trenerem Nicei jest Francesco Farioli, który pracę w zawodzie zaczynał od szkolenia bramkarzy. To trener interesujący się filozofią i autor pracy magisterskiej z 2013 roku o tytule "Filozofia gry: estetyka piłki nożnej i rola bramkarza". Jego rozmowa o pracę w Nicei miała trwać sześć godzin, co ujawnił dziennik "Nice Matin".
Przez trzy sezony Farioli pracował w jako trener bramkarzy w sztabie Roberto De Zerbiego, obecnego szkoleniowca Brighton. Dostał się do niego po tym, jak szkoleniowiec przeczytał jego artykuł na platformie Wyscout, analizujący pracę De Zerbiego w Foggii. Najpierw panowie współpracowali w sezonie 2017/18 w Benevento, a potem w latach 2018-20 w Sassuolo. Pierwszą samodzielną pracę Farioli otrzymał w Fatihu Karagumruk, gdzie polecił go Merih Demiral, były gracz Sassuolo. Tam wytrwał na stanowisku niecałe pół roku, a potem znalazł zatrudnienie w Alanyasporze.
W Turcji Farioli nie bał się eksperymentować, a w sezonie 2022/23 użył aż siedmiu ustawień taktycznych - od zestawienia z trójką, po czwórkę i piątkę obrońców. Akcje zwykle zaczynały się od dążenia do przewagi liczebnej i wyjścia spod pressingu. Jego zespół w lidze tureckiej charakteryzował się płynnością w fazie posiadania piłki, a także w fazie bez niej. Alanyaspor pod wodzą Farioliego starał się też jak najszybciej przenosić do ostatniej tercji, w tym w pole karne rywali. Zdecydowanie lepiej radził sobie w ataku niż w obronie.
I właśnie z taką reputacją Farioli przychodził do Nicei. Tam jednak punkt ciężkości przeniósł się na defensywę, zarządzaną przez Bułkę. Polski bramkarz zanotował siedem czystych kont w dziesięciu meczach, a to najlepszy wynik w lidze. Ze słów trenera wynika, że zmiana filozofii będzie przebiegała stopniowo i w przyszłości Nicea może dominować i być dużo groźniejsza w ataku. Na razie kluczem jest dobra organizacja, sposób wyprowadzania piłki spod własnej bramki czy skuteczny pressing.
Z przyjściem Ratcliffe’a Nicea miała rzucić wyzwanie katarskiemu PSG, natomiast Farioli jest realistą i stara się unikać stwierdzeń, że jego zespół w danym meczu jest faworytem. - Wielkie budynki buduje się cegła po cegle. My powoli coś tutaj budujemy - stwierdził trener Nicei po jednym z meczów. Być może te prace nie przyniosą wyczekiwanego mistrzostwa, ale gra w Lidze Mistrzów byłaby dla klubu z Lazurowego Wybrzeża sporym osiągnięciem.