Choć w poprzednim sezonie Kylian Mbappe był w wyśmienitej formie, bo - licząc wszystkie rozgrywki - zdobył 41 bramek i w dodatku został mistrzem Francji, to nie może być do końca zadowolony. I trudno się dziwić, skoro Paris Saint Germain już piąty raz w ostatnich siedmiu sezonach zakończyło rozgrywki Ligi Mistrzów na etapie 1/8 finału. Nic więc dziwnego, że rośnie frustracja 24-latka, którego kontrakt wygasa za rok. O jego transferze do Realu Madryt mówi się już od dawna. "Marca" pisze, że od sześciu lat.
- Temat rozpoczął się jeszcze, gdy Mbappe grał dla Monaco, ale teraz mydlana opera związana z Francuzem wkroczyła w decydującą fazę. Real od kilku dni zna kwotą, jaką ustaliło za niego PSG. Chodzi o niemal 250 milionów euro. Paryżanie wiedzą, że jeśli nie obniżą swoich roszczeń do końca sierpnia, to mogą nie osiągnąć porozumienia, a wtedy Mbappe wypełni swój kontrakt i 30 czerwca 2024 zostanie piłkarzem Realu, a PSG nie zarobi choćby eurocenta - czytamy.
"Marca" dodaje, że nikt tego publicznie w PSG nie przyzna, ale już każdy rozumie, że transfer to najlepsze rozwiązanie dla wszystkich stron.
- Żeby wyjść z twarzą z całej sytuacji, prezes Al-Khelaifi próbuje uzyskać kwotę transferową, która pozwoli mu przedstawić sprzedaż Mbappe jako swój sukces. A żeby tak się stało, napastnik musi być droższy od Neymara, który kosztował 222 miliony euro - piszą Hiszpanie.
Nikt w historii nie był droższy od Neymara. Mbappe może być droższy, ale niewiele. "Marca" donosi, że cena transferu może się zamknąć w 225-230 milionach euro.
- Transfer wydaje się bliższy niż kiedykolwiek. Ale choć może paść rekord, to będzie to tylko część prawdy o tej transakcji. Bo z sumy 225-230 mln tylko część pieniędzy trafi do PSG, a część do samego zawodnika - podsumowuje hiszpański dziennik.