Nie od dziś wiadomo, że FC Barcelona boryka się z problemami finansowymi. Braki w budżecie katalońskiego klubu były jednym z powodów przedłużającej się sagi związanej z transferem Roberta Lewandowskiego. Napastnik ostatecznie przeniósł się do La Ligi z Bayernu Monachium i od razu zaczął błyszczeć w hiszpańskiej lidze.
Kapitan reprezentacji Polki w dotychczasowych sześciu spotkaniach ligowych zdobył osiem bramek i jest liderem klasyfikacji strzelców. Barcelona za pozyskanie Lewandowskiego zapłaciła 45 milionów euro. Napastnik nie był jednak jedynym zawodnikiem, którego kupili Katalończycy. Do drużyny Xaviego dołączyli także Raphinha (za 58 mln euro z Leeds) i Jules Kounde (za 50 mln euro z Sevilli). Tym samym Barcelona w letnim oknie transferowym wydała łącznie aż 153 mln euro.
To, biorąc pod uwagę sytuację finansową klubu, wywołało podejrzenia włodarzy Paris Saint-Germain. Jak donoszą europejskie media, francuski klub zgłosił się do UEFA z prośbą o sprawdzenie legalności kampanii transferowej Barcelony. - Nie jest do końca jasne, czy jest to legalne. Nie jestem pewien co do tego. Nie wiem, czy naruszyli zasady UEFA. UEFA musi się tym zająć – powiedział wprost prezes PSG Nasser Al-Khelaifi. Na razie konkretów co do tej sprawy brak.
Także mistrzowie Francji nie próżnowali między sezonami i pozyskali kilka nowych zawodników. Do zespołu Christopha Galtiera dołączyli Vitinha (z PC Porto), Nuno Mendes (Sporting Lizbona), Fabian Ruiz (SSC Napoli), Carlos Soler (Valencia), Renato Sanches (LOSC Lille) i Nordi Mukiele (RB Lipsk).
Barcelona po sześciu kolejkach zajmuje drugie miejsce w tabeli La Liga z dorobkiem 16 punktów. Dwa punkty więcej ma na koncie prowadzący Real Madryt, a punkt straty do Katalończyków ma Betis, które zajmuje trzecią lokatę.