Do katastrofy samolotu doszło w 2019 roku. Argentyński piłkarz Emiliano Sala przenosił się z francuskiego FC Nantes do Cardiff City. W trakcie uzgadniania transferu zawodnik miał przylecieć do Walii na pokładzie Piper Malibu. Maszyna uległa awarii nad Kanałem La Manche i spadła do wody.
BBC dotarło do szokującej rozmowy telefonicznej, w której pilot samolotu David Ibbotson narzekał na jego stan. - Jestem w połowie kanału i "bum" - opowiadał Ibbotson swojemu przyjacielowi Kevinowi Jonesowi na temat lotu z Cardiff do Nantes. - Lecę, a potem "bum". Pomyślałem: "co się dzieje?" Więc sprawdziłem parametry, wszystko było dobrze i nadal leciało, ale zwróciło to moją uwagę - kontynuował. Przyznał też, że poczuł coś w rodzaju lekkiej mgiełki.
59-letni pilot, który nie posiadał uprawnień do zabierania ze sobą pasażerów, po wylądowaniu na lotnisku w Nantes zdał sobie również sprawę, że lewy pedał hamulca Piper Malibu nie działał. - Ten samolot musi wrócić do hangaru - powiedział przyjacielowi. Lot nie został jednak odwołany. - Normalnie trzymałbym kamizelkę ratunkową między siedzeniami, ale jutro będę miał ją na sobie - dodał.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
Podczas lotu Emiliano Sala wysłał swoim znajomym wiadomości głosowe. Słychać na nich, jak Argentyńczyk krzyczy: "człowieku, boję się!", z kolei o samolocie miał powiedzieć: "wygląda na to, że się rozpada". W swojej ostatniej wiadomości już przeczuwał nadchodzącą tragedię: "Nie wiem, czy ktoś będzie mnie szukał, bo mnie nie znajdą".
Cardiff City FC zaoferowało piłkarzowi komercyjny lot przez Paryż, ale Sala chciał mieć więcej czasu na pożegnanie z przyjaciółmi i kolegami z drużyny przed przylotem do Walii. W związku z tym Willie McKay, człowiek, który pomógł pośredniczyć w transferze, wyczarterował prywatny lot - bezpośrednio między Nantes a Cardiff. Awionetka miała być pilotowana przez Davida Hendersona. Ten nie mógł wtedy spełnić prośby, więc zlecił lot Davidowi Ibbotsonowi, który z kolei nie posiadał wszystkich wymaganych uprawnień.