Arkadiusz Milik schodząc do szatni po pierwszej połowie wyglądał na załamanego. Nic dziwnego, bo Marsylia została całkowicie stłamszona przez Lille, które oddało aż 11 strzałów. Olympique zaledwie dwa. Zespół Polaka czyste konto zawdzięczał raczej nieskuteczności gospodarzy i kilku przytomnym reakcjom bramkarza Steve'a Mandandy.
W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił. Lille zepchnęło Marsylię do głębokiej defensywy, ale długo brakowało im konkretów. Gospodarze objęli prowadzenie dopiero w 90. minucie. Mandanda niefortunnie interweniował, bo wybił piłkę pod nogi Jonathana Davida, który z bliska pokonał bramkarza Marsylii. 120 sekund później było już 2:0, a Kanadyjczyk znowu trafił do siatki. Najpierw Mandanda zatrzymał Davida, ale piłka trafił do Jonathana Ikone, który przytomnym zagraniem obsłużył Kanadyjczyka.
Dzięki wygranej Lille ma 62 punkty, czyli o dwa "oczka' więcej niż Paris Saint Germain, które jest drugie w tabeli. Marsylia przegrała już ósmy mecz w sezonie i jest dopiero ósma w tabeli.
To nie był dobry mecz Milika, który oddał zaledwie jeden strzał. I to bardzo niecelny. Napastnik zanotował zaledwie 6 celnych podań w ciągu całego spotkania. Trzeba jednak zaznaczyć, że był osamotniony w ataku Marsylii. Do tej pory 26-latek strzelił dwa gole w Ligue 1.
Zimą, po kilku miesiącach bez gry, Milik opuścił Napoli i dołączył do Marsylii. Ale zanim Polak odszedł z Serie A, to przedłużył wygasający latem 2021 r. kontrakt, by w lipcu Marsylia - zgodnie z umową - wykupiła go z Napoli. Jaka przyszłość czeka napastnika? - Nasi kibice mogą spać spokojnie. W przyszłym sezonie Milik będzie grał u nas. Styczniowy transfer był niezwykle skomplikowaną operacją, ale Marsylia ma nad wszystkim kontrolę - zapewnił Pablo Longoria, dyrektor sportowy Olympique, w rozmowie z RMC Sport