Koniec przygody Lewczuka w Bordeaux. Były obrońca Legii może wrócić do ekstraklasy

Igor Lewczuk, po ostatnich problemach zdrowotnych kończy przygodę w Girondins. Jak dowiedział się Sport.pl klub nie prowadzi z nim rozmów dotyczących przyszłości w Bordeaux. Były reprezentant Polski może zostać za granicą, choć myśli też o powrocie do Polski.

Dla Igora Lewczuka, to był jeden z trudniejszych sezonów w Bordeaux, a na pewno sezon w którym grał najmniej. Polak wystąpił w pięciu meczach Ligue 1 (głównie na początku sezonu), sześciu w kwalifikacjach Ligi Europy oraz jednym spotkaniu grupowym tych rozgrywek (z Zenitem Sankt Petersburg). Większość sezonu spędził na leczeniu urazów i powrocie do formy, a kiedy wydawało się, że ten etap ma już za sobą, to scenariusz się powtarzał. Były problemy z kolanem, były zerwane więzadła w kostce. Były też momenty, w których piłkarz biegał po boisku normalnie, ale do pierwszej jedenastki się nie łapał. Ostatni mecz Polak rozegrał 23 grudnia 2018 roku, dostał 60 minut w starciu z Amiens. To mogło być jego ostatnie spotkanie w koszulce “Żyrondystów”. W styczniu i lutym mecze oglądał z ławki rezerwowych, by na wiosnę nie pojawiać się w meczowej grupie.

Zobacz wideo

Momentami trudno było zrozumieć czy Polak ma problemy zdrowotne, czy nie chce na niego stawiać trener. Od momentu trafienia do Bordeaux, czyli sierpnia 2016 roku, tych szkoleniowców miał w sumie pięciu. Obecny Paulo Sousa prowadzi go od marca tego roku.

Kiedy wydawało się, że Lewczuk wreszcie będzie miał szansę zagrać w kwietniowym meczu z Saint Etienne, bo trenerowi wypadli główni konkurenci do gry (zarówno Pablo jak i Vukasin Jovanović), a Portugalczyk sprawdzał ustawienie z Polakiem na treningach, Lewczuk na mecz z mocnym rywalem nawet nie pojechał.

 “Nie czuł się dobrze”

Pytany o sprawę Sousa wyjaśnił, choć wątpliwości nie rozwiał.

- Rozmawiałem z Igorem po ostatnim treningu. Powiedział, że nie ma głowy do gry. Nie czuł się dobrze - odpowiedział dość enigmatycznie. Trener postawił w starciu z Saint Etienne na dwóch młodych zawodników, z których mimo przegranej 0:3, był zadowolony.

Jak informowali lokalni dziennikarze Lewczukowi dokuczały wtedy problemy mięśniowe i uraz pięty. Od tego czasu Lewczuk znów jest na aucie. Do treningów, ale na razie bez piłki wrócił w drugim tygodniu maja.

We Francji Polak właściwie od początku miał opinię człowieka sumiennego, z którego wszyscy byli zadowoleni. Dość szybko zaczął się komunikować po francusku, obecnie nie ma z tym problemów. Do tego miał twardy charakter. We wspomnianym meczu z Zenitem biegał po boisku przez 90 minut, mimo że w ferworze walki złapał kontuzję. Zwichnął kostkę. Z podziwu nie mógł wyjść jego ówczesny trener.   

- Normalnie grał z tym urazem. Wiem, że poziom bólu nie jest jednakowy dla wszystkich, ale kiedy dowiedziałem się o czymś takim zrobiło to na mnie wrażenie - skomentował sytuację Eric Bedouet. Warto też przypomnieć, że w grudniu 2017 roku klub przedłużył z nim umowę na kolejny rok, chwaląc za zaangażowanie i postawę na treningach oraz umiejętności.

Koniec przygody z Bordeaux

Przedłużona wtedy o rok umowa obowiązuje do czerwca 2019 roku. Jak dowiedział się Sport.pl nie będzie jej kolejnej prolongaty. Z Polakiem nie są prowadzone na ten temat rozmowy. W obliczu tego, że Lewczuk ostatnio trenował indywidualnie i były to zajęcia bez piłki, trudno też liczyć, że Paulo Sousa będzie chciał skorzystać z niego w jednym z dwóch spotkań, które zostały do zakończenia sezonu Ligue 1 (u siebie z Reims i na wyjeździe z Caen). Prawdopodobnie postawi na młodszych graczy. 33-letni Lewczuk jest obecnie w Bordeaux drugim najstarszym piłkarzem z pola (Jaroslav Plasil ma 37 lat).   

Gdzie po sezonie wyląduje Polak? Sam gracz na razie nie chce komentować sprawy. Przyznaje jedynie, że są możliwie różne opcje. Zarówno ta związana z grą w innym zagranicznym klubie oraz powrót do naszej Ekstraklasy, z czego zapewne zadowolona byłaby rodzina zawodnika.

Lewczuk przez 3 lata gry w Girondins wystąpił w 54 meczach. Zdobył w nich jedną bramkę i zaliczył jedną asystę. Do Francji trafił za ok milion euro z Legii. Wcześniej grał też w Zawiszy Bydgoszcz, Ruchu Chorzów czy Jagiellonii Białystok.

Więcej o:
Copyright © Agora SA