Po pierwszej połowie nic nie zapowiadało takiego scenariusza. Monaco do przerwy prowadziło, choć zdobyło bramkę, która nie powinna zostać uznana. W 39. minucie trafił Adam Diakhaby, ale sędzia nie zauważył, że chwilę wcześniej przyjął sobie piłkę ręką.
Goście wyrównali zaraz po przerwie - w 47. minucie w pole karne Monaco dośrodkował Allan Saint-Maximin, a Mario Balotelli uprzedził Kamila Glika i z kilku metrów wpakował piłkę do bramki. Polak protestował, pokazując, że był faulowany, ale na powtórkach widać było, że Włoch jednak nie złamał przepisów.
Balotelli po raz drugi trafił w 68. minucie. Asystował mu Jean Seri, którego podania z głębi pola nie przeciął Glik. Ale to nie on, tylko Andrea Raggi nie upilnował w polu karnym snajpera z Nicei i to jego prędzej wypada winić za stratę tej bramki.
Wszystko wskazywało na to, że Monaco przegra swój piąty mecz w tym sezonie. Ale nie przegrało, bo obrona gości popełniła katastrofalny błąd. W doliczonym czasie gry nie połapała się w szybko rozegranym rzucie wolnym przez gospodarzy, po którym wyrównującą bramkę - dobijając strzał Stevana Joveticia - zdobył Radamel Falcao.
Monaco po 21 kolejkach ligi francuskiej zajmuje trzecie miejsce w tabeli (do prowadzącego PSG traci 10 punktów), Nicea - szóste (ze stratą 12 punktów do Monaco).