Monaco było faworytem, ale w pierwszej połowie rozczarowało. Zresztą tak samo jak gospodarze, którzy oddali ledwie jeden strzał (Monaco - trzy, ale tylko jeden celny). Różnicę było widać dopiero po przerwie. Mistrzowie Francji wzięli się do roboty, podkręcili tempo - zaczęli nie tylko lepiej grać, ale też więcej strzelać.
I w końcu trafiać.
Po raz pierwszy w 57. minucie - bramkarza Bordeaux, przy dość biernej postawie Igora Lewczuka, płaskim strzałem pokonał Keita Balde. Po raz drugi: w 65. minucie. I o tym golu słowo więcej, bo to był wyjątkowo piękny gol. Po pięknej akcji, którą dalekim podaniem z własnej połowy zaczął Glik. Polski obrońca zagrał dokładnie do Thomasa Lemara, a ten - po przebiegnięciu kilkunastu metrów i minięciu kilku zawodników rywali - trafił między nogami bramkarza.
I ustalił wynik meczu na 2:0. Choć mogło się skończyć 3:0, gdyby w samej końcówce trafił wpuszczony z ławki Stevan Jovetić.
Monaco dzięki tej wygranej zbliżyło się do prowadzącego Paris Saint-Germain na cztery punkty. Za tydzień zagra z EA Guingamp. Bordeaux, które jest ósme w tabeli, zmierzy się z Rennes.