Zlatan Ibrahimović. Przeznaczenie - Anglia

W piątek Zlatan Ibrahimović ogłosił swoje odejście z Paris Saint-Germain. Nikogo w Niemczech na niego nie stać, we Włoszech i w Hiszpanii już triumfował, Francja mu się przejadła. Dla 34-letniego Szweda, który wciąż jest głodny sukcesów następny przystanek w karierze musi być na Wyspach.

- Miałem wiele, wiele ofert od angielskich klubów. Wygrałem już tyle tytułów, ale wciąż chcę zdobywać ich więcej, kiedy tylko mam taką okazję - mówił Ibrahimović, gdy jego PSG odpadało z Manchesterem City w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Odpadło w stylu średnim, a Szwed wciąż nie ma w swojej kolekcji medalu za zwycięstwo w najważniejszych rozgrywkach w Europie. Rok temu nie udało się, bo na drodze stanęła Barcelona, dwa sezony wcześniej PSG pokonała Chelsea.

We Francji nie brakowało w ostatnich miesiącach krytycznych głosów odnośnie Ibrahimovicia - nie gry, ale zachowania - Hiszpanie i Włosi również już na Szwedzie się poznali. Ale Anglia ciągle go przyciąga, tam wciąż cieszy się reputacją - słuszną czy nie - jednego z najlepszych piłkarzy na świecie. Nikt nie mówi o schyłku kariery, ale przypomina się gola przewrotką z czterdziestu, którego strzelił reprezentacji Anglii w towarzyskim meczu.

I Premier League pasuje do niego jak ulał. To liga o wybujałym ego (reklamuje się jako "najlepsza na świecie"), najgłębszych i coraz głębszych kieszeniach (prawa telewizyjne sprzedawane za kilka miliardów funtów) oraz kochająca (i szybko potrafiąca znienawidzić) indywidualistów. Na Wyspach robią show, a Zlatan to od pewnego czasu samonakręcający się cyrk w którym gole może nie są spychane na margines, ale równie istotne jak to, co Ibrahimović ma do powiedzenia. Gdyby któryś angielski klub zdecydował się zatrudnić latem Szweda, to połowę pensji wyłoży za jego talent, a drugą część za wizerunek i charakter. Pierwsze powinno dać mistrzostwo, drugie - jeszcze szybszy zwrot jakichkolwiek poniesionych kosztów.

Tak samo Anglia przyciąga Jose Mourinho, swego rodzaju odpowiednika i bratnią duszę Ibrahimovicia. Dlatego jako najbardziej prawdopodobny następny przystanek Szweda typuje się Manchester United, który Portugalczyk wkrótce przejmie. Ich obu nakręci rywalizacja derbowa z Pepem Guardiolą, ale też przywrócenie "Czerwonych Diabłów" na należne miejsce w Anglii i w Europie. Trochę jak sir Alex Ferguson i Eric Cantona już ponad dwadzieścia lat temu, choć oni startowali z innej pozycji. Ale zmieniły się tylko czasy, nie cele klubu z Manchesteru.

Odrzucając City - z Guardiolą Ibrahimoviciowi jest od dawna już nie po drodze - należy spojrzeć na londyńską Chelsea, która chętnie pozbyła się jednego problemu (Diego Costy), a wzięła problem może bardziej luksusowy (ego), ale też skuteczniejszy i łatwiejszy do sprzedania.

Arsenal? Raczej nie z Wengerem, Szwed kilkanaście lat temu też odrzucił ich propozycję... testów. Tottenham? Nie z nowym stadionem w budowie. Liverpool? Juergen Klopp jest bez napastnika i dostał spore środki na transfery, ale nie byłby to ruch w typie Niemca czy całego klubu. Ktoś inny? Angielskie kluby mogą wydawać coraz więcej, ale Zlatan nie szuka klubu klasy niższej niż mu przystoi.

Dlatego przejście Ibrahimovicia do Premier League wcale nie jest takie oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Byłoby rozsądne i z zyskiem dla każdej strony, ale chętnych nie ma tak wielu, jakby Szwed tego sobie życzył. Inaczej mówiąc - on sam musi tego bardzo chcieć. Powrót do Włoch lub zakończenie kariery spowoduje, że przeznaczenie Ibrahimovicia pozostanie niespełnione.

Zbierałeś karty Panini? To quiz dla Ciebie!

Zobacz wideo
W jakiej lidze chciałbyś zobaczyć w przyszłym sezonie Zlatana?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.