Paris Saint-Germain w kryzysie

Paryżanie przegrali w Nicei trzeci mecz w sezonie i ledwie trzymają się podium. Do prowadzącego Lyonu tracą już pięć punktów. Prasa pisze, że szatnia jest podzielona, a katarscy właściciele klubu szukają nowego trenera.

- Śmiało można już mówić o kryzysie. Zbyt dużo problemów narosło w ostatnim czasie. Nie ma gry, drużyna nie wie, co robić, brakuje ambicji i odwagi, trener otwarcie mówi, że nie znajduje rozwiązania. W niedługim czasie można spodziewać się radykalnych decyzji. Katarczycy nie po to inwestowali miliony, żeby odpadać w Pucharze Ligi z Saint-Etienne, przegrywać ze średnią Niceą w lidze - stwierdził dziennikarz "Le Parisien" Dominique Séverac.

Po meczu w Nicei dyrektor sportowy klubu Leonardo w ogóle nie wszedł do szatni, nie spotkał się z trenerem Carlo Ancelottim. Od dłuższego czasu relacje między nimi stały się chłodne. Stacja BenSport, współwłaściciel praw do transmisji meczów Ligue 1, w której zarządzie zasiada prezes PSG Nasser Al-Khelaiffi, podała informację, że szejkowie zaprosili już na rozmowę byłego szkoleniowca Barcelony Pepa Guardiolę.

Ale kto by nie wszedł do szatni PSG - nawet gdyby był nim Guardiola albo José Mourinho (też były takie pogłoski) - zostałby oślepiony blaskiem gwiazd. Od przejęcia klubu w czerwcu 2011 r. właściciele zainwestowali w piłkarzy ponad 230 mln euro, z czego latem blisko 150 mln. Grają tu uważający się za najlepszego piłkarza świata Zlatan Ibrahimović, kapitan reprezentacji Brazylii Thiago Silva, sprowadzony za 42 mln euro Argentyńczyk Javier Pastore, 30-letni pomocnik Thiago Motta oraz masa francuskich gwiazdeczek: Blaise Matuidi, Mamadou Sakho i Jéremy Menez.

- PSG podzielone jest w każdym sensie. Trudno zapanować nad klubem, w którym pewnych rzeczy pewnym piłkarzom nie wolno mówić. Niektórzy w zespole nie mogą pojąć, co to jest wspólny wysiłek, cel, dyscyplina. Niektórzy mają zbyt rozbudowane ego, żeby siedzieć na ławce rezerwowych, nie akceptują wyborów trenera - mówił po sobotnim spotkaniu Fabrice Abriel, były piłkarz paryżan, dziś występujący w Nicei.

"Palące dossier z szatni PSG" - analizuje sytuację dziennik "L'Equipe". Rzeczywiście można się oparzyć. - Nawet moje dzieci grają lepiej w piłkę niż wy - rzucił w przerwie meczu z Troyes Ibrahimović w stronę swoich kolegów. Później przeprosił, bo paryżanie wygrali 4:0.

31-letni Szwed ma status nietykalnego. Napady złego humoru są mu wybaczane, strzelił już w tym sezonie 13 goli, jest liderem klasyfikacji strzelców. Ma specjalne prawa u trenera Carlo Ancelottiego, często rozmawiają na osobności. "Rodzi to zawiść, piłkarze zastanawiają się, kto tworzy tę drużynę? Ibrahimović czy Ancelotti? - mówi anonimowo piłkarz PSG cytowany przez "L'Equipe".

- Pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło. Niektórzy piłkarze są zbyt blisko dziennikarzy. Szatnia to rzecz święta, nic nie może się z niej wydostać - odpowiada na te zarzuty były szkoleniowiec Milanu.

Drużyna dzieli się na piłkarzy francuskich i zagranicznych. Dodatkowym źródłem niezgody w minionych tygodniach było odebranie opaski kapitańskiej Christophowi Jalletowi. 29-letni obrońca, powołany już do reprezentacji trójkolorowych, został kapitanem na początku sezonu, by zaznaczyć, że PSG to jednak drużyna francuska. Ostatnio opaskę przejął jeden z ulubieńców Ancelottiego Thiago Silva, który nie mówi po francusku. - No i co z tego? Ma charakter, osobowość. Zresztą nie muszę tłumaczyć wyboru - mówił Ancelotti.

Wiadomo już, że jeden z wielkich transferów katarskiego PSG nie wypalił. Javier Pastore z Niceą wszedł na boisko dopiero w 68. minucie. Najczęściej jest rezerwowym. Ancelotti próbował go na różnych pozycjach, ale nic to nie dało. Do dziś Argentyńczyk - a miał na to półtora roku - nie nauczył się mówić po francusku, nie zaaklimatyzował się w bardzo wymagającej fizycznie Ligue 1. PSG chce się go pozbyć zimą, sprzedany zostanie też urugwajski obrońca Diego Lugano, który nie zagrał w tym sezonie ani jednego meczu. Pierwszy raz od czasu przyjścia Katarczyków do Paryża częściej mówi się o tym, kto musi odejść z klubu, niż o tym, kto ma przyjść.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.