Liga francuska. Czy właściciel uwierzy w...tytuł Montpellier

Nawet nie grając, wciąż zajmują pierwsze miejsce w lidze. Niespodzianką jest to, że prawdopodobnie znajdą się na podium, sensacją, że mogą zostać mistrzem

Siedem lat temu w paryskiej siedzibie "France Football" prezes i właściciel Montpellier Louis Nicollin tłumaczył dziennikarzom, że w czasach, kiedy piłką nożną rządzi pieniądz, jego klub nigdy nie będzie miał szansy, by zdobyć mistrzostwo. Sceptycyzm najpotężniejszego w kraju przedsiębiorcy od wywożenia śmieci zwanego "królem śmieciarzy" nie opuścił do dziś. - Mistrzem będzie Paris Saint-Germain. Moje serce bije dla Lyonu, ale strata Olympique jest zbyt wielka. Paryż jest najlepiej uzbrojony, to wielka drużyna. Trudno stawić im opór - powiedział przy okazji ankiety przeprowadzonej miesiąc temu przez dziennikarzy "L'Equipe", w której głównym pytanie brzmiało: "Kto będzie mistrzem?". O swoim klubie nie wspomniał.

60 proc. piłkarzy, prezesów i trenerów klubów Ligue 1 opowiedziało się w tym głosowaniu za PSG. Montpellier za faworyta uznało 26,7 proc. ankietowanych, obrońcę tytułu Lille - 10,7 proc. Żeby uświadomić sobie, jakiej rewolucji dokonali przez kilka miesięcy tego sezonu piłkarze Montpellier, trzeba sięgnąć do prognoz sprzed sezonu. Wtedy głosowało za nimi 1,34 proc. głównych postaci ligi, czyli trzy osoby, dwójka z nich to piłkarze obecnego lidera.

Dziś drużyna z południa Francji ma tyle samo punktów co PSG i mecz zaległy (z Marsylią na Stade Vélodrome). W tym roku poniosła tylko jedną ligową porażkę na wyjeździe (z Nancy). Przegrała niespodziewanie w ćwierćfinale Pucharu Francji, ale każdy rozumie, że to z powodu koncentracji na walce o tytuł. - To jest ich sezon. Mają środki do tego, by odnieść sukces: wielką jakość całej drużyny i indywidualności, w tym Olivera Giroud. No i w Montpellier nie ma takiej presji, jaka jest wszechobecna w PSG - prorokuje trener Dijon Patrice Carteron.

Ekspert francuskiej stacji Canal+, były wieloletni trener Auxerre Guy Roux, dokładnie zaanalizował przyczyny sukcesu Montpellier. - Po pierwsze, mają bardzo dobry stan ducha. Po drugie, nie ukrywają radości z tego, że są razem i grają razem. Po trzecie, klub może liczyć na wszystkich piłkarzy, z których każdy jest w stanie wznieść się na swój najwyższy poziom. Po czwarte, są w dobrej kondycji fizycznej. Po piąte, mają indywidualności nieustępujące tym w Paryżu - Giroud, Hilton, Belhanda. Po szóste, są skuteczni. Po siódme, w tym klubie od dłuższego czasu panuje stabilizacja, dochodzi i odchodzi z niego najwyżej trzech piłkarzy.

Wielu z tych atutów brakuje PSG. Drużyna ze stolicy nie potrafiła wygrać czwartego kolejnego spotkania (licząc przegrany mecz w Pucharze Francji). W sobotę uległa Nancy 1:2. 85 mln euro wydane na nowych piłkarzy, trener o europejskiej marce, zarabiający 5 mln euro rocznie Carlo Ancelotti nie dają na razie gwarancji sukcesu.

W tym samym czasie Montpellier czerpie zyski z pracy u podstaw z drużynami młodzieżowymi. Pomocnicy Younes Belhanda, Jamel Saihi czy obrońcy Mapou Yanga-Mbiwa, Benjamin Stambouli to wychowankowie. Dla wszystkich klub ma już oferty z zagranicy. Najciężej będzie zatrzymać Yanga-Mbiwę, wartego - dla Valencii - 5 mln euro.

Najważniejszą osobą w drużynie jest napastnik Olivier Giroud. W tym sezonie strzelił 18 goli, miał siedem asyst. Miał więc udział w połowie bramek strzelonych przez Montpellier. Dwa lata temu Nicollin kupił go za 2 mln euro z drugoligowego Tours, dziś wartość tego 25-letniego napastnika wzrosła pięciokrotnie. Swoje zrobiły też dwa występy w reprezentacji Francji. Walczy w niej z Loicem Rémym z Marsylii o pozycję numer 2 w ataku trójkolorowych. Jedynka zarezerwowana jest dla Karima Benzemy.

W sklepie Montpellier koszulki z nadrukiem "Olivier Giroud" sprzedają się najlepiej - na 100 aż 75. - Dojdziemy wkrótce do 15 tys., dla naszego klubu to jest coś wyjątkowego - mówią właściciele fanshopu, którego francuscy dziennikarze nazwali "Giroudstore".

Liczby dobrze pokazują, że Montpellier wciąż jest ubogim krewnym PSG i Marsylii, które rocznie sprzedają miliony gadżetów. Nawet w samym mieście i okolicy klub nie cieszy się wielką popularnością i to mimo sukcesów. 30-tysięczny stadion La Mosson zapełnia się w zaledwie 49 proc., gorszy wynik w Ligue 1 ma tylko Nicea. Pech polega na tym, że klubowi trudno przyciągnąć kibiców z innych, pobliskich regionów. Na wschód od Montpellier rejon Arles to rewir Olympique Marsylia, a zachód w okolicach Carcassonne i Perpignan, czyli francuska Katalonia - Barcelony.

Więcej o:
Copyright © Agora SA